Ze strony gospodarzy na tor wyjechali Szymon Woźniak i Jakub Miśkowiak. Mimo że na początku awizowany był do próby toru Anders Thomsen. Duńczyk jednak odmówił wyjazdu na tor, podobnie jak drużyna ZOOleszcz GKM-u Grudziądz.
Jak przekazał Łukasz Benz, Thomsen skomentował całą sytuację określeniem "No comment". Przed kamerami Canal+ stanął jednak Szymon Woźniak, który jako nieliczny pojawił się na gorzowskim owalu i mógł się podzielić swoimi odczuciami.
- Różnica między próbą toru samemu a ściganiem się w czterech, tym bardziej gdzie newralgicznym miejscem niestety jest wejście w pierwszy łuk. Tam najwięcej tej wody podciekło pod plandekę i to jest fragment bardzo przyczepny. Można odnieść wrażenie, że jechaliśmy z Kubą płynnie, ale tak naprawdę omijaliśmy ten newralgiczny punkt, bo musieliśmy go omijać. Jeździliśmy z najazdu, nie jechaliśmy ze startu. W sytuacji, w której wystartujemy w czterech spod taśmy, zawodnik z pierwszego pola może mieć duże problemy ze złożeniem się w łuk - skomentował zawodnik Stali Gorzów.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Holloway i Cegielski
Na próbie Woźniakowi towarzyszył Jakub Miśkowiak, który również wyraził swoje zdanie na temat toru. - Tor jest delikatnie wymagający. Dobrze mi się jechało, ale nie wiem, jak to będzie w czterech, bo jechałem sam. Są takie miejsca, że jest twardo i nagle jest przyczepnie. Krawężnik jest "plastelinowy". Myślę, że dobrze się jechało, motocykla mi nie stawiało - powiedział Jakub Miśkowiak dla Canal+ Sport.
Jak uznał sędzia tego spotkania tor nadawał się do jazdy, a ostatecznie obie drużyny odmówiły wyjazdu na tor, co skutkuje obustronnym walkowerem. Po blisko czterech godzinach w końcu zapadła decyzja i ostatecznie kibice wyszli z "Jancarza" w kwitkiem.