Żużel. Interweniował w sprawie meczu w Gorzowie. "To tak wyglądało, jakby nikt nad tym nie panował"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Krzysztof Cegielski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Krzysztof Cegielski
zdjęcie autora artykułu

Krzysztof Cegielski walczy o to, aby głos żużlowców był traktowany priorytetowo przy podejmowaniu trudnych decyzji. Były zawodnik obserwował wydarzenia w Gorzowie Wielkopolskim.

Cztery godziny. Tyle oficjalnie trwało spotkanie ebut.pl Stali Gorzów z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz. Kibice jednak nie zobaczyli żadnego ścigania, a po próbie toru i długim wyczekiwaniu zostali odesłani do domu z informacją o obustronnym walkowerze.

- Wychodzę z założenia, że na obiekcie każdy ma swoje miejsce. Zawodnicy na torze, sędzia na wieżyczce, trenerzy też w swoim miejscu, a kibice na trybunach. Kiedy zobaczyłem sędziego, który nie idzie w stronę, w którą powinien zmierzać, to było dla mnie oczywiste, że idziemy w złym kierunku i zaraz zaczną się wizytacje, dyskusje, rozmowy... - przyznał Krzysztof Cegielski w "Kolegium Żużlowym".

Szef stowarzyszenia zawodników "Metanol" potwierdził, że odbył rozmowę z prezesem Speedway Ekstraligi Wojciechem Stępniewskim, a także z samymi żużlowcami. Było jednak za późno. - Ja bym chętnie uczestniczył w takich rozmowach i może jest nawet taka potrzeba, bo tylu oficjeli i zawodników, a nie byli w stanie się dogadać. Czynników było tak wiele, sprzecznych ze sobą, że to tak wyglądało, jakby nikt nad tym nie panował - dodał Cegielski.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Holloway i Cegielski

Brązowy medalista Indywidualnych Mistrzostw Europy z 2001 roku nie ukrywa, że zawsze będzie popierał tych, którzy ryzykują zdrowiem i życiem na torach. - Mam wewnętrzne przekonanie, że mam prawo się na ten temat wypowiadać w taki sposób, w jaki chcę. Przez lata jako jedyny i mówię to z całą stanowczością, który zawodników bronił, wstawiał się za nimi, wchodził drzwiami i był wyrzucany oknem, pokłócił się ze wszystkimi możliwymi władzami w Polsce. To wszystko udało się doprowadzić do momentu, że głos zawodników był brany pod uwagę.

- Kiedy zaczynałem walczyć o to, aby głos zawodników był brany pod uwagę, to takie spotkanie, jak w Gorzowie wyglądałoby tak, że nikt by ich nie pytał o zdanie. Tak było kilkanaście lat temu i biorę to na siebie. Czy żałuję? Nie. Dzięki temu uchroniliśmy wiele kości, bo tory były przygotowywane fatalnie i kazano zawodnikom jeździć. Z mojej intencji przesunięto wyścig młodzieżowy, bo często rozpoczynali oni mecz, dochodziło do upadków i przerywano spotkania. Dziś sprawa jest tak wielowątkowa i złożona, że trudno jest mi powiedzieć i nie chciałbym, abyśmy przesadzili w drugą stronę - zauważył.

Czytaj także: 1. Zarząd Włókniarza docenił wsparcie i oddanie kibiców 2. Emil Sajfutdinow podważył decyzję sędziego

Źródło artykułu: WP SportoweFakty