Środowisko żużlowe ciągle żyje wydarzeniami z wtorku, kiedy to sędzia Michał Sasień zarządził obustronny walkower w meczu PGE Ekstraligi pomiędzy ebut.pl Stalą Gorzów a ZOOleszcz GKM-em Grudziądz. W piątek dowiedzieliśmy się, że Komisja Orzekająca Ligi postanowiła srogo ukarać żużlowców za brak wyjazdu na tor. Kary sięgają 50 tys. zł w przypadku seniorów i 10 tys. zł w przypadku juniorów.
Żużlowcy mają trzy dni na złożenie odwołania od decyzji KOL. Termin biegnie od momentu otrzymania postanowienia. Należy się zatem liczyć z tym, że temat meczu w Gorzowie nadal będzie się ciągnął.
Część kibiców zwraca natomiast uwagę, że sędzia wtorkowego meczu przed podjęciem decyzji konsultował się z innymi osobami. Miał telefonować m.in. do Leszka Demskiego. Nie jest to jednak sprzeczne z regulaminem. - To jest logiczne, że arbiter nie podjął takiej decyzji samodzielnie, w końcu mówimy o Ekstralidze Żużlowej. Tylko po co telefonować kogoś, kogo nie ma na stadionie? Przecież pan Demski nie widział stanu nawierzchni - komentuje Marta Półtorak w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Cegielski prezesem klubu? "To jest miła perspektywa"
Zdaniem naszej rozmówczyni, arbiter powinien być niezależny w swoich poglądach i nie powinno się na niego wywierać nacisków z góry i dlatego należałoby zmienić regulamin w tym zakresie. - Sędzia nie dzwonił przecież do cioci zapytać o to, czy smakowała jej zupa na obiad. Ciekawi mnie natomiast to, czy pan Sasień dzwonił wyłącznie do pana Demskiego, czy może do kogoś jeszcze? A może pan Demski do kogoś telefonował? Bo tego nam Ekstraliga Żużlowa pewnie nie ujawni i nie dowiemy się, kto wywierał naciski na zarządzenie walkowera. Pozostanie to słodką tajemnicą - dodaje Półtorak.
Zdaniem byłej prezes Stali Rzeszów, we wtorek popełniono szereg błędnych decyzji, a każda kolejna była brnięciem w poważniejszy skandal. - Ekstraliga Żużlowa wiedziała, jakie są prognozy pogody dla Gorzowa. Kibice na stadionie mokli przez kilka godzin, telewizja straciła czas i pieniądze na transmisję, której nie było. Wszystkie kolejne działania były nierozsądne - uważa.
Wydarzenia z wtorku przypominają Marcie Półtorak sytuację z 2013 roku. Wtedy jej drużyna udała się na wyjazdowy mecz z Fogo Unią Leszno. Tor w Wielkopolsce był w fatalnym stanie, a zawodnicy "Żurawi" odmówili wyjazdu do wyścigów. W każdej gonitwie pod taśmą stawali wyłącznie żużlowcy miejscowych "Byków". Dlatego zawody zakończyły się nietypowym wynikiem 75:0.
- Już jadąc do Leszna wszyscy twierdzili, że nie ma opcji, aby ten mecz się odbył. Wszyscy mówili, że tor na Smoczyku nie nadaje się do jazdy. Zmuszano nas do próby toru. Skończyło się na 75:0 i wtedy decyzję o tym, by jechać na siłę podjął ktoś inny niż sędzia - zakończyła Półtorak.
Czytaj także:
- Dosadny komentarz byłego prezesa. "Trzeba mieć jaja, żeby odwołać mecz"
- Gigantyczny skandal w Gorzowie. Straty liczone w milionach złotych