Jason Doyle zaliczył groźny upadek podczas wyjazdowego meczu z King's Lynn Stars. Australijczyk przeleciał przez bandę. W szpitalu zdiagnozowano u niego cztery złamane żebra i stłuczenie płuc. Musiał przejść operację rekonstrukcji barku, co oznaczało dla niego koniec sezonu.
- Nie mogę tego zignorować. Nie mam sił, by czekać do końca sezonu na operację. Muszę szybko przejść zabieg, bo jeśli tego nie zrobię, to będzie to miało długotrwałe konsekwencje - np. na emeryturze nie mógłbym podnieść piwa - wyjaśnił zawodnik.
Nowe wieści w sprawie stanu zdrowia Australijczyka przekazał w trakcie czwartkowej transmisji ze spotkania Oxford Spires - Ipswich Witches Chris Louis. Jak się okazało, Doyle doznał jeszcze jednego urazu.
- Operacja przebiegła pomyślnie, a lekarze są dobrej myśli - powiedział Louis. - Kolejne prześwietlenie ujawniło jeszcze złamany kciuk! - dodał menadżer "Wiedźm".
ZOBACZ WIDEO: Max Fricke zastąpi Taia Woffindena? Tak na pytanie zareagował Australijczyk
Chris Louis podkreślił ponadto, że nie da się zastąpić takiego zawodnika jak Doyle. Sytuacja jest skomplikowana.
- Rozmawialiśmy z zawodnikami z całej Europy, ale żużlowcy mają już ustalony terminarz i trudno jest im się zgodzić na jazdę w Premiership, która wymaga dodatkowych motocykli, busa - wyjaśnił.
Brytyjczyk przyznał, że klub niechętnie polega na zastępstwie zawodnika, ale nie ma innego wyboru. Niebawem do jazdy ma powrócić za to inny z kontuzjowanych żużlowców - Daniel King.
Czytaj także:
- Prezes PSŻ jasno o reszcie sezonu. "Wchodzimy do play-offów z piątego miejsca"
- Obiecujący występ Chmiela w Danii. Wygrywał biegi w parze z Pedersenem