Krono-Plast Włókniarz Częstochowa czuł się w czwartek w Zielonej Górze niczym ryba w wodzie i można powiedzieć, że lepiej niż na własnym obiekcie. Zawodnicy z północy województwa śląskiego imponowali wyjazdem spod taśmy i to był kluczowy element tego starcia.
- Nie jest to łatwe miejsce do tego, by wywalczyć punkty, co pokazał ostatni mecz gospodarzy z Betard Spartą - mówił po meczu w mixed zonie Leon Madsen, który wywalczył trzynaście punktów.
- Żużel pokazał, jaki jest przewrotny. Wygraliśmy kilka dni temu i byliśmy pozytywnie nastawieni przed meczem, że jest szansa, by zdobyć punkty na własnym torze. Natomiast całe zawody męczyliśmy się, nie mogliśmy złapać odpowiednich ustawień i trudno było przez to cokolwiek zrobić, by w tych motocyklach coś poprawić. Nikt nie wiedział, co się dzieje - przyznał Piotr Pawlicki, któremu w czwartek nie udało się wygrać żadnego wyścigu.
Podopieczni Tomasza Szymankiewicza i Piotra Protasiewicza wierzą, że szybko wrócą na zwycięską dla siebie ścieżkę. - Słabo z naszej strony. Daliśmy ciała przed własną publicznością, ale sezon się nie kończy. Jesteśmy drużyną, która potrafi przegrać, ale i wygrać. Teraz szykujemy się do kolejnego meczu i zobaczymy, co przyszłość przyniesie - dodał Pawlicki.
Dla Krono-Plast Włókniarza było to czwarte w tym sezonie i zarazem z rzędu zwycięstwo w rundzie zasadniczej. Nic dziwnego, że częstochowianom spadł kamień z serca po bardzo trudnym początku rozgrywek. - Na początku sezonu mieliśmy ciężary, nie mogliśmy dopasować swoich motocykli. Jednak teraz jedziemy na swoim poziomie. To jest ten Włókniarz, który miał być. Jesteśmy w dobrym miejscu w ligowej tabeli i wierzymy, że tak już zostanie - dodał Duńczyk.
Czytaj także:
- Z Cowry do najlepszej ligi świata
- Transfer Cellfast Wilków nie był wcale taki oczywisty
ZOBACZ WIDEO: Co czeka Roberta Kościechę? Klarowna deklaracja prezesa GKM-u