Do zdarzenia doszło w siedemnastym wyścigu. W nim na trzecim okrążeniu upadł jadący na końcu stawki Martin Vaculik, ale wyścig nie został od razu przerwany. Dopiero po czasie zostało zapalone czerwone światło oznaczające przedwczesne zakończenie ścigania. Aleksander Latosiński nie zdecydował się powtórzyć biegu, a zaliczyć kolejność z chwili zdarzenia.
I była to kontrowersyjna decyzja. Dwa oczka przyznano Leonowi Madsenowi, a jedno Fredrikowi Lindgrenowi. To oznaczało, że Szwed pożegnał się z półfinałami Grand Prix Szwecji. Team żużlowca oraz menedżer reprezentacji Morgan Andersson złożyli protest. Argumentów przemawiających za Lindgrenem nie brakowało i werdykt Latosińskiego był co najmniej dziwny.
- Moim zdaniem został skrzywdzony i to bardzo - przyznał otwarcie Michał Korościel na antenie Eurosport Player.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Cook, Kvech, Baron i Majewski gośćmi Puki
W przekazie telewizyjnym mogliśmy dostrzec Lindgrena wraz z Anderssonem w rozmowie z dyrektorem cyklu Philem Morrisem. Po chwili zdecydowano o zmianie wyniku. Ostatecznie dwa punkty trafiły na konto Szweda, który przesunął się w wirtualnej klasyfikacji do czołowej ósemki. Jednak nie na długo, bo ostatecznie osiem oczek nie dało mu awansu do półfinałów.
Co do sędziego Latosińskiego, to nie jest to pierwsza dziwna lub też kuriozalna sytuacja z jego udziałem. W ubiegłym roku podczas zawodów w Gorzowie Wielkopolskim w ramach SGP2 przerwał on wyścig... brzuchem. Więcej pisaliśmy o tym TUTAJ.
Czytaj także:
- Z Cowry do najlepszej ligi świata
- Transfer Cellfast Wilków nie był wcale taki oczywisty