ZOOleszcz GKM Grudziądz miał chrapkę na to, aby w niedzielę nie tylko pokonać NovyHotel Falubaz Zielona Góra, ale też wyrwać z rąk zielonogórzan punkt bonusowy. Wszystko szło po myśli klubu z Grudziądza do siódmego biegu, bo GKM prowadził już różnicą 10 punktów.
Oczekiwanie na start do ósmej gonitwy znacznie się przedłużyło, a spowodowane to było faktem, że na wyjściu z drugiego wirażu pojawił się ogień i interweniować musiała straż pożarna. Część sympatyków miejscowej drużyny podpaliła na płocie ubrania, a konkretniej bluzy w barwach Falubazu.
Po dłuższej przerwie GKM stracił impet. W pewnym momencie musiał drżeć nawet o dwa punkty, bo po 14. biegu goście doszli rywali na 43:41.
- Na pewno na naszą korzyść nie wpłynęła dobrze przerwa, która miała miejsce w trakcie zawodów, spowodowana złym zachowaniem kibiców. Ta przerwa wprowadziła dużo nerwowości, bo wiadomo, że za przerwę w zawodach powyżej 30 minut grozi po prostu walkower - powiedział prezes klubu Marcin Murawski na antenie Canal+ Sport.
- Nasi zawodnicy byli w sztosie, jechali swoje i nagle ten mecz został przerwany. Falubaz miał czas na zmiany i wyciągnięcie wniosków. Ta przerwa nam nie pomogła, a wręcz zaszkodziła - dodał.
Cała sytuacja mogła fatalnie skończyć się dla grudziądzan. W powietrzu wisiało nawet widmo walkowera. - Trwała walka z czasem. Naprawdę sporo nerwowości się wkradło, wybiło to nas z rytmu - skwitował Murawski.
Czytaj także: Żużel. Falubaz wyrwał punkt bonusowy. Świetny mecz Przemysława Pawlickiego
ZOBACZ WIDEO: Piotr Baron mówi wprost. "Strasznie ciężko tym chłopakom pomóc"