Nazar Parnicki mógł trafić do innego klubu z PGE Ekstraligi. To dlatego wybrał ostatecznie Unię

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Nazar Parnicki
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Nazar Parnicki

- Najbardziej jestem zadowolony z tego, że w każdym meczu PGE Ekstraligi udało mi się coś powalczyć. Fajne uczucie, kiedy możesz powalczyć z tymi najlepszymi - przyznał Nazar Parnicki w wywiadzie dla WP SportoweFakty.

Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Rozmawiamy po wtorkowym meczu U24 Ekstraligi w Częstochowie, który rozpoczął się dla ciebie bardzo pechowo, bo od problemów sprzętowych. W pierwszym biegu na sześć, może siedem sekund przed startem odjechałeś od taśmy i opuściłeś owal. Co było tego powodem?

Nazar Parnicki, zawodnik Fogo Unii Leszno: Przestał mi działać tyrystor.

To wymusiło na tobie konieczność przesiadki na drugi motocykl czy udało się naprawić ten i z niego korzystać?

Cały czas był to ten sam motocykl, ale zmieniliśmy jedynie przełożenia.

Widać było, że ten tor ci pasuje, bo nie tylko dobrze wychodziłeś spod taśmy, ale i miałeś dobrą prędkość na dystansie. Świadczą o tym, chociażby czasy, a najlepszy wynik dnia jest gorszy od rekordu toru o zaledwie 0,6 sekundy.

Tor był dosyć trudny, ale udało się odjechać dobry mecz i zebrać też kolejnego doświadczenia.

ZOBACZ WIDEO: Ostre opinie Mirosława Jabłońskiego. Były szef o jego zachowaniu

Ty teraz regularnie ścigasz się w PGE Ekstralidze oraz w U-24 Ekstralidze. Jak duży to jest dla ciebie przeskok?

Oczywiście. U24 Ekstraliga to dla nas zupełnie inne zawody, które wymagają też innego przygotowania sprzętowego czy mentalnego. W najlepszej lidze świata nie ma przede wszystkim słabych biegów.

Za tobą kolejny bardzo dobry występ w PGE Ekstralidze, tym razem przeciwko KS Apatorowi Toruń. Dorzuciłeś ważnych dziewięć punktów, a dodatkowo dwa razy minąłeś metę na pierwszej pozycji. Chyba możesz czuć satysfakcję?

Przede wszystkim, to cała drużyna dobrze pojechała i to był nasz klucz do sukcesu. Na pewno jestem zadowolony z tego, jak się prezentowałem w każdym wyścigu, a udało mi się nawet powalczyć z Emilem Sajfutdinowem.

Po tym meczu nad Fogo Unią Leszno są praktycznie same zachwyty spowodowane tym, jak się zaprezentowaliście nie tylko na torze, ale i poza nim. Byliście jedną wielką rodziną, która nawet wobec tak dużych problemów pokonała ekipę naszpikowaną gwiazdami.

Na zawodach każdy każdemu pomaga, a my dodatkowo mogliśmy liczyć na wsparcie Janusza Kołodzieja i Damiana Ratajczaka. Zabrakło tak naprawdę tylko Andrzeja Lebiediewa, ale on przebywał wtedy w szpitalu, choć sam mecz też oglądał. I stąd myślę, że ta pomoc sobie nawzajem owocuje takimi wynikami.

Po dziewięciu rundach jesteś sklasyfikowany na 38. miejscu w ligowych statystykach ze średnią 1,474. Niżej są m.in. Tai Woffinden (39), Wiktor Lampart (40), Paweł Przedpełski (44) czy Jakub Miśkowiak (45). Całościowo chyba masz wiele powodów do satysfakcji z takich wyników w wieku siedemnastu lat?

Jest w miarę okej. Najbardziej jestem zadowolony z tego, że w każdym meczu PGE Ekstraligi udało mi się coś powalczyć. Fajne uczucie, kiedy możesz pościgać się z tymi najlepszymi, bo to buduje pewność siebie i motywuje do ciężkiej pracy. Wierzę, że potrafię jeździć i wygrywać z takimi dobrymi zawodnikami.

Nie jest tajemnicą, że ścigasz się na sprzęcie pożyczonym od kolegów. Czy gdyby przyszło ci jeździć na twoich jednostkach, to myślisz, że te wyniki mogłyby być zbliżone?

W PGE Ekstralidze bez sprzętu nie istniejesz. Gdyby nie on, to byłoby bardzo ciężko. Ale też nawet na najlepszym sprzęcie nie jest powiedziane, że będziesz wygrywał, bo musisz się do niego dopasować, a też nie zawsze te silniki pasują zawodnikowi.

Nazar Parnicki ma dopiero 17 lat, a już wygrywa z najlepszymi na świecie
Nazar Parnicki ma dopiero 17 lat, a już wygrywa z najlepszymi na świecie

Chciałem wrócić jeszcze do inauguracji SGP2. Runda zasadnicza w Malilli była dla ciebie bardzo udana, bo wywalczyłeś w niej trzynaście punktów. Byłeś faworytem do podium, a tymczasem w półfinale nagle przyjechałeś daleko za plecami rywali. Co się stało?

Przede wszystkim, to wydaje mi się, że źle wybrałem pole startowe. Wziąłem drugie, a trzeba było iść na pierwsze. Druga sprawa, że chyba też trochę źle poszliśmy z ustawieniami motocykla.

To, czym się kierowałeś, wybierając pole?

Dwudziestym wyścigiem, bo tam dobrze wyjechałem spod taśmy i myślałem, że to powtórzę, ale to mi się nie udało.

Przed wami jeszcze dwie rundy - w Rydze oraz w Toruniu. Myślisz, że medal jest realnie w twoim zasięgu?

Nie wiem. Pojedziemy, to zobaczymy, bo to taki sport, że wszystko jest możliwe. Na pewno trzeba powalczyć.

Rozmawiamy po meczu w Częstochowie, a niewiele osób wie, ale ty nim trafiłeś do Unii Leszno, to byłeś bardzo blisko podpisania kontraktu z miejscowym Włókniarzem.

Byliśmy tutaj na rozmowach, ale ostatecznie wylądowaliśmy w innym klubie. Nie było jakiejś walki o kontrakt, bo jak przyjechałem do Polski, to nikt mnie nie znał. Zadzwonił Piotr Rusiecki, zaprosił do Leszna, pojechaliśmy tam i jak się okazało, to zostaliśmy na dłużej.

I z perspektywy czasu wydaje się, że to była bardzo dobra decyzja. Dziś możesz pokazywać się m.in. w PGE Ekstralidze, a we Włókniarzu czy to w ubiegłym roku, czy w tym raczej byłoby ciężko, nawet o takie pojedyncze wyścigi.

W Lesznie jest najlepsza szkoła żużla. Dobrze, że tam trafiliśmy.

Ty do Leszna nie przeszedłeś jednak sam, a razem ze swoim bratem Wiktorem. On mógłby zaczynać występy na motocyklach o pojemności 500cc, ale już w ubiegłym sezonie próżno go było szukać w zawodach na mniejszych sprzętach.

Wiktor nie za bardzo chce jeździć, a bycie mechanikiem bardziej mu się podoba, w ogóle ta praca przy sprzęcie. Niech robi to, co lubi, bo nie będziesz dobrym sportowcem, jeśli tego nie chcesz. Został mechanikiem i pracuje w moim teamie.

Czytaj także:
- To może być jeden z hitów transferowych
- Polski klub będzie zmuszony przenieść się do innego miasta!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty