Niejednego rywala potrafi "skaleczyć" na wyjeździe drużyna z Gorzowa, a tym, którego potrafiła często w minionych sezonach, jest ten z Częstochowy. Z poprzednich pięciu występów Stal wygrała w tym mieście dwa razy i jeszcze raz zremisowała. Podział punktów miał miejsce przed rokiem, kiedy zmorą gospodarzy okazał się Anders Thomsen (zdobył 16 punktów). Co jak co, ale Duńczyk nikomu nie wmówi, że owal przy Olsztyńskiej jest dla niego jak wiele innych. Ten zawodnik niemal zawsze prezentuje się na nim świetnie.
- Są takie tory, na którym drużynom na wyjazdach bardzo dobrze się jeździ i jednym z takich jest dla nas Częstochowa. Nie wiem do końca, czy to my w tych dniach byliśmy na tyle dobrze, czy po prostu rywal był słabszy. To jest tor bardzo szeroki, łatwy do jazdy, a trudny do ścigania - przyznawał trener Stanisław Chomski w rozmowie przedmeczowej z Eleven Sports 1 i początek piątkowych zawodów potwierdził, że Stal potrafi się szybko dokleić do jego nawierzchni.
Po trzech remisach z rzędu, w których Thomsen i Martin Vaculik po bardzo dobrych startach perfekcyjnie wybronili się przed odpowiednio: Leonem Madsenem i Mikkelem Michelsenem, a Jakub Stojanowski potrafił na linii mety wyprzedzić Kacpra Halkiewicza, pierwszy cios wyprowadził Gorzów. Autorami wygranej 5:1 byli Szymon Woźniak i Oskar Paluch. Ten drugi znakomicie bronił się przez cały dystans przed Maksymem Drabikiem.
Włókniarz musiał zareagować, aby nie dopuścić, by jego przeciwnik jeszcze bardziej rozhulał się na jego terenie. Tymczasem w drugiej serii zawodów Stal powiększyła przewagę z czterech (14:10) do... trzynastu punktów (27:14)! Najpierw podwójnie poskromili miejscowych Woźniak i Oskar Fajfer po tym, jak ten drugi bez pardonu wyprzedził Kacpra Worynę. Przed przerwą na równanie doszło do absurdalnych wydarzeń z sędzią Arkadiuszem Kalwasińskim w roli głównej, co zakończyło się zwycięstwem gości 5:0. Więcej na ten temat TUTAJ.
Częstochowianie przegrywali więc nie tylko ze świetnie jadącymi gorzowianami, ale też i z przepisami. Co więcej, aż do dziewiątego wyścigu dnia czekali na pierwszy zespołowy triumf, bo choć wygrywał Madsen, to Stal pilnowała jeźdźców drugiej linii, nie dopuszczając do utraty choćby części przewagi. W rzeczonym dziewiątym lwi pazur pokazał Maksym Drabik, mijając Vaculika, z kolei Michelsen pokonał Jakuba Miśkowiaka, dla którego powrót na doskonale sobie znany obiekt wypadał do tego momentu mizernie.
Trener Janusz Ślączka poszedł va banque jeszcze przed końcem trzeciej serii. Posłał w bój podwójną rezerwę taktyczną w postaci Michelsena i Madsena. Bezdyskusyjnie pokonali 5:1 parę Thomsen - Paluch i w Częstochowie znów zaczęto wierzyć, bo "Lwy" przegrywały już "tylko" 26:33. Po przerwie na kosmetykę Ślączka ponownie zastąpił Madsa Hansena, lecz tym razem jego taktyczne zapędy ostudził Vaculik. Słowak stanął na wysokości zdania i zapewnił Stali cenny remis, przywożąc za sobą Drabika oraz Michelsena.
ZOBACZ WIDEO: Odpowiada prezesowi Stali. "Poczułem, że nie chce, żebym został"
Nie mieli już zbyt wiele czasu "biało-zieloni", jednak musieli w dwunastej gonitwie otrzymać jakiekolwiek wsparcie od Woryny. Po wykluczeniu Stojanowskiego za drugie ostrzeżenie szansa na minimum 4:2 była spora, ale... wtedy przebudził się Miśkowiak. Po dobrym starcie i odpowiednim odprowadzeniu Woryny na zewnętrzną dowiózł do mety trzy punkty. Na stadionie ponownie rozległy się gwizdy.
Marzenia Włókniarza o cudownym odwróceniu losów rywalizacji niemal prysły po biegu trzynastym. Drugi pościg Madsena za Thomsenem, drugi raz zakończył się niepowodzeniem. Młodszy z Duńczyków rozważnie przypilnował pierwszego miejsca, a Fajfer pokonał Drabika. 43:34 był dla częstochowskiego zespołu niczym wyrok, bo już tylko całkowity kataklizm mógł odebrać Stali pełen sukces. Finalnie nic takiego nie miało miejsca, choć "do żywych" wrócił Hansen, pokonując w polu Woźniaka w czternastym biegu oraz rozrywkę zapewnił smutnym fanom Madsen, mijając w piętnastym za jednym zamachem Thomsena i Vaculika.
Na sześć domowych spotkań w 2024 roku Włókniarz nie wygrał aż trzech i jego położenie w walce o miejsce w pierwszej trójce rundy zasadniczej PGE Ekstraligi znacząco się skomplikowało. Za to Stal potwierdziła, że lubi odwiedzać Częstochowę i że na tamtejszym torze potrafi nie tylko jeździć, ale też się ścigać.
Wyniki:
Krono-Plast Włókniarz Częstochowa - 41
9. Mikkel Michelsen - 7+1 (2,w,1,3,1*,d)
10. Maksym Drabik - 7 (1,w,3,2,0,1)
11. Kacper Woryna - 4+1 (1*,1,-,2)
12. Mads Hansen - 4+1 (1*,0,-,-,3)
13. Leon Madsen - 15+1 (2,3,3,2*,2,3)
14. Kacper Halkiewicz - 0 (0,0,-)
15. Szymon Ludwiczak - 4 (3,0,0,1)
16. Bartosz Śmigielski - ns
ebut.pl Stal Gorzów - 48
1. Martin Vaculik - 12 (3,2,2,3,2)
2. Jakub Miśkowiak - 4+1 (0,1*,0,3)
3. Oskar Fajfer - 4+2 (0,2*,1*,1,0)
4. Szymon Woźniak - 10 (3,3,2,0,2)
5. Anders Thomsen - 11 (3,3,1,3,1)
6. Oskar Paluch - 4+1 (2,2*,0)
7. Jakub Stojanowski - 3+1 (1*,2,w)
Bieg po biegu:
1. (64,25) Vaculik, Michelsen, Woryna, Fajfer - 3:3 - (3:3)
2. (64,76) Ludwiczak, Paluch, Stojanowski, Halkiewicz - 3:3 - (6:6)
3. (64,19) Thomsen, Madsen, Hansen, Miśkowiak - 3:3 - (9:9)
4. (64,99) Woźniak, Paluch, Drabik, Halkiewicz - 1:5 - (10:14)
5. (66,10) Woźniak, Fajfer, Woryna, Hansen - 1:5 - (11:19)
6. (64,63) Madsen, Vaculik, Miśkowiak, Ludwiczak - 3:3 - (14:22)
7. (65,41) Thomsen, Stojanowski, Drabik (w/1min), Michelsen (w/1min) - 0:5 - (14:27)
8. (65,05) Madsen, Woźniak, Fajfer, Ludwiczak - 3:3 - (17:30)
9. (64,39) Drabik, Vaculik, Michelsen, Miśkowiak - 4:2 - (21:32)
10. (64,94) Michelsen, Madsen, Thomsen, Paluch - 5:1 - (26:33)
11. (64,91) Vaculik, Drabik, Michelsen, Woźniak - 3:3 - (29:36)
12. (64,96) Miśkowiak, Woryna, Ludwiczak, Stojanowski (w) - 3:3 - (32:39)
13. (65,01) Thomsen, Madsen, Fajfer, Drabik - 2:4 - (34:43)
14. (65,75) Hansen, Woźniak, Drabik, Fajfer - 4:2 - (38:45)
15. (64,93) Madsen, Vaculik, Thomsen, Michelsen (d/4) - 3:3 - (41:48)
Sędzia: Arkadiusz Kalwasiński
Komisarz toru: Krzysztof Gałandziuk
Zestaw startowy: I
NCD: 64,19 sek. - uzyskał Anders Thomsen (Stal) w biegu 3.
Wynik dwumeczu: 96:83 dla Stali, która zdobyła bonus.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Pościg XX wieku. Tomasz Gollob dokonał we Wrocławiu niemożliwego
Oficjalnie: znamy trójkę reprezentantów Polski na Speedway of Nations