Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: W niedzielę okazale pokonaliście na własnym torze H. Skrzydlewska Orła Łódź. Zapewne jesteś zadowolony z wyniku drużynowego, indywidualnego, ale czy jest lekki niedosyt albo podrażnienie, że Oliver Berntzon odebrał komplet w ostatnim biegu?
Jakub Jamróg, zawodnik Innpro ROW-u Rybnik: Cieszymy się z tego, że wygraliśmy ten mecz, ale też mam powody do zadowolenia z indywidualnego wyniku. Co do tego ostatniego biegu, to nie, nie jestem podrażniony, bo szanuję każdego rywala, a Oliver był bardzo szybki, nie tylko w tym wyścigu, ale w całych zawodach. Wyznaję zasadę, że trzeba to wszystko brać łyżeczką, a nie chochlą. Ostatnio był komplet, teraz trzynastka, wliczając w to bonus. Ten ostatni start też był nieco loteryjny, bo zaczęło padać, więc też nie chciałem szarżować, a nie było również dużego pola manewru, by pokazać to, co w poprzednich biegach.
W pomeczowym wywiadzie na antenie Canal+ Sport podkreślałeś, jak dobrze przygotowany był tor i że niewiele się on zmienił w porównaniu do treningu. A czy mimo wszystko ten opad skomplikował jakoś twoją wizję, co do ustawień, czy było dokładnie tak, jak sobie zaplanowałeś?
Jestem pod wrażeniem, co do tego toru, bo mimo porannych opadów deszczu, to naprawdę nie było różnicy między przygotowaniem owalu na czas meczu, a tym, co było na treningu. Oczywiście, że były jakieś znaki zapytania, ale okazało się, że wszystko jest tak, jak poprzednio. Pozostaje się cieszyć, że mamy taki tor, bo możemy ze spokojną głową podchodzić do zawodów.
Twierdza Rybnik po niedzielnym meczu została nienaruszona. Czy twoim zdaniem, ktoś, poza Innpro ROW-em jest w stanie wygrać w tym sezonie przy ulicy Gliwickiej?
Mam nadzieję, że nie. Będziemy robić wszystko, co w naszej mocy, aby ta twierdza pozostała nienaruszona do końca rozgrywek. Czas pokaże, czy to się uda, ale wierzę, że będziemy w stanie to miano utrzymać.
ZOBACZ WIDEO: Dowhan o tym, kto powinien odejść z Falubazu. Zdradził, kogo widziałby w drużynie
Chociaż na żużlu jeździsz już 15 lat, to do marca tego roku za wiele okazji do występów na tym torze nie miałeś. Dziś z perspektywy czasu uważasz, że brak znajomości tego owalu mógł być wręcz pozorom pomocny?
Trudno powiedzieć. Na pewno były znaki zapytania przed sezonem, bo nie miałem wielu okazji do jazdy, ale z tyłu głowy były takie wyścigi, które naprawdę mnie cieszyły, gdzie czułem flow na tym torze, więc to też mnie skłoniło na to, by reprezentować barwy ROW-u. Był to strzał w dziesiątkę, choć na razie nie chcę zapeszać. Ten tor wpisał się w mój styl jazdy i mogę pokazywać to, co lubię i potrafię robić, jeśli chodzi o jazdę na każdym fragmencie. Wcześniej przyjeżdżałem kilka razy do Rybnika, ale jako rywal, nigdy nie miałem jakichś imponujących biegów. A będąc zawodnikiem ROW-u, to od pierwszego treningu wszystko zagrało.
Twoja średnia biegowa domowa jest imponująca, ale dużo gorzej wygląda to w przypadku wyjazdów. Z czego to wynika?
Analizujemy, dlaczego właśnie na wyjazdach tak nie idzie, jakbyśmy tego chcieli. 50 procent sukcesu wynika z tego, że dobrze czujemy się w domu i gdzieś z tyłu głowy siedzi, że mecze poza Rybnikiem są moją piętą achillesową. Na ten moment korzystamy z tego samego sprzętu, co przy ulicy Gliwickiej, ale że nie było na wyjazdach tak, jakby tego oczekiwał, to zdecydowałem się poczynić inwestycje w nowe silniki, by coś ruszyło. Mam nadzieję, że w najbliższym meczu w Krośnie to się wydarzy.
Czyli co, te twoje silniki na wyjazdy się nie nadają?
To nie jest tak, że się nie nadają, bo też są świetne, aczkolwiek są bardzo dobrze dopasowane do Rybnika i na tej bazie szukamy czegoś nowego, a co za tym idzie - szybszego.
Tylko z drugiej strony na obcych torach niewiele trenujecie. Można zainwestować w dziesięć silników, ale jeżdżąc tylko w Rybniku, to na niewiele się to przyda.
Nie możemy na takich trenować, bo co to byłby za atut. Po prostu jesteśmy zawodowcami i musimy te obce tory szybko odczytywać oraz odnajdować szybsze ścieżki. Zawsze się staramy, ale nie zawsze wychodzi. Wierzę, że wkrótce te wyjazdy połapiemy i będzie dobrze.
Mówię o tych treningach też trochę nieprzypadkowo, bo to nie jest tak, że problemy na wyjazdach masz tylko ty, a praktycznie cała drużyna. Uważasz, że więcej jazd na torach zbliżonych do tych, gdzie jedziecie na dany mecz może być pomocne, czy te tory między załóżmy PGE Ekstraligą a Metalkas 2. Ekstraligą już za bardzo się różnią?
Moim zdaniem te różnice wynikają z tego, że w Polsce praktykowane są treningi na własnym torze przed każdym meczem domowym. To powoduje, że zawodnicy są świetnie spasowani i coraz rzadziej się mylą, więc przyjezdnym jest gorzej. Są przypadki, że goście wygrywają, także w Metalkas 2. Ekstralidze, ale to kwestia wyłapania tych ustawień. Nie ma dwóch takich samych torów w naszym kraju. Bardzo często praktykuje się też treningi przed wyjazdami na torach zbliżonych, ale nie zawsze to działa. To bardzo skomplikowane. Prostota w żużlu jest dosyć trudna i dochodzi to, kto szybciej się połapie, to wygrywa. Nasi zawodnicy dużo jeżdżą w różnych ligach, więc obcowanie z przeróżnymi torami nie jest nam obce. Żużel jest tak czuły nawet na drobne zmiany, że to trudno sobie wyobrazić.
Często jak z kimś rozmawiam, to porównuję żużel do F1. Tam jest kilkunastu inżynierów, którzy siedzą na słuchawkach i obserwują, co się dzieje. Wchodzi w to masa czujników do diagnozowania pracy tego bolidu, a u nas tak naprawdę wchodzi słuch i czucie sprzętu. Są różne triki, ale wszystko opiera się o kwestie manualne.
Przed sezonem mówiłeś otwarcie, że twoim celem jest miejsce w czołowej dziesiątce Metalkas 2. Ekstraligi, ale nie brakowało kibiców, którzy nie byli przekonani co do twojego transferu do Innpro ROW-u. Ty udowadniasz jednak, że papier to nie wszystko, bo ci, których wymieniano, jako lepszych kandydatów od ciebie, to są dziś w ligowych statystykach za twoimi plecami.
To jest normalne w naszym światku, że zimą się spekuluje. Ja się nie dziwię kibicom, bo na jakiejś podstawie muszą mieć swoje opinie, a ja nie dawałem w poprzednim sezonie zbyt wielu argumentów. Nie był to sezon taki, jaki sobie wymarzyłem. Wiedziałem, co muszę poprawić i miałem w sobie wewnętrzną moc i ogień. Zrealizowałem zimą plan i jest tak, jak sobie to planowałem. Małymi krokami kroczę sobie ścieżką, którą sobie wyznaczyłem. Ja robię swoje i dążę do celów.
W ubiegłym sezonie wypełniałeś swój kalendarz dodatkowymi startami, a w tym roku możesz liczyć na regularne starty w szwedzkiej Bauhaus-Ligan. To też ma swój wpływ na całokształt?
Brakowało mi w ostatnim sezonie szwedzkiej ligi, bo lubię tam jeździć, a i panuje świetny klimat, który pozwala nieco poćwiczyć i posprawdzać na tle świetnych zawodników o dużo lżejszej atmosferze, niż w Polsce. To pozwala się podbudować i ścigać się w Polsce z dużo większym spokojem. Cenię sobie dodatkowe starty, bo to dużo lepsze, niż trening.
A jak ty się w ogóle odnajdujesz na swoim nowym domowym torze w Szwecji (Hallstavik - dop. red.), który liczy zaledwie 289 metrów? Trudno jest się przyzwyczaić, będąc nauczonym jazdy na takich dłuższych owalach?
Na pewno jest to jeden z cięższych torów geometrycznie. Jednak kiedy złapie się jego kąty, to jest naprawdę fajny. Trudny do wyprzedzania, więc można się skupić na elemencie startu, który jest kluczowy na wielu torach, ale tam to wybitnie. Nie przychodzi mi to łatwo, ale z meczu na mecz jest lepiej. Cieszę się, że mogę po prostu na takim trudniejszym dla mnie torze próbować pokonywać swoja słabości.
To na koniec powiedz - czy zobaczymy Innpro ROW Rybnik i Jakuba Jamroga w PGE Ekstralidze w sezonie 2025?
Daleka droga do tego. Marzę o tym i tego sobie życzę.
Czytaj także:
- Trener Stali mówi o wtopie Włókniarza
- Kuriozalna sytuacja w Częstochowie. Trener Krono-Plast Włókniarza zabrał głos