- To był bardzo udany sezon dla naszej drużyny. Mogę nawet powiedzieć, że pod względem sportowym to najlepszy sezon w historii żużla w Daugavpils. Na początku lat 70 - tych drużyna Lokomotivu też była bardzo wysoko w tabeli ligi ZSRR, ale wówczas poziom nie był taki wysoki jak teraz. Warto zaznaczyć, że osiągnęliśmy sukces dysponując naprawdę niewielkim budżetem. W naszej drużynie kapitalną pracę wykonali Grigorij Łaguta i Maksim Bogdanow. Szczególnie duże postępy poczynił ten drugi. Dobrym posunięciem okazało się zakontraktowanie Romana Povazhnego, który po wyleczeniu kontuzji pomógł drużynie. Cieszy mnie również fakt, że udało nam się przejechać sezon bez poważniejszych kontuzji - mówi Wladimir Rybnikow.
Prezes Lokomotivu przyznaje jednak, że niektórzy zawodnicy nie spełnili pokładanych w nich nadziejach. - Więcej spodziewałem się po Artiomie Łagucie. Przypominając sezon 2008 i jego zeszłoroczne postępy oczekiwałem od niego dużo więcej. Bardzo widoczne były jego kłopoty na ciężkich torach. Często brakowało mu woli walki, co mówi o problemach psychologicznych. Oczekiwałem od niego jazdy na poziomie Bogdanowa. Biorąc pod uwagę wiek Artioma, myślę że wszystko jeszcze jest przed nim. Błędem okazało się też zakontraktowanie Christiana Hefenbrocka, który nie wykorzystał wielu szans. Jeszcze większym błędem było zakontraktowanie Daniła Iwanowa, dla którego pierwsza liga to chyba zbyt wysokie progi.
Wladimir Rybnikow odniósł się także do specyfiki toru w Daugavplis. - Bardzo często czytam o jego specyficzności i ukrytych niespodziankach. Naprawdę nie rozumiem, o co chodzi. Mamy klasyczny tor ze zwykłą geometria łuków. Tak, tor jest twardy, ale w odróżnieniu od innych twardych torów nadaje się do walki na całej szerokości. Można wyprzedzać zarówno pod bandą jak i przy kredzie. Z powodu przyzwyczajenia naszych żużlowców do swego toru często mamy spore kłopoty na miękkich nawierzchniach na wyjazdach. Popracujemy nad tym w okresie transferowym. Prowadzimy rozmowy z kilkoma fachowcami od przyczepnych torów. Muszę jednak przypomnieć, że przy podpisywaniu kontraktów jesteśmy w gorszej sytuacji niż polskie kluby. Mamy kryzys, jesteśmy oddaleni od Polski i to podnosi koszta przejazdów.