Szymon Woźniak rozpoczął niedzielne spotkanie na obiekcie im. Edwarda Jancarza od drugiego miejsca i porażki z Artiomem Łagutą. W kolejnym wyścigu udało mu się triumfować i gdy wydawało się, że znalazł już odpowiednie ustawienia i prędkość w motocyklu, to w trzecim starcie przy jego nazwisku zapisano zero.
- Szkoda tego jednego wyścigu, bo byłem dobrze spasowany, a gdybym nie zepsuł startu, to dowiózłbym jakieś punkty i nie przegralibyśmy tego biegu podwójnie, a co za tym idzie, byli w grze o bonus do samego końca. To była wyłącznie moja wina. Zielone światło było zapalone bardzo długo i moje palce drgnęły - przyznał Woźniak w rozmowie z Radiem Gorzów.
Później wychowanek bydgoskiej Polonii wrócił na zwycięską ścieżkę i całe spotkanie zakończył z dorobkiem jedenastu oczek. Był to kolejny dobry występ na domowym obiekcie. - Coraz lepiej rozumiem, co się dzieje z moim sprzętem i czuję się przygotowany do play-offów na obiekcie im. Edwarda Jancarza - skomentował swój występ.
Zawodnicy Stali Gorzów podkreślali również, że ważne było dla nich wsparcie Jakuba Miśkowiaka. Żużlowiec formacji do 24. roku życia niespodziewanie uzyskał aż jedenaście punktów.
- Wiadomo, że potrzebujemy jego punktów w play-offach, więc każdy chciał go wesprzeć na treningach, podbiegaliśmy, zerkaliśmy, jak wygląda na torze i rozmawialiśmy. Myślę, że każdy swoją cegiełkę dołożył, ale to przede wszystkim jego sukces - dodał.
Czytaj także:
- Będzie zagraniczny junior w PGE Ekstralidze?!
- "Burak i leszcz". Skandaliczny transparent na meczu ligi polskiej
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Murawski, Ratajczak i Frątczak