Żużel. Jego punktów potrzebują w play-offach. "Myślę, że każdy swoją cegiełkę dołożył"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Szymon Woźniak
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Szymon Woźniak

Szymon Woźniak był jedną z wiodących postaci ebut.pl Stali Gorzów w niedzielnym meczu przeciwko Betard Sparcie Wrocław. Zawodnikowi przydarzył się jednak jeden słabszy wyścig, kiedy to przy jego nazwisku pojawiło się zero.

Szymon Woźniak rozpoczął niedzielne spotkanie na obiekcie im. Edwarda Jancarza od drugiego miejsca i porażki z Artiomem Łagutą. W kolejnym wyścigu udało mu się triumfować i gdy wydawało się, że znalazł już odpowiednie ustawienia i prędkość w motocyklu, to w trzecim starcie przy jego nazwisku zapisano zero.

- Szkoda tego jednego wyścigu, bo byłem dobrze spasowany, a gdybym nie zepsuł startu, to dowiózłbym jakieś punkty i nie przegralibyśmy tego biegu podwójnie, a co za tym idzie, byli w grze o bonus do samego końca. To była wyłącznie moja wina. Zielone światło było zapalone bardzo długo i moje palce drgnęły - przyznał Woźniak w rozmowie z Radiem Gorzów.

Później wychowanek bydgoskiej Polonii wrócił na zwycięską ścieżkę i całe spotkanie zakończył z dorobkiem jedenastu oczek. Był to kolejny dobry występ na domowym obiekcie. - Coraz lepiej rozumiem, co się dzieje z moim sprzętem i czuję się przygotowany do play-offów na obiekcie im. Edwarda Jancarza - skomentował swój występ.

Zawodnicy Stali Gorzów podkreślali również, że ważne było dla nich wsparcie Jakuba Miśkowiaka. Żużlowiec formacji do 24. roku życia niespodziewanie uzyskał aż jedenaście punktów.

- Wiadomo, że potrzebujemy jego punktów w play-offach, więc każdy chciał go wesprzeć na treningach, podbiegaliśmy, zerkaliśmy, jak wygląda na torze i rozmawialiśmy. Myślę, że każdy swoją cegiełkę dołożył, ale to przede wszystkim jego sukces - dodał.

Czytaj także:
- Będzie zagraniczny junior w PGE Ekstralidze?!
- "Burak i leszcz". Skandaliczny transparent na meczu ligi polskiej

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Murawski, Ratajczak i Frątczak

Źródło artykułu: WP SportoweFakty