Żużel. Bartosz Zmarzlik mówi wprost: Prawie chciało mi się płakać

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Krupa / Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Bartosz Zmarzlik
zdjęcie autora artykułu

- W półfinale i finale nie przejechałem czterech okrążeń na pełnym gazie, bo po prostu się nie dało. Tor był ciężki i "wyrywało" nam ręce – mówił po triumfie w Grand Prix Łotwy w Rydze Bartosz Zmarzlik. Polak powiększył przewagę w klasyfikacji IMŚ.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Czy zważywszy na okoliczności tego zwycięstwa w Rydze, po groźnym wypadku na początku zawodów, czterech punktach po trzech seriach, to zwycięstwo w Grand Prix pana szczególnie cieszy?

Bartosz Zmarzlik, reprezentant Polski na żużlu, czterokrotny indywidualny mistrz świata: Na pewno było to zwycięstwo jedno z nielicznych, inne niż wszystkie. Na spokojnie sobie jednak przemyślę, jakie ono rzeczywiście było. Wiele było cennych zwycięstw, a to jest 25. w rundzie Grand Prix i cieszy ono bardzo zarówno mnie, jak i cały mój team.

Jak się pan czuje po tym upadku w pierwszej serii z Mikkelem Michelsenem?

Trochę boli mnie stopa i bark. Myślę, że w niedzielę będzie gorzej.

ZOBACZ WIDEO: Miał konkurować ze Zmarzlikiem. Na razie nie potrafi się do niego zbliżyć

Jak pana oczami wyglądała ta niebezpieczna sytuacja z Duńczykiem?

Była to zdecydowanie zła sytuacja. Nie tylko ja, ale wszyscy, jadący z wewnętrznych pól, wysuwali się szerzej. Tam było mocno podrapane. Zresztą, po treningu wybieramy pola startowe, a przed zawodami tor jest tak zaorany i jest zupełnie inaczej. W Grand Prix jest dużo zmiennych. Na torze w Rydze jest taki materiał, że ciągnie zawodników. Tak było w przypadku Mikkela Michelsena, co zauważyłem na powtórkach telewizyjnych. Postawiło go i pierwszy raz poczułem, żeby mnie aż tak "dziabnęło". Zabrało mi prawą rękę. Absolutnie w tej akcji nie było nic celowego. Czasem jechało się ciaśniej, było się w innym momencie łuku, a nic się nie wydarzało. Na ile ten wypadek skomplikował panu kwestie sprzętowe podczas zawodów?

Na powtórkę musiałem pojechać na innym motocyklu. Strasznie mi się na nim jechało. Prawie chciało mi się płakać. Po pierwsze, prawie "urywał" mi ręce, bo silnik wchodził w wysokie obroty, czuć było każdą dziurę. Jechałem zatem już tylko, żeby dojechać. Musieliśmy wrócić do tego pierwszego silnika, bo start z pierwszego pola był naprawdę dobry. Chłopaki stanęli na wysokości zadania i szybko przełożyli silnik do drugiej ramy. Wiadomo, że straciliśmy przez to jeden bieg, bo nie wiedzieliśmy do końca, czy później to była kwestia pola, czy mojej jazdy. W pierwszych trzech wyścigach jechałem średnio. Nie czułem się szybki, stąd też nie pchałem się na szeroką. Tam było szybko, ale nie byłem w stanie w pierwszych biegach tam pojechać.

Czy pola startowe w półfinałach miały znaczenie? Rywale zostawili panu drugie.

Czy ja wiem, czy to miało znaczenie? Lepiej czasem w ogóle o tym nie myśleć, tylko skupić się na robocie, która jest do wykonania. W żużlu nie było i nie ma na to reguły. Jestem o tym przekonany w stu procentach. Statystycznie wcale drugie pole nie było najlepsze, a przed rokiem w Rydze też wygrałem z tego pola. Statystyka poszła w górę, a ono wcale dobre nie było. Jednak wygrałem. To jest po prostu żużel.

Miał pan strategię na wyścig finałowy?

Taką, żeby nie wyjść strasznie z tyłu, a z drugiej strony wiedziałem, że Fredrik Lindren pójdzie po szerokiej. Co wtedy mógłbym zrobić z drugiego pola? Zostałbym w krawężniku, gdzie było ślisko, a tak miałem trochę przestrzeni.

Podium Grand Prix Łotwy. Od lewej: Lindgren, Zmarzlik, Bewley
Podium Grand Prix Łotwy. Od lewej: Lindgren, Zmarzlik, Bewley

Czy szybkość jest już taka, jaką chciałby pan mieć?

Mniej gadania o tym, a więcej pracy. Naprawdę jest wszystko dobrze, ale wiele się o tym ostatnio mówiło. Jeśli ciągle się powtarza, że jest źle, to każdemu można wmówić, że faktycznie jest źle. W życiu czasem tak bywa. Jak powiem panu, że ten mikrofon, który pan trzyma się wadliwy, to pan zacznie o tym myśleć, że może faktycznie jest coś nie tak. Niech raz zaszwankuje, to pomyśli pan, że trzeba go zmienić, bo chyba jest zły. Wie pan o co mi chodzi. Naprawdę, czasem tak bywa, że słyszy się zewsząd pewną teorię i zaczyna się powątpiewać. Wniosek z tego jest taki, że trzeba robić swoje na tym, na czym człowiek najlepiej się czuje.

Tor w Rydze sprawiał wrażenie ciężkiego, bo "wyrywało" wręcz żużlowcom ręce. Jaka jest pana opinia o torze?

Bez dwóch zdań, był trudny. Faktycznie "wyrywało” ręce. Powiem szczerze, że w półfinale i finale nie przejechałem czterech okrążeń z pełnym gazem, bo po prostu nie szło. Dotyczyło to każdego zawodnika. Groziło to wypadkiem. Czy przed Grand Prix w Rydze, kiedy rywale zaczęli pana gonić w klasyfikacji generalnej cyklu IMŚ, czuł pan większą presję?

Presję? Przecież ja nic nie muszę, a wszystko mogę zrobić. Mam 29 lat i cztery tytuły indywidualnego mistrza świata na koncie i teraz wygrane 25 turniejów rangi Grand Prix. Czy ja muszę coś komuś udowadniać? Chcę wygrywać, ale nie jadę z jakąś wielką presją. Kocham się ścigać i uwielbiam wygrywać. Nic nie muszę, ale chcę oczywiście zdobywać kolejne medale i tytuły.

Zobacz także:Ścisk na wyjściu z wirażu i paskudna kraksa Zmarzlika z Michelsenem [WIDEO]"Przeleję tę kwotę". Czapki z głów przed Zmarzlikiem

Źródło artykułu: WP SportoweFakty