Żużel. Młodszy brat idzie w ślady Jana Kvecha. Tak mówi o nim uczestnik cyklu Grand Prix

WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: Jan Kvech
WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: Jan Kvech

Jeszcze kilka lat temu na żużlowych torach oglądaliśmy Vaclava i Jana Kvechów. Dziś znów jesteśmy świadkami rodzinnego duetu w czarnym sporcie. Jednak nie za sprawą wymienionej dwójki, a Jana i... Petra.

Zawodnika o nazwisku Kvech na żużlowych torach możemy podziwiać już od dziesięciu lat, a to za sprawą Vaclava Kvecha, który w 2014 roku po bardzo długich staraniach rozpoczął swoją przygodę z czarnym sportem. Kilka lat później dołączył do niego młodszy brat - Jan Kvech. Nie da się ukryć, że to obecny uczestnik cyklu Grand Prix miał zdecydowanie większą smykałkę do speedwaya.

W efekcie szybko wyprzedził on starszego brata, który po przejściu do grona seniorów szybko zdecydował się powiedzieć "pas". Teraz jednak znów na czeskich torach możemy natknąć się na drugiego żużlowca o nazwisku Kvech. Jednak to nie za sprawą powrotu Vaclava, a debiutu kolejnego z rodziny - Petra Kvecha.

- Jesteśmy bardzo motoryzacyjną rodziną, bo co niedzielę jeździliśmy na wyścigi drogowe, enduro, motocross. Wujek i ojciec jeździli enduro, więc od małego towarzyszą nam motocykle. Petr zakochał się w żużlu, próbuje i zobaczymy, czy mu się uda. Trzymam za niego kciuki i pomagam mu na tyle, na ile mogę - powiedział Jan Kvech w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Bajerski, Jabłoński i Przedpełski

Petr Kvech ma za sobą występy w Indywidualnych Mistrzostwach Czech w klasie 125cc. W czerwcu w Chabarowicach zajął nawet drugą pozycję w jednej z rund krajowego czempionatu. W przyszłym sezonie ujrzymy go już na pięćsetkach. Czy jest plan, by starszy brat pomógł Petrowi dostać się np. do U-24 Ekstraligi?

- Nie wiem, bo on się dopiero uczy tego wszystkiego. Myślę, że nie ma co się pchać na siłę, a po prostu, jak mu się to spodoba i będzie już na tyle dobry, to sam się gdzieś złapie. Powtarzam - nie chcemy robić niczego na siłę - dodał nasz rozmówca.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty