Po bandzie: Grzeszek zaniechania? [FELIETON]

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski
zdjęcie autora artykułu

- To nie Lambert powinien udać się po zawodach do boksu Przyjemskiego, z drobną reprymendą, lecz Przyjemski do boksu Lamberta, z przeprosinami. A przynajmniej z wyjaśnieniami - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

Ten Wiktor Przyjemski to fajny chłopak. A do tego, oceniając z boku, mający właściwą, rozsądną opiekę menedżerską. W sezon wjeżdżał dość bojaźliwie, z respektem wobec torów i rywali, a mimo to od początku robił swoje. Co tylko dowodzi jego niesamowitego potencjału. Natomiast z czasem zaczął wyraźnie nabierać pewności siebie, prezentując się może nie brawurowo, ale na pewno jeżdżąc bardziej stanowczo.

Ostatnio, w meczu przeciwko Apatorowi, Przyjemski też był bardzo stanowczy. W piętnastym wyścigu nie zamierzał otwierać bramy przed Robertem Lambertem, tylko po męsku odpierał jego ataki. I słusznie, nikt nie mówił, że w PGE Ekstralidze ktoś będzie robił prezenty i ułatwiał starszym rywalom zadanie. Natomiast druga obrona przed atakiem Brytyjczyka była już faulem. Pewnie przypadkowym, bez premedytacji, bo młodzieżowca Orlen Oil Motoru, jak to w żużlu, zaaferowanego obroną pozycji, pociągnęło i w efekcie gwałtownie zmienił tor jazdy. Gdyby nie umiejętności Lamberta, gdyby nie ujęcie przezeń gazu i przerwanie ataku, który zapowiadał się na skuteczny, doszłoby do groźnego karambolu.

Ale do sedna. W związku z powyższym to nie Lambert powinien udać się po zawodach do boksu Przyjemskiego, z drobną reprymendą, lecz Przyjemski do boksu Lamberta, z przeprosinami. A przynajmniej z wyjaśnieniami.

ZOBACZ WIDEO: Kurtz i Rew zawiedli Piotra Rusieckiego? Ta reakcja mówi wszystko

Nie zamierzam tej sprawy wyolbrzymiać czy też, tym bardziej, znęcać się nad młodym zawodnikiem. Zwłaszcza że uważam go za jeżdżącego niezwykle czysto i niezwykle fair. I dlatego właśnie jestem nieco zdziwiony, że nie czuł potrzeby, by rzucić chociaż krótkie "sorry". Choć może rzucił, a po prostu telewizja nam tego nie pokazała, za to widzieliśmy wzburzonego Roberta, który dość spokojnie zwrócił jednak młodzieżowcowi uwagę. Z powodu tej jednej akcji mógł stracić szansę na największy, być może przełomowy życiowy sukces - medal Indywidualnych Mistrzostw Świata.

Trzeba też pamiętać, że życie jest niezwykle przewrotne. Tzn., że bardzo szybko role na torze mogą się odwrócić. Warto zatem dbać o właściwe czy też poprawne relacje z konkurencją, skracać dystans poprzez szlifowanie języka. No i nie zapominajmy, że sędzia może też, a czasem wręcz powinien, przerwać wyścig i wykluczyć winnego nie czekając na karambol. Tu akurat było o tyle bezpiecznie, że gdy chodzi o wynik dwumeczu, karty zostały rozdane wcześniej.

A poza tym, to już uwaga generalna, różnie bywa z żużlowcami. Zdążyłem zauważyć na przestrzeni lat, że niektórym słowo "przepraszam" z trudnością przechodzi przez gardło i nie każdy się do niego poczuwa. Bo na żużlu jeżdżą sami niewinni. No a ci, których pociągnęło, też są niewinni. Bo przecież nie chcieli, żeby ich pociągnęło. Ale jest też grupa kierowców, którzy wiedzą wszystko o zachowaniu się na torze oraz w parku maszyn. Którzy potrafią być zdecydowani i konkretni, ale bezpieczni. A gdy nabroją, mają tego świadomość i wiedzą, co z tym zrobić.

Pamiętacie, jak postąpił Piotr Protasiewicz, gdy miał współudział w upadku Adriana Gały? Partycypował w kosztach odbudowania sprzętu.

Co do Przyjemskiego, wierzę, że okaże się w niedalekiej przyszłości kontynuatorem największych polskich sukcesów. Jest to chłopak, który robił, co mógł, by przepchnąć swój macierzysty klub do elity, a teraz po prostu na niego tam czeka. Złego słowa nie można powiedzieć.

Jeszcze a propos juniorów i dawania szansy tzw. zawodnikom przyszłościowym. U24 Ekstralidze mówię zdecydowane - TAK, ale już pozycji U24 w składach drużyn zdecydowane - NIE. Dajemy niezliczone szanse Wiktorom Lampartom, a brakuje miejsca dla nieporównywalnie lepszych zawodników. Jak choćby Andrzej Lebiediew. Sami zobaczcie, że wszędzie ostatnio sobie radzi wybornie - Cardiff, Ryga, Vojens...

Nie osłabiajmy tak świetnego produktu jak PGE Ekstraliga. Dwóch zawodników do lat 21 w siedmioosobowych składach, a do tego młody wiekiem rezerwowy to chyba wystarczająca ochronka dla tzw. prospectów. Sport polega również na tym, że trzeba w nim o swoje powalczyć, a nie dostać podane na tacy coś, co niekoniecznie się należy. No ale my mamy takie zapędy, że zamiast trzymać się reguł fair play, to coraz więcej list startowych ustalamy poprzez wskazanie palcem i zatwierdzenie przyciskiem enter. Tak przecież wybieramy w ostatnim czasie finalistów Złotego, Srebrnego i Brązowego Kasku, Mistrzostw Polski Par Klubowych, a nawet, w pewnej części, Indywidualnych Mistrzostw Polski.

Wojciech Koerber

Źródło artykułu: WP SportoweFakty