Andrzej Lebiediew na Stadion Śląski w Chorzowie przyjechał w roli lidera klasyfikacji TAURON Speedway Euro Championship z sześcioma punktami zaliczki nad Leonem Madsenem i Kacprem Woryną oraz siedmioma nad Piotrem Pawlickim. Polacy szybko wykluczyli się z rywalizacji o złoty medal. Łotysz z kolei kontrolował sytuację Duńczyka.
- Wiedziałem, kiedy Leon wygrywa, kiedy traci swoje punkty, był taki kalkulator z tyłu głowy. Nikt mi nic nie musiał mówić. Wiedziałem przed ostatnim biegiem, co muszę zrobić. Przepuściłem Andersa, by bezpiecznie dojechać na drugiej pozycji. Chodziło też o to, że gdyby odpukać mnie pociągnęło, by nie doszło do złej sytuacji. Udało mi się! Jestem dumny, że zdobyłem ten złoty medal - mówił po zawodach Lebiediew w rozmowie z mediami.
Łotysz złoty medal zapewnił sobie w dwudziestym wyścigu wieczoru w Chorzowie. To dla niego drugi triumf w Indywidualnych Mistrzostwach Europy, w których pokonał wielu znacznie bardziej doświadczonych i utytułowanych rywali.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Przedpełski pośpieszył się z odejściem z PGE Ekstraligi?
- Nie wiem, jak to pracuje, czy to każdy sportowiec tak ma, ale ja czerpię satysfakcję z tego, kiedy przekraczam jakieś bariery i udaje mi się robić coś, co wydaje się trudne. Jesteś pod presją i w takich warunkach możesz robić coś, by dążyć do celu. To moja największa satysfakcja, że zrobiłem punkty, których potrzebowałem - przyznał.
Niespełna 30-letni żużlowiec jechał dosyć stabilnie w Tauron SEC. Trzy z czterech runda zakończył z dwucyfrowym wynikiem. Zawalił tylko wydarzenie w ramach 2. rundy, gdzie zdobył siedem punktów.
- Żałuję trochę turnieju w Grudziądzu, bo lubię ten tor, a tam wpadło mi tylko siedem punktów. Byłem zawiedziony, ale wracałem po kontuzji, także trochę nie połapałem. Później w Guestrow udało się pojechać dobre zawody - komentował żużlowiec.