Żużel. Komarnicki wskazał winnego problemów Stali. "Liczą, że wyprowadzą ostatnie pieniądze"

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz

Spore zaległości finansowe, kiepski styl rozstania ze Stanisławem Chomskim i Szymonem Woźniakiem oraz możliwe odejście z klubu Jakuba Miśkowiaka i utrata zaufania kibiców - to tylko część problemów Stali Gorzów. Winnym jest ponoć... Robert Kościecha.

Tak przynajmniej można zrozumieć ostatnią wypowiedź honorowego prezesa ebut.pl Stali Gorzów, Władysława Komarnickiego. Działacz broni krytykowanych działań zarządu klubu i podaje zaskakującą genezę ostatnich problemów klubu. Takiej argumentacji nie spodziewał się chyba nikt.

- Dramat naszego klubu zaczął się od słynnym meczu z GKM-em Grudziądzem. To była farsa w wykonaniu trenera gości Roberta Kościechy, który od początku nie chciał dopuścić do rozegrania tego meczu, bo bał się Stali będącej na fali wznoszącej. Od tego czasu wszystko się posypało. Nasz zarząd stracił zaufanie do sztabu szkoleniowego, który dał się uwieść Robertowi Kościesze w jego irracjonalnych protestach. On uwiódł także naszych zawodników. Ta decyzja wygenerowała 700 tysięcy złotych strat i spowodowała spięcia w naszym klubie. Nawet jeśli decyzja o zwolnieniu Stanisława Chomskiego może wydawać się irracjonalna, to ja jej będę bronił. Po takim blamażu rozjechały się relacje, a nigdy nie byłoby dobrego momentu na rozstanie - mówił w Magazynie PGE Ekstraligi, Władysław Komarnicki.

Dużo mówi się o poważnych problemach finansowych, a zawodnicy mówią wprost o tym, że klub wciąż zalega im z płatnością nie tylko za mecze fazy play-off, ale także przynajmniej kilka spotkań rundy zasadniczej. To wszystko utrudnia także rozmowy kontraktowe z Jakubem Miśkowiakiem, który co prawda ustalił warunki kontraktu, ale nie podpisał umowy i obecnie rozważa transfer do innego klubu. Bez niego Stal Gorzów przestałaby liczyć się w walce o czołową czwórkę, a to z kolei jeszcze mocniej napędziłoby krytyków Waldemara Sadowskiego, którego już teraz wielu gorzowian najchętniej widziałoby poza klubem. O dymisji nie ma jednak mowy.

ZOBACZ WIDEO: Woźniak o swoim udziale w walkowerze. Stanowcza reakcja zawodnika

- Eskalowaniem sytuacji wokół Stali są ludzie, którzy chcą włożyć Stal do grobu. Wiemy, kto się kręci wokół klubu i liczą na to, że wyprowadzą z klubu ostatnie pieniądze. Złe plotki rozsiewają ci, którzy dali się podpuścić przez tych łobuzów. To są herezje. Apeluję, nie dajmy się podpuścić przez osoby, które nie kierują się miłością do Stali Gorzów, a w życiu kochają tylko własne ego i swój portfel. Prezes Sadowski i reszta zarządu są gwarantem, że wszystkie zaległości zostaną spłacone, a klub wyjdzie na prostą - dodaje Komarnicki.

Na razie jednak nic nie wskazuje na to, by sytuacja klubu miała w najbliższym czasie znacznie się uspokoić, a władze Stali będą miały w okresie zimowym trudne zadanie, by odzyskać zaufanie kibiców. Do tej pory był to jeden z najstabilniejszych ośrodków żużlowych, ale ostatnie działania zmieniły tę opinię w środowisku.

Sami zawodnicy w prywatnych rozmowach mówią o tym, że nagłym zwolnieniem Chomskiego wbito drużynie nóż w plecy, a oni sami stracili motywację do walki. Efektem były fatalne spotkania o brązowy medal.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty