Żadna z typowanych do spadku ekip (Gdańsk, Bydgoszcz, Wrocław) nie odstawała kadrowo od pozostałych. Ciężko tym razem było wyznaczyć lidera, jak i kandydata na spadkowicza. Można śmiało powiedzieć, iż dzięki temu podniósł się również poziom spotkań.
Taki przedsezonowy układ sił nie pozostawiał wątpliwości, że po zakończeniu rozgrywek niewiele klubów będzie zadowolonych ze swoich osiągnięć.
Zarówno kibice jak i dziennikarze rozpoczynali typowania wyników od Unii Leszno. "Byki" utrzymały trzon składu z sezonu 2008, co w kontekście odejścia z Unibaxu Toruń Hansa Andersena wydawało się czynić je najmocniejszą drużyną pod względem kadrowym. Dodatkowym plusem było również to, iż od wielu lat zespół ten opierał się głównie na wychowankach klubu. W walce o medale miały się także liczyć zespoły z Gorzowa, Zielonej Góry i Częstochowy.
Jeszcze przed sezonem wiele mówiło się o kryzysie, który powoli następował. Włodarze kilku klubów, między innymi Włókniarza Częstochowy rozpoczęli sezon 2009 ze sporymi kłopotami finansowymi. Efektem tego była nieobecność podczas pierwszych meczy podstawowych stranieri – Nickiego Pedersena i Grega Hancocka. W innych ośrodkach żużlowych już wcześniej pogodzono się z faktem, że pieniędzy tych będzie mniej.
Mimo narastającego kryzysu, o którym mówiło się coraz częściej podczas sezonu ligowego, frekwencja na stadionach była imponująca. Wygląda więc na to, że raz jeszcze kibice byli największymi sponsorami swoich drużyn. Szczególnie dobrze prezentowało się to w miastach, w których kibicuje się własnym wychowankom. Chodzi tu między innymi o Falubaz Zieloną Górę czy Unibax Toruń, gdzie średnio na jeden mecz przypadało ponad 13 tysięcy kibiców. Nie można tego niestety powiedzieć o Wrocławiu, który pod tym kątem plasował się na ostatnim miejscu wśród drużyn ekstraligowych, goszcząc podczas meczy średnio 6,38 tys. fanów speedwaya.
Wyrównany poziom tegorocznych rozgrywek sprawił, że niemalże każdemu spotkaniu towarzyszyło wiele emocji. Sami żużlowcy nie ukrywali, że dawno nie mieli do czynienia z sytuacją w której każdy mecz traktowany był jak pojedynek na "śmierć i życie". Tego ciężaru nie udźwignęli faworyci z Leszna. Wyniki osiągane przez tę drużynę w rundzie zasadniczej szybko zweryfikowały wyobrażenie o sile zespołu Czesława Czernickiego. Początek rundy rewanżowej jednoznacznie pokazał, że słabsze występy w ostatnich meczach nie były przypadkiem. "Byki" nie potrafiły wygrać ani jednego meczu wyjazdowego. Mało tego, poniosły porażkę na własnym torze. Z meczu na mecz coraz bardziej oczywistym stawało się z kolei, że niedocenionym zespołem w przedsezonowych typowaniach był Unibax Toruń. "Anioły" zdobyły bezpieczną przewagę nad rywalami i nie oddały jej do końca rundy zasadniczej. Mimo dotkliwych porażek poniesionych w Lesznie czy Zielonej Górze torunianie bez większych problemów awansowali do finałowego dwumeczu. Warto dodać, iż w sezonie 2009 Unibax rywalizował już na nowym obiekcie. Świeżo wybudowana MotoArena była więc niemałą zagadką dla drużyn przyjezdnych. Spośród pozostałych kandydatów do podium najlepsze wrażenie robił Falubaz, który jako drużyna przez cały sezon prezentował się bardzo solidnie. Podopieczni Piotra Żyto byli bezbłędni na własnym obiekcie i mocni na wyjazdach. Zielonogórzanie mając w miarę równy skład wygrywał wysoko mecze u siebie, przegrywając jednocześnie nieznacznie spotkania wyjazdowe. W efekcie zdobyli wiele punktów bonusowych, dzięki czemu zajęli drugie miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej.
Właśnie Falubaz rozwiał tegoroczne marzenia włodarzy Caelum Stali Gorzów o zdobyciu medalu. Drużyny te spotkały się w fazie play- off, gdzie walczyły o wstęp do rundy półfinałowej. Pojedynki te zakończyły się podwójną wygraną drużyny z Grodu Bachusa. W ten sposób Caelum Stal Gorzów zakończyła sezon 30 sierpnia 2009 roku i nie osiągnęła półfinału rozgrywek CenterNet Mobile Speedway Ekstraligi. W przypadku Włókniarza Częstochowa punktem wyjścia do wszelkich podsumowań jest sytuacja finansowa klubu, który nie zawsze mógł pozwolić sobie na wystawienie najmocniejszych żużlowców. Już na początku sezonu startu w barwach tego klubu odmawiali Greg Hancock i Nicki Pedersen. Mimo tych trudności zespół Grzegorza Dzikowskiego odbił się od dna i zajął trzecie miejsce w tabeli. Startując w pełnym składzie Włókniarz mógł wyeliminować każdego rywala. Jako pierwsza przekonała się o tym faworyzowana Unia Leszno, dla której oznaczało to przedwczesne zakończenie sezonu. Częstochowian po ciekawym i zaciętym dwumeczu pokonał Unibax Toruń. Brak awansu do wielkiego finału dla Częstochowy stał się faktem. Pozostała jedynie walka o brązowy medal z bydgoską Polonią.
Tylko dwa z ośmiu klubów ekstraligowych nie mają po sezonie 2009 powodów do narzekań. Mowa oczywiście o Falubazie Zielona Góra i Polonii Bydgoszcz. "Myszki" przez cały rok prezentowały wysoki (choć nie równie imponujący jak Unibax) poziom. Trzeba przyznać, że tegoroczna ekipa Falubazu była bardzo wyrównanym teamem w lidze. Co najmniej piątkę zawodników stać było na wynik dwucyfrowy, co gwarantowało wygranie każdego meczu. W decydujących pojedynkach Falubaz dwukrotnie pokonał torunian i zasłużenie wygrał rozgrywki. Warto dodać, iż w Wielkim Finale toruńska MotoArena po raz pierwszy została zdobyta przez przyjezdnych.
Zadowolona z tego sezonu może być zapewne … czwarta w tabeli Polonia Bydgoszcz. Silna pozycja w drużynie Andreasa Jonssona i Emila Sajfutdinova zrobiła "swoje". Ekipie Zenona Plecha dopisało sportowe szczęście i ku zaskoczeniu kibiców nie tylko utrzymała się w lidze, ale zdołała również wyprzedzić w ligowej tabeli przedsezonowych faworytów - Unię Leszno i Caelum Stal Gorzów. Warto wspomnieć, iż przed sezonem głównym założeniem tej drużyny było utrzymanie się w lidze. Zaskoczyła zaś wszystkich przeciwników już w fazie play- off pokazując swą siłę i z ogromną mobilizacją przystępując do rundy finałowej. Dwaj znakomici liderzy, równa druga linia, specyficzny bydgoski tor – to wszystko przyczyniło się do tego, iż Polonia sprawiła taką niespodziankę w lidze.
Kolejny sezon dowiódł nam, iż posiadanie klasowego juniora jest niezbędne do osiągnięcia sukcesu w rozgrywkach ligowych. Doszło do tego, iż coraz większa ilość klubów zaczęła rozglądać się za coraz to ciekawszym, młodym nabytkiem z zagranicy. Z roku na rok przybywa więc ich coraz szersze grono. A przecież w szkółce znajdzie się niejeden utalentowany polski junior, któremu można było dać szansę. Spójrzmy obecnie na klub spod znaku Myszki Miki, który może poszczycić się najlepszymi młodzieżowcami Speedway Ekstraligi. To właśnie tych dwóch utalentowanych zawodników, Grzegorz Zengota i Patryk Dudek, wygrało parowo najwięcej biegów juniorskich w tym sezonie. Falubaz postawił na swoich i.. jak widać, trafił w dziesiątkę. Reszta klubów nie może pochwalić się niestety wychowankami wśród młodzieżowców. Możemy wymienić jedynie pojedyncze przykłady uzdolnionych w postaci Macieja Janowskiego czy Przemka Pawlickiego. Jak widać, potrzeba zmian w tym temacie. Marnuje się nam polska młodzież, która zastępowana zostaje "zagraniczniakami". Kluby wolą kupować zawodnika z zewnątrz, gotowego do jazdy, zamiast szkolić własnych wychowanków. Niezbyt optymistycznie prognozuje to na najbliższe lata dla polskiej Ekstraligi.
Po raz kolejny po tytuł najlepszej polskiej drużyny sięgnął zespół złożony w dużej mierze z własnych wychowanków. Zarówno jedna, jak i druga ekipa miała w składzie po czterech takich żużlowców. Ciekawe ilu prezesów będzie o tym pamiętało zastanawiając się jak rozdysponować środki na ruchy transferowe i szkolenie własnych zawodników...