Stal Gorzów to bez wątpienia jeden z najbardziej zasłużonych oraz utytułowanych klubów żużlowych w naszym kraju, mający na swoim koncie dziewięć tytułów drużynowego mistrza Polski. Wychowankiem Stali jest Bartosz Zmarzlik, czterokrotny indywidualny mistrz świata. W barwach tego klubu po swój jedyny złoty medal czempionatu sięgnął także Tomasz Gollob, legendarny polski żużlowiec.
Legendarny klub nad przepaścią
Polskie przysłowie mówi, że wszystko, co piękne, kiedyś się kończy. W Gorzowie Wielkopolskim było o krok, aby tak się właśnie stało. Kilka tygodni temu okazało się, że Stal ma ogromne kłopoty finansowe, a długi mogą sięgać nawet 12 milionów złotych. I choć sytuacja została na chwilę opanowana, nadal jest bardzo trudna.
Spora część tej kwoty, bo około 30 procent, stanowiły zaległości w stosunku do zawodników. Co więcej, klub miał tak naprawdę kilkanaście dni na zebranie oraz zapłacenie 4,5 miliona złotych, aby otrzymać licencję na starty na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Gdyby misja zakończyła się niepowodzeniem, najpewniej gorzowska Stal w tym momencie już by nie istniała.
ZOBACZ WIDEO: Zengota ma propozycję na reformę rozgrywek PGE Ekstraligi. "Moglibyśmy jeździć tylko w Polsce"
Ostatecznie udało się zebrać wcześniej wspomniane 4,5 mln złotych, choć i tak potrzebne do tego były pożyczki od sponsorów, co przyznał portalowi WP SportoweFakty Dariusz Wróbel, nowy prezes klubu. To jednakże nie koniec problemów Stali. W środowisku spekuluje się, że nadal posiada ona około 11 milionów złotych zaległości, choć nikt tego oficjalnie nie potwierdza. Tak się stanie, dopiero gdy zakończone zostaną audyty.
Senator na ratunek
Bardzo mocno w pomoc Stali zaangażowany jest Władysław Komarnicki, obecnie senator, a w latach 2005-2012 prezes klubu. To właśnie za jego kadencji po pięciu sezonach przerwy drużyna powróciła na najwyższy szczebel rozgrywkowy i znajduje się na nim nieprzerwanie od 2008 roku. 79-latek stara się, aby gorzowski obiekt zyskał sponsora tytularnego w postaci PGE Polskiej Grupy Energetycznej S.A.
- Ja pojechałem o wsparcie w trudnej sytuacji i ta moja propozycja jest racjonalna i nie jest ona związana z zarządem Stali tylko stadionem. Zapewniam, że jeżeli doszłoby do zgody, by stadion się nazywał Arena PGE, to Edward Jancarz pozostanie w nazwie stadionu - mówił Komarnicki w rozmowie z radiogorzow.pl (więcej TUTAJ).
Sponsor tytularny obiektu spowodowałby nie tylko zmianę jego nazwy, ale również zastrzyk gotówki do budżetu klubu. A ta oczywiście pomogłaby wydostać się Stali z ogromnych tarapatów finansowych. Taki pomysł nie spodobał się wielu osobom, w tym radnemu Gorzowa Wielkopolskiego - Jerzemu Synowcowi. Ten zresztą też jest mocno związany z klubem, gdyż w sezonach 1991-1996 pełnił funkcję prezesa.
- Pan Komarnicki może sobie zmieniać nazwę stadionu, jak miasto się na to zgodzi. A ja mam wątpliwości, że taka decyzja będzie. Dlaczego coś, co istnieje 30 lat, ma być zmodyfikowane, a nazwisko "Jancarz" pojawić się na drugim miejscu. Jeżeli rada będzie miała na to wpływ, nie zgodzi się na to - podkreśla w rozmowie z WP SportoweFakty.
Chciał zakręcenia kurka z państwowymi pieniędzmi
Zachowanie senatora jest to o tyle zaskakujące, że jeszcze kilka miesięcy temu głośno walczył o zaprzestanie sponsorowania klubów sportowych przez spółki Skarbu Państwa, a firma PGE właśnie taką jest (Skarb Państwa posiada około 61 proc. udziałów - red.). Polityk Koalicji Obywatelskiej zwracał uwagę, że dzięki pieniądzom państwowym prawdziwą potęgę zbudował Motor Lublin, trzykrotny drużynowy mistrz Polski (lata 2022-2024 - dop.red.). Sam proponował, aby pieniądze trafiały do lig i dopiero później były dzielone równo na wszystkie kluby.
- Chcę zmiany chorego systemu i nic więcej. Nie interesuje mnie żaden Motor. Pan Sasin potraktował pieniądze podatników, jak swoje własne. Nie może być takiej sytuacji, że jakaś partia bierze moje oraz innego obywatela pieniądze i zanosi je tam, gdzie chce. To nie powinno się zdarzyć w żadnym państwie Unii Europejskiej, ale pasuje mi do Rosji czy Białorusi - powiedział Komarnicki w listopadzie 2023 roku.
Wielu kibiców żużla niemal od razu zaczęło wypominać senatorowi te wypowiedzi, nazywając jego postawę hipokryzją. - To jest najlepsze określenie - komentuje nam Krzysztof Cugowski, legendarny piosenkarz, współzałożyciel i wieloletni wokalista zespołu Budka Suflera, a prywatnie wielki fan Motoru Lublin.
- Wszystko jest tak, jak zawsze. Rozmawiałem z panem Komarnickim po sezonie. Opowiadał mi, jakie mają kłopoty i ile pieniędzy poszło w błoto. Jednakże miał nadzieje, że w 2025 roku Stal oraz Motor spotkają się w finale. Najważniejsze, że już będzie święty spokój i nikt nie będzie miał wielkich pretensji - podsumowuje 74-latek.
Kolejne miesiące w Gorzowie Wielkopolskim zapowiadają się niesamowicie interesująco. Wydaje się, że wokół Stali będzie się działo naprawdę wiele, nie tylko w kwestii długu, ale też stadionu. Sam Władysław Komarnicki w rozmowie z naszym portalem na razie nie chciał komentować całej sytuacji. Zapowiedział jednak, że zrobi to, gdy już wszystko się wyjaśni.
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty