Jason Doyle wskutek kontuzji stracił prawie cały sezon, bowiem musiał bardzo szybko zakończyć swoje tegoroczne występy. Australijczyk wrócił na tor i odbył kilka treningów, a jeden z nich na torze w Częstochowie. Żużlowiec mimo wszystko zrezygnował z występu w czeskiej Zlatej Prilbie, a kilka tygodni później również wycofał się z imprez w ojczyźnie.
Niewątpliwie ostatni komunikat w sprawie stanu zdrowia Jasona Doyle'a (więcej TUTAJ) wzbudziła spory niepokój wśród fanów żużlowca, ale i przede wszystkim Krono-Plast Włókniarza Częstochowa.
- W połowie czerwca miałem operację i powrót do pełnej sprawności, to niczym jazda kolejką górską. Jak wiele osób wie, w przypadku urazów barku, w jednej chwili jest w porządku, a po chwili wracasz do punktu wyjścia. W tej chwili czuję się w stu procentach sprawny - powiedział Doyle w rozmowie z serwisem fimspeedway.com.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Hampel i Cieślak
- Dobrze, że się nie speszyłem i zrobiłem wszystko według zaleceń lekarzy. Gdyby to była złamana kość, to wróciłbym niemal natychmiast, ale kiedy wiesz, że będziesz niesprawny na motocyklu, to musisz zrobić to, co jest słuszne i upewnić się, że wszystko działa w stu procentach. Mam jeszcze kilka lat jazdy przed sobą - dodał.
Upadek Doyle'a miał miejsce pod koniec maja. Biorąc pod uwagę fakt, że do ścigania wróci on najpewniej dopiero w marcu, to uczyni to po praktycznie dziesięciu miesiącach przerwy. Oprócz powrotu do zdrowia czerpał pewne przyjemności.
- Miło było doświadczyć tyle czasu z rodziną, z moją córeczką, czego nie miałem czasu od wielu lat. Był czas robić wiele rzeczy, także na wakacje w Hiszpanii, jednak cały czas celem numer jeden jest powrót do formy - zadeklarował były mistrz świata.