Marcelina Rutkowska-Konikiewicz ze sportem jest związana od wielu lat. Już w 2010 roku zadebiutowała jako podprowadzająca podczas Speedway Grand Prix. Później przez cztery lata w tej samej roli była związana z Apatorem Toruń, jednym z najpopularniejszych i najlepszych klubów żużlowych w Polsce.
Następnie trafiła do Eurosportu, gdzie pracuje jako reporterka. To właśnie dla tej stacji przeprowadza wywiady podczas żużlowych Indywidualnych Mistrzostw Świata. Na antenie Eleven Sports prowadzi za to studia przed meczami PGE Ekstraligi – najlepszej żużlowej ligi w naszym kraju.
Teraz podejmie się zupełnie nowego wyzwania. Jak ogłoszono kilka dni temu, dziennikarka będzie pracowała przy okazji Pucharu Świata w skokach narciarskich, który ruszył w piątek. Więcej na ten temat, ale także o swoich związkach ze skokami i zakończonym sezonie żużlowym Marcelina Rutkowska-Konikiewicz opowiedziała w rozmowie z naszym portalem.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Hampel i Cieślak
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty: Można powiedzieć, że żużlowi dziennikarze pomału przejmują skoki narciarskie.
Marcelina Rutkowska-Konikiewicz, dziennikarka Eleven Sports i Eurosportu: Tak jest, bo chociażby Michał Korościel będzie w tym sezonie komentował konkursy po raz pierwszy. Wiadomo, wcześniej prowadził studio, ale teraz pojawi się w nowej roli. Odbywa się to trochę naturalnie, ponieważ w Eurosporcie transmitowane jest również Speedway Grand Prix. Jesteśmy redakcją wszechstronną i teraz zaczynamy przygodę ze skokami.
Skąd taka decyzja w pani przypadku? Szefostwo po prostu tak zadecydowało?
Propozycja wyszła właśnie od nich. Kiedy kończy się żużel, mamy dość długą przerwę i ten zimowy czas można wypełnić pracą przy skokach narciarskich. Nie będę jednak pracować przy wszystkich konkursach Pucharu Świata. Zgodnie z ustalonym grafikiem będę wyjeżdżać na jeden weekend w miesiącu. Naszą rolą jest pokazanie kuchni, ciekawych rzeczy, przekazanie atmosfery. Będziemy także rozmawiać z kibicami.
Chcemy przekazać widzom jak najwięcej informacji z miejsca wydarzeń.
W takim razie to nie będą wywiady wyłącznie ze skoczkami i nie tylko dla samego TVN-u?
Jeśli chodzi o czysto sportową, merytoryczną stronę, to tym od lat zajmuje się Kacper Merk. Ja z innymi osobami również mam trochę o sporcie mówić, ale przy okazji przekazywać różne ciekawostki, które dostrzeżemy. To będą wejścia na żywo, ale również specjalne materiały, przygotowywane z miejsc, gdzie będziemy. Będzie to można oglądać, w TVN, Eurosporcie i na platformie Max.
Kiedy w takim razie telewidzowie będą mogli zobaczyć panią po raz pierwszy?
Na początek lecę do Kuusamo, a w grudniu do Engelbergu. Potem będę w Oberstdorfie, a na koniec w marcu mam połączony wyjazd do Oslo i Vikersund.
Czyli zaczyna pani od tego, często najmroźniejszego miejsca w kalendarzu Pucharu Świata.
Dokładnie, będę mogła odwiedzić Świętego Mikołaja. Cieszę się, ponieważ nigdy nie miałam okazji być na zawodach Pucharu Świata, więc jestem bardzo ciekawa, jak to wygląda. Myślę, że te zimowe warunki będą sporym wyzwaniem, ale też interesującym doświadczeniem.
Nie jest pani kojarzona ze skokami narciarskimi. Czy to będzie całkowicie nowa dyscyplina, czy już wcześniej oglądała pani regularnie konkursy?
Skoki są dla mnie dyscypliną, którą znam od dziecka, ponieważ u nas w domu z wielką uwagą śledziło się wszystkie zawody. Tata był i ciągle jest wielkim kibicem. Pamiętam, gdy dmuchało się Adamowi Małyszowi pod narty. Dlatego sympatia do skoków zawsze była. Oglądam z zainteresowaniem konkursy i podoba mi się ten sport. Nie powiem, że jestem ekspertem, natomiast myślę, że sporo o nim wiem i w tej konwencji, w której będziemy działać, to będzie idealne połączenie.
Czyli nie musiała pani siedzieć tygodniami i robić porządny research?
Nie studiowałam specjalnie skoków narciarskich. Śledzę na bieżąco wyniki, rozumiem tę dyscyplinę. Oglądam ją od dziecka, więc mogę powiedzieć, że znam się na skokach w takim ogólnym tego słowa znaczeniu.
W takim razie idolem jest zapewne Adam Małysz?
Budzi on we mnie wspomnienia z dzieciństwa i są to sentymentalne wspomnienia. To przecież wciąż postać bardzo istotna w skokach narciarskich. Aczkolwiek Piotr Żyła, Kamil Stoch i Dawid Kubacki także są bohaterami, choć już bardziej dorosłego życia.
Przejście z żużla do skoków narciarskich lub innej dyscypliny jest trudne, czy pani wychodzi to od razu naturalnie?
Gdy patrzę na specyfikę skoków oraz żużla, zauważam bardzo dużo podobieństw. Ostatnio odsłuchałam sobie rozmowę z Igorem Błachutem, przeprowadzoną przez Piotra Karpińskiego w podcaście Eurosportu. Zwrócił on uwagę na kwestię sprzętu u skoczków narciarskich, dopasowywaniu go do danego zawodnika, detalach, które mają ogromne znaczenie, np. jak ważna jest, chociażby wkładka w bucie. Brzmi to trochę jak wszystkie niuanse żużlowe. Te małe rzeczy, o których my, "zwykli zjadacze chleba", często nie mamy pojęcia, przeważnie odgrywają ogromną rolę. Te pokrewieństwa można mnożyć, jak warunki atmosferyczne, albo specyfika torów, czy skoczni narciarskich. Jest mnóstwo podobieństw pomiędzy dwoma, wydawałoby się, zupełnie różnymi dyscyplinami.
Niektórzy mówią, że żużel to takie skoki narciarskie, tylko latem i na odwrót. Obie dyscypliny są na pewno również uwielbiane przez Polaków.
To jest dobre, że po skończeniu sezonu w jednej dyscyplinie, zaczyna się sezon w drugiej i mamy taką ciągłość. Mnie to bardzo cieszy. Przyznam, że bardzo brakowało mi sportowych emocji i pracy przy różnych eventach zimą. Teraz będzie okazja, aby tę pustkę wypełnić.
Odnoszę wrażenie, że przy skokach praca dziennikarza jest jednak trochę spokojniejsza.
Myślę, że tak. Nie ma czegoś takiego, jak park maszyn, a tam w żużlu dzieje się wiele. Tutaj jeden zawodnik wykonuje swoją próbę i potem dosyć długo czeka na kolejną szansę. Jednakże jestem ciekawa, jak to będzie wyglądało na miejscu. Być może się mylę i w skokach jest jeszcze większa intensywność, a zawodnikom coś innego spędza sen z powiek.
Zostając jeszcze przy temacie żużla, mam wrażenie, że sezon 2024 w Speedway Grand Prix, pod względem reporterskim był najciekawszy od wielu lat.
Zgadzam się i duża w tym zasługa Rafała Lewickiego, który tak wiele wie o sprzęcie i pracach, które się przy nim wykonuje. Dobrze zna wszystkich mechaników, zawodników, działaczy czy tunerów. Jest człowiekiem potrafiącym podejść do boksu i opowiedzieć, co się dokładnie w danym momencie dzieje i jakie może to przynieść skutki. Naprawdę bardzo dobrze się w tym roku bawiłam. Sama dowiedziałam się mnóstwo ciekawych rzeczy, które zmieniają sposób patrzenia na zawody.
Rafał Lewicki tak naprawdę potrafi wejść do boksu i pokazywać palcem na różne elementy motocykla. Nie ma po prostu żadnych przeszkód.
Jestem pod wrażeniem, ile jest w nim entuzjazmu, za każdym razem gdy wchodzi do parku maszyn. W trakcie zawodów wyłapuje tyle ciekawych historii, że aż szkoda, że przerwy nie trwają dłużej. Do tego nie ma absolutnie żadnych barier, by wejść do boksu zawodnika, czy na tor, czy w inne miejsca, których zwykle w transmisji nie widać. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Uważam, że to bardzo cenne pod względem przekazywania widzowi tego, co się dzieje w miejscu wydarzeń.
Z jakiego momentu w Grand Prix zapamięta pani ten sezon najbardziej?
Nie będę wyjątkowa i powiem, że była to chwila, w której Bartosz Zmarzlik przypieczętował swój piąty tytuł indywidualnego mistrza świata. Jego ogromne wzruszenie i to, jak bardzo dziękował swojej rodzinie, pokazało mi człowieka, który musi godzić swoją pracę, wyjazdy oraz presję z życiem rodzinnym, które często trochę na tym cierpi. Widok płaczącego Bartka to coś nadzwyczajnego. To pokazuje, że sportowiec zawsze jest przede wszystkim człowiekiem.
Rozmawiał Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
Aktualne składy drużyn: PGE Ekstraliga -> | Metalkas 2. Ekstraliga -> | Krajowa Liga Żużlowa ->
Skoki narciarskie w Oberstdorfie, pierwszy turniej! Oglądaj na żywo w TVN o 16:00 w Pilocie WP (link sponsorowany)