W szkole podstawowej Arkadiusz Buczyński postanowił spróbować swoich sił w piłce nożnej i dołączył do szkółki Lechii Gdańsk. Jego kariera w tym sporcie nie rozwijała się jednak najlepiej, więc zrezygnował z piłki nożnej, zdając sobie sprawę, że nie zostanie kolejnym Deyną, Żmudą czy Szarmachem.
Potem przez krótki czas trenował w klubie wioślarskim Gedania, by ostatecznie, w wieku czternastu lat, trafić do Wybrzeża Gdańsk. Jego pierwszym trenerem został Grzegorz Dzikowski, który był finalistą Indywidualnych Mistrzostw Świata w 1985 roku w Bradford.
W jednym z wywiadów dla "Tygodnika Żużlowego" Buczyński wspominał, że od początku kariery miał niewiele wolnego czasu. - Rano pobudka, później szkoła, z której trzeba było czasami "uciekać" z jednej czy dwóch lekcji, a potem treningi w klubie. Po powrocie do domu czekały mnie jeszcze obowiązki związane z budową domu.
ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców
Pierwszy rok w szkółce był dla niego czasem nauki. Buczyński wyznał, że prawdziwą jazdę na motocyklu rozpoczął dopiero w 1991 roku pod okiem Bogdana Berlińskiego. W sierpniu 1992 roku udał się do Częstochowy, gdzie zdał egzamin na licencję żużlową. Wtedy jeszcze nie spodziewał się, że tak szybko zadebiutuje w meczu ligowym.
Rywal "podarował" mu punkt
20 września 1992 roku Wybrzeże Gdańsk zmierzyło się w Toruniu z miejscowymi Apatorem w 15. kolejce Drużynowych Mistrzostw Polski. Z powodu absencji dwóch zagranicznych zawodników, Steve’a Schofielda i Marvyna Coxa, nadzieje drużyny opierały się głównie na Jarosławie Olszewskim. Buczyński również otrzymał szansę i w meczu wystąpił z numerem 7. Swoją szansę miał w siódmym biegu, zastępując Jacka Kalinowskiego.
Na starcie towarzyszyli mu Jarosław Kalinowski, a wśród rywali byli Mirosław Kowalik i Tomasz Bajerski. Jednakże Bajerski został wycofany, a na jego miejsce pojawił się Waldemar Walczak. Buczyński wystartował z czwartego pola, ale po chwili wyścig został przerwany, ponieważ Walczak zerwał taśmę startową. Sędzia wykluczył go z powtórki. Buczyński dowiózł do mety jedno "oczko". Wybrzeże przegrało jednak w Toruniu 23:67.
Po debiucie, Buczyński miał nadzieję na kolejne starty, zwłaszcza w meczach, w których Wybrzeże występowało w niepełnym składzie. Jednak tydzień po debiucie doznał kontuzji ręki podczas treningu, co zakończyło jego sezon.
Obecnie rozgrywki młodzieżowe rozpoczynają się stosunkowo wcześnie, jednak w czasach Buczyńskiego imprezy dla zawodników do 21. roku życia zaczynały się pod koniec maja lub na początku czerwca. Gdańszczanin swój pierwszy pełny sezon zaczął więc dopiero... 10 czerwca. Wcześniej został powołany na turniej Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski, ale nie wystartował w zawodach.
Szansę w lidze otrzymał 10 lipca 1993 roku, w meczu ligowym z drużyną ze Świętochłowic. Na swoim numerze 16 pełnił rolę rezerwowego, ale zaliczył dwa występy, zastępując Dominika Żebrowskiego w siódmym i czternastym biegu, zdobywając 2 punkty. W całym sezonie odjechał cztery mecze ligowe, w których wystartował łącznie w ośmiu biegach, zdobywając w sumie trzy punkty. Udział w imprezach młodzieżowych był ograniczony, ponieważ nie odbywało się ich tyle, co dzisiaj, a do wielu z nich kwalifikowali się tylko najlepsi.
To był maj... przeklęty
Buczyński nie ukrywa, że kontuzje były główną przyczyną zakończenia jego kariery. Pech towarzyszył mu w maju, kiedy to w latach 1993, 1994 i 1995 doznawał jakiejś kontuzji, które zmuszały go do przerw w startach. W 1993 roku po wypadku na treningu pauzował przez miesiąc. Rok później podczas zawodów młodzieżowych w Pile złamał łopatkę i nadgarstek, co uniemożliwiło mu dalsze starty przez dwa miesiące. W maju 1995 roku, w meczu ligowym w Rzeszowie, po dwóch defektach motocykla, doznał kontuzji barku, która zakończyła jego karierę.
- To były dla mnie bardzo trudne zawody. W dwóch pierwszych wyścigach miałem defekt motocykla. W trzecim biegu w trakcie jazdy... wypadł mi bark - wspominał wychowanek Wybrzeża Gdańsk, dodając, że na uraz nie pomagało nic - ani zabiegi laserowe, ani żadna inna terapia.
Konieczna była operacja, na którą ten się nie zdecydował, a to oznaczało koniec przygody z żużlem w roli czynnego zawodnika. - Prawdę mówiąc, to tamtej mojej decyzji żałuję do dziś - wyjawił.
Buczyński w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym" szczerze przyznał, że choć jego kariera żużlowa była krótka, to wspomnienia związane z czasem spędzonym na torze są wyjątkowo pozytywne.
- Wielu znajomych nie zna mojej krótkiej żużlowej historii, ale jak już się zdarza, to zawsze wspominam ten czas bardzo pozytywnie. Bardzo dobrze wspominam Jacka Woźniaka czy Roberta Sawinę, którzy byli dobrymi kumplami. Marek Dera to już chłopak z Gdańska, który jak ja jeździłem, to też był juniorem. Może nie trzymaliśmy się blisko, ale generalnie było wspaniale - mówił.
Arkadiusz Buczyński nie należy do grona osób, u których zakończenie kariery żużlowej oznaczało definitywny koniec z tym sportem. Wciąż można było go spotkać na gdańskim obiekcie im. Zbigniewa Podleckiego, choć od 2013 roku nie na trybunach, a w pasie bezpieczeństwa, z aparatem na szyi.
W portfolio Buczyńskiego znajduje się wiele znakomitych zdjęć. W przeszłości, wspólnie z Kamilem Brzozowskim, a później z Kacprem Gomólskim i Krystianem Pieszczkiem, próbowali odtworzyć słynną fotografię Mike'a Patricka, który leżąc na torze, uchwycił Hansa Nielsena przejeżdżającego obok niego na jednym kole. Efekty można zobaczyć poniżej.