Chcę odzyskać radość z jazdy - rozmowa z Rafałem Okoniewskim, nowym zawodnikiem Marmy Hadykówki Rzeszów

Kompletnie nieudany zeszły rok, poszukiwania nowego klubu i w końcu podpisanie kontraktu z rzeszowskimi "Żurawiami". Tak pokrótce, można by przedstawić ostatnie miesiące żużlowej kariery, Rafała Okoniewskiego. Popularny "Okoń" po prezentacji kadry klubu znad Wisłoka, udzielił naszemu portalowi wywiadu, w którym mówi o...

Piotr Rachwał: Dlaczego wybrał Pan akurat ofertę z Rzeszowa?

Rafał Okoniewski: Bo była najlepsza spośród wszystkich. Zarówno bardzo dobra pod względami finansowymi, jak i spełniająca inne wymogi. Jakie? Nie zdradzę, bowiem to już tajemnica zawodowa, zawarta między mną a klubem. Wybór padł na Rzeszów, gdyż obiecano zbudować tutaj silną drużynę, która ma powalczyć o awans do ekstraligi.

Z jakimi nadziejami i celami na nowy sezon, przychodzi Pan do klubu ze stolicy Podkarpacia?

- Miałem ciężki rok w Gorzowie, nie dane mi było odjechać wielu spotkań. Nie patrzę jednak w przeszłość, bowiem nadchodzi kolejny nowy sezon. Mam nadzieję, że w Rzeszowie uda mi się odbudować formę, może poniekąd odrodzić się i znów poczuć ten "głód" jazdy. Zdaję sobie sprawę, że moje punkty będą potrzebne, aby pomóc w awansie. W Gorzowie zatraciłem radość z jazdy, a tutaj chciałbym ją odzyskać na nowo. Wierzę, że wybór nowego klubu jest trafną decyzją i spełni się wszystko to, co zakładam.

Rzeszów i Pana miejsce zamieszkania dzieli spora odległość, czy w takim razie przeniesie się Pan do naszego miasta na stałe?

- Nie, mam zamiar dojeżdżać na każdy mecz. Rzeczywiście jest to spora odległość, ale postaram się na każdy mecz przyjechać przynajmniej dzień wcześniej. Chciałbym potrenować przed spotkaniami, bo zawsze będzie to jakaś podpowiedź odnośnie przełożeń i pomoże mi w "wyczuciu" toru.

Miał Pan okazję startować na tutejszym torze. Jak Pan go oceni?

- Owszem, kilkakrotnie jeździłem przy ul. Hetmańskiej. Tor jest bardzo długi, szeroki, jego specyfika mi odpowiada. Jednak do poznania jego tajników i kruczków będę potrzebował sporej ilości treningów i spotkań. Chciałbym jak najszybciej móc wyjechać na tor, jak tylko pogoda na to pozwoli. Chcę jak najlepiej przygotować się do nowego sezonu.

Czy rozmawiał Pan z jakimś zawodnikiem, który niegdyś reprezentował lub reprezentuje Rzeszów?

- Tak, miałem okazję przedyskutować tę sprawę z Rafałem Dobruckim. On kiedyś też jeździł w Rzeszowie i dojeżdżał na każdy mecz. Łatwo nie było, ale mówił, że wszystko da się pogodzić. Potwierdził, że klub znad Wisłoka jest poukładany i bardzo dobrze funkcjonuje, toteż była to dla mnie jakaś wskazówka, że warto wybrać tę ofertę.

Jako junior trzykrotnie zdobył Pan Brązowy Kask. Czy tamta młodzieżowa forma powróci w nowym zespole?

- W pewnym momencie człowiek się trochę pogubił. Miałem kilka nieprzyjemnych zdarzeń o których lepiej na forum publicznym nie mówić; doszły do tego kontuzje, dlatego w tym roku liczę, że limit pecha już wyczerpałem i uda mi się powrócić do solidnej jazdy, choćby takiej jak dwa lata temu w Bydgoszczy. Bo chyba gorszego sezonu od mojego ubiegłorocznego, już mieć nie można...

Na Pana twarzy widać bardzo mało uśmiechu, czy jest to spowodowane wcześniej wspomnianym brakiem radości z jazdy, czy też Rafał Okoniewski jest po prostu poważnym człowiekiem?

- Nie wiem czy jestem takim człowiekiem, nie mnie to oceniać. Na pewno ostatnie lata miałem pod górę, a przede wszystkim stracony sezon w Gorzowie. Policzyłem nawet biegi, w których wystąpiłem w tamtym roku i wyszło z tego raptem dwa mecze. Myślę, że każdy zawodnik z taką ilością startów, nie dałby rady dobrze jeździć, a tym samym wiele się uśmiechać. Bo owa radość byłaby częścią udanego sezonu, a nie kompletnej klapy... Wiem jedno, aby móc zdobywać wiele punktów nie wystarczą treningi, potrzeba walki z przeciwnikiem na torze.

W takim razie żałuje Pan podpisania kontraktu w Gorzowie Wlkp.?

- Nie, to nie jest tak, że żałuję. Kto mógł przypuszczać, że sprawy tak się potoczą? To jest sport, raz jesteś uwielbiany przez kibiców, a gdy coś nie wyjdzie to spadają na ciebie gromy. Każdy z żużlowców musi się z tym liczyć. Nie myślałem, że będę miał taki trudny sezon. Może nie dano mi też szansy regularnej jazdy, która mogłaby być swego rodzaju motorem napędowym dla mnie. To już było i minęło, teraz trzeba patrzeć w przyszłość. Udało się wejść do ekstraligi z Bydgoszczą, to wierzę, że z Rzeszowem też się uda, a ja będę miał spory w tym udział.

No właśnie, odejście z Gorzowa spowodowane było tylko słabym sezonem w Pana wykonaniu czy może doszły do tego spory z tamtejszymi działaczami?

- W ekstralidze o punkty jest bardzo ciężko, toteż nie było sensu odbudowywać formę na słabych podwalinach. Lepiej zbudować coś na silnych fundamentach i w lidze niżej. Takie perspektywy widzę w Rzeszowie.

No właśnie, wymagania stawiane przez kibiców i sterników klubu są spore. Czy poradzi sobie Pan z tą presją?

- Muszę, bo podpisałem już kontrakt i teraz to już "pozamiatane" (uśmiech). Wierzę, że damy radę, gdyż mamy naprawdę bardzo dobry zespół. Oby omijały nas kontuzje, a resztę zweryfikuje tor.

Przed nami Święta Bożego Narodzenia. Czego, by Pan sobie życzył pod choinką jeśli chodzi o prezenty żużlowe?

- Tak jak wcześniej wspomniałem to przede wszystkim zdrowia, bo to najcenniejsze. Obym nie złapał żadnej kontuzji, a nowy sezon niech będzie powtórką sprzed dwóch lat z Bydgoszczy.

Dziękuję za rozmowę.

- Ja również dziękuję, a z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku chciałbym złożyć wszystkim kibicom serdeczne życzenia, wszelkiej pomyślności, zdrowia i spełnienia marzeń! Do zobaczenia w przyszłym roku na torze!

Komentarze (0)