Jeszcze po pierwszej kolejce PGE Ekstraligi nastroje wokół Krono-Plast Włókniarza Częstochowa nie były wesołe. Podopieczni Mariusza Staszewskiego przegrali na własnym torze z Bayersystem GKM-em Grudziądz 39:51. To potwierdzało kłopoty drużyny z meczów sparingowych. Później jednak nastąpiła przemiana. Lwy co prawda mają "tylko" dwa punkty w tabeli, ale swoją postawą na torze zasługują na uznanie.
Kluczowym zawodnikiem w talii trenera Staszewskiego jest Piotr Pawlicki. W poprzednich latach z sezonu na sezon wychowanek Unii Leszno spisywał się coraz słabiej. Był uważany za żużlowca nierównego, którego trudno nazywać liderem. Po przejściu do Włókniarza młodszy z braci Pawlickich jest jak odmieniony.
ZOBACZ WIDEO: Wiktor Lampart bez ogródek. To dlatego nie ma go w Toruniu
- Widać, że Piotr znalazł coś w sprzęcie. To może być główna przyczyna zdecydowanie lepszych wyników. Ewidentnie ma kilka silników, które spisują się bardzo dobrze i wiem, że sam to podkreślał. A jeśli te kwestie są poukładane, to później łatwiej odnaleźć się na torze. Cieszę się z postawy, którą prezentuje, bo jeździ jak za dawnych lat i po prostu przyjemnie się na niego patrzy. Zresztą jego brat Przemek jest liderem Falubazu i też nie można się do niego przyczepić - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jan Krzystyniak, były żużlowiec i menedżer.
Piotr Pawlicki do spółki z Jasonem Doyle'em ciągnie zespół Włókniarza. Krzystyniak na tę myśl się uśmiecha, nawiązując do swoich słów sprzed kilku tygodni.
- Jazda zawodników Włókniarza z naciskiem na Pawlickiego i Doyle'a obala moje prognozy przedsezonowe. Wskazywałem częstochowian jako drużynę, która spadnie z PGE Ekstraligi. Opierałem to na wynikach w poprzednich rozgrywkach, ale też sparingach. Widzieliśmy również, że pierwszy mecz z Grudziądzem kompletnie Włókniarzowi nie wyszedł. Później jednak stało się coś niesamowitego - podkreśla nasz rozmówca.
Doyle (średnia 2,23 pkt/bieg) i Pawlicki (śr. 2,13 pkt/bieg) są zawodnikami sklasyfikowanymi obecnie wśród dziesięciu najskuteczniejszych jeźdźców PGE Ekstraligi. Inni też dokładają cenne punkty. Po pierwszej kolejce ligowej wszystko ruszyło u "Lwów" do przodu.
- Jestem zaskoczony. Zazwyczaj na poprawę dyspozycji potrzeba trochę czasu, a Włókniarz po fatalnym meczu z GKM-em pojechał do Lublina i zachował kontakt z mistrzem Polski przez całe spotkanie. Od tamtego czasu częstochowianie utrzymują wysoką formę. Szkoda trochę ostatniego pojedynku w Toruniu, bo porażka była minimalna. Jak patrzyłem, co robią tam Doyle i Pawlicki, to przecierałem oczy ze zdumienia. - ocenia Krzystyniak.
- Pracowałem w przeszłości w Częstochowie trzy lata, więc tym bardziej cieszę się z takiej walki ze strony zawodników tego klubu. Jak do tego dojdzie jeszcze więcej punktów meczowych, to i sytuacja w tabeli będzie spokojniejsza - kończy.
Teraz przed podopiecznymi Mariusza Staszewskiego pojedynek, w którym będą faworytem. Zmierzą się bowiem z Innpro ROW-em Rybnik. Ten mecz odbędzie się w niedzielę (11 maja) o godz. 19:15.