Michał Sasień, jak sam wytłumaczył na antenie Eleven Sports - ze względu na szacunek do organizatora meczu Betard Sparta Wrocław - Krono-Plast Włókniarz Częstochowa zdecydował się na przeprowadzenie ekstraordynaryjnej próby toru z udziałem czterech zawodników - dwóch ze strony Sparty i dwóch przyjezdnych. W tym gronie znalazł się Piotr Pawlicki, który po swoich przejazdach kiwał głową, dając do zrozumienia, że w piątek nie uda się rozegrać meczu PGE Ekstraligi.
- To był fragment toru, ale bardzo istotny, bo to wejście w łuk. Było bardzo przyczepnie, a dodatkowo zaczęło się to rozwalać i trudno było jechać poprawnie. Kiedy ktoś przed nami przymknie gaz, to nie ma kontroli nad motocyklem, który jedzie prosto. Staraliśmy się, spróbowaliśmy, wyjechaliśmy. Jednak już na obchodzie wiedziałem, że będzie to ciężka próba i nie myliłem się - skomentował w telewizji Eleven Sports Piotr Pawlicki.
ZOBACZ WIDEO: Kolejny zawodnik nie mógł wystartować w IMP. Zdradził, co się stało
Leszczynianin przyznał, że wyścigi mogłyby się kończyć na wejściu w pierwszy wiraż, co oznaczałoby sporą liczbę upadków. Jak sam dodał - w innych krajach też nie udałoby się przeprowadzić takiego meczu, bo są pilnowane kwestie bezpieczeństwa.
- Słuszna decyzja, bo ten tor był bardzo trudny. Ten pierwszy wiraż był nieprzejezdny, samemu można było sobie obierać jakąś ścieżkę i przejechać na pół gazu - mówił z kolei trener Krono-Plast Włókniarza Mariusz Staszewski.