Marek Cieślak dziś jest na żużlowej niemalże emeryturze, bowiem jego aktywność w czarnym sporcie ogranicza się do roli eksperckiej. Przez ostatnie lata nie nudził się jednak - był trenerem kilku klubów, ale przede wszystkim także selekcjonerem reprezentacji Polski. Z kadrą miewał wzloty i upadki, ale zdecydowanie bardziej pamięta się te lata, które kończyły się sukcesami.
Jednym z takich momentów jest Drużynowy Puchar Świata w 2009 roku. Na obiekcie im. Alfreda Smoczyka w Lesznie nic nie wskazywało na to, że Biało-Czerwoni mogą usłyszeć hymn narodowy. - To był wyjątkowy turniej. Przegrywaliśmy, przyszedł deszcz i musiałem "oszukać" drużynę. Wszyscy chcieli przerwać zawody, ale ja nie, no bo jak skoro przegrywamy. Namówiłem Rosjan, aby też się nie zgodzili. Zrobiliśmy koalicję i pojechaliśmy dalej. A Tomasz Gollob też kazał przerywać - opowiada Cieślak w programie "Home Track" realizowanym przez Mateusza Kędzierskiego.
ZOBACZ WIDEO: Ważny apel Jacka Frątczaka. Chodzi o Daniela Kaczmarka
- A my mieliśmy sześć biegów i cztery razy pierwsze pole. I mówię im: "My dziś to wygramy". Przekonywałem ich, ale jeszcze mówiłem Kasprzakowi, że musi puścić Crumpa. On prowadził, zszedł do krawężnika, Crump świętuje, a ja wtedy Jarka Hampela jako jokera. Nie wygrał, bo wyprzedził go Lindbaeck, ale zrobiliśmy cztery punkty i za chwilę Jarek znów wygrał - dodaje były selekcjoner.
O losach trofeum, którego patronem jest Ove Fundin, decydowała ostatnia gonitwa. A w niej Tomasz Gollob zmierzył się z miejscową legendą Leigh Adamsem. - W ostatnim biegu Kasprzak pożyczył Gollobowi motocykl. Denerwował się tylko, aby ten sprzęt "nie stanął". Gollob zamykał gaz po deszczu, ale on na tym sprzęcie wygrał start, nie zamknął gazu w drugim łuku i wiedziałem, że on to wygra. I kto był bohaterem? Najlepszy był Hampel, ale Gollob zebrał splendor - wspomina Cieślak.
Konflikt z Tomaszem Gollobem
Marek Cieślak z Tomaszem Gollobem nie tylko odnosili sukcesy, ale miewali też momenty, które trwale zapisały się w historii po tej negatywnej stronie. Szczególnie mocno w pamięci kibiców utkwił turniej DPŚ w 2013 roku. Gollob przyjechał do Częstochowy poobijany po wypadku na motocrossie, a w Świętym Mieście padało. Mistrz świata chodził obolały.
Cieślak wpadł na pomysł, by w jego miejsce wstawić Patryka Dudka, a Gollobowi dać czas na regenerację i desygnować go do boju w pełni zdrowego w finale w Pradze. - I wtedy zrobiło się piekło. [...] Tak jak dzisiaj z Lewandowskim. To są mistrzowie, którzy tak naprawdę nie potrafią się podporządkować, tylko mają swoje prawo. [...] To była dziecinada. Nie rozmawialiśmy kilka lat ze sobą - on miał żal do mnie, a ja do niego - opowiada Cieślak.
I choć bydgoszczanin początkowo zaakceptował decyzję Cieślaka, to ku zaskoczeniu wszystkich - po dwóch godzinach... zrezygnował z kadry. Częstochowianin nie ukrywa, że ówczesny lider reprezentacji Polski popełnił błąd, że pojechał do domu. Turniej odwołano, a na drugi dzień Biało-Czerwoni na dobrze przygotowanym owalu rozjechali Australijczyków, Łotyszy i Rosjan.
- Piotrek Baron mówił, że wszyscy są mądrzy, ale który by powiedział wtedy Gollobowi, że nie pojedzie. Całe szczęście, że wygrałem, bo by mnie rozstrzelali i dopiero by na mnie naskoczono - mówi Cieślak.
W programie "Home Track" Marek Cieślak opowiedział także o rezygnacji z prowadzenia reprezentacji narodowej, powspominał czasy, kiedy sam jeździł na żużlu, ale były też tematy klubowe, jak chociażby praca w Sparcie Wrocław i Włókniarzu Częstochowa. A to tylko część z wielu poruszonych wątków.