Maciej Oszuścik: Po pięciu latach startów w bydgoskiej Polonii zdecydowałeś się powrócić do Grudziądza. Co było tego powodem?
Krzysztof Buczkowski: W Bydgoszczy spędziłem pięć bardzo dobrych lat. Wiele się nauczyłem, nabrałem doświadczenia, poznałem mnóstwo wspaniałych osób, sponsorów, którym bardzo dziękuję za okazaną pomoc. W Polonii były różne chwile, te złe jak spadek z drużyną, ale i też dobre - powrót do Ekstraligi. Każdy zawodnik w swojej karierze zmienia kluby. W tym roku również i ja tak zrobiłem. Rozstałem się w przyjacielskich kontaktach z tamtejszymi działaczami i kibicami. Nigdy nie wykluczam powrotu do Bydgoszczy. Sezon 2009 nie był moim wymarzonym, nie osiągnąłem wyników jakie by mnie satysfakcjonowały i dlatego uważam, że czasami trzeba zrobić krok w tył, aby później pójść dwa do przodu. Mam nadzieje, ze również zmiana otoczenia wpłynie korzystnie na mnie.
To właśnie w Grudziądzu stawiałeś swoje pierwsze kroki. Jakie to uczucie powrócić na "stare śmieci"?
- Na to pytanie do końca będę mógł odpowiedzieć po zakończeniu sezonu, gdyż nie wiem jak to będzie. Jestem nastawiony pozytywnie. Na tych "starych śmieciach" mam rodzinę, mieszkanie, warsztat, znajomych. Także prywatnie na pewno jest bardziej komfortowo niż na "obczyźnie", a sportowo się okaże.
Co się zmieniło w Grudziądzu, od sezonu 2004, kiedy po raz ostatni raz byłeś zawodnikiem GTŻ-u?
- Uważam, iż podejście klubu do zawodników stało się bardziej profesjonalne. Zarząd zbudował świetny zespół, który może dużo osiągnąć. Z zarządem GTŻ-u współpracuje mi się bardzo dobrze i nie mam żadnych zarzutów. Mam nadzieje, iż będzie tak cały czas.
Czy te pięć lat startów w Polonii sprawiło, że do Grudziądza wracasz jako w pełni ukształtowany zawodnik?
- Sądzę, iż zawodnik uczy się całą swoja karierę. W Polonii miałem możliwość startowania z najlepszymi na świecie i sporo się od nich nauczyłem. Nie boję się nowych wyzwań. Nauczyłem się też większej cierpliwości i spokojniejszego podejścia do każdych zawodów, a także tego, iż trzeba walczyć do ostatnich metrów i nigdy się nie poddawać, bo tylko wtedy jest się zwycięzcą.
Jak wspominasz pobyt w Polonii Bydgoszcz?
- To pytanie pada w każdym wywiadzie, wiec jeszcze raz podkreślę, iż spędziłem w Bydgoszczy pięć wspaniałych lat. Niczego nie żałuję i jestem dumny z tego, iż mogłem startować w tym klubie.
W Grudziądzu zbudowano solidny zespół. Oprócz ciebie do zespołu dołączyli Tomasz Chrzanowski oraz Davey Watt. Jak oceniasz tych zawodników?
- Staram się nigdy nie oceniać kolegów z toru, gdyż nie ja od tego jestem. Osobiście mogę ocenić siebie i swoje poczynania na torze oraz sobie wystawić ocenę.
Na jaki wynik stać zespół GTŻ-u w sezonie 2010?
- Mam nadzieję, że na bardzo dobry. Realnie patrząc, to pierwsza czwórka jest w naszym zasięgu, a później to każdy wynik jest możliwy.
Kto będzie najgroźniejszym rywalem GTŻ-u?
- Każdy zespół jest groźny. Ja do wszystkich spotkań będę przygotowywał się na 100 proc., gdyż to jest sport, a sport bywa przewrotny i nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć oraz jaki będzie wynik.
W sezonie 2010 będziesz startował także w lidze duńskiej oraz angielskiej. Jak zamierzasz to pogodzić?
- W lidze duńskiej jestem zawodnikiem kategorii A, zmiennikiem Bjarne Pedersena, wiec nie będę miał zawodów co tydzień. W lidze angielskiej mecze są rozgrywane w różne dni tygodnia. Najważniejsza jest dobra logistyka, którą myślę, że mam. Po spotkaniu w lidze polskiej, będę miał samolot do Anglii i tam mecze od poniedziałku. Środa - liga duńska i następnie powrót do Polski lub Anglii. Jeżeli się chce, to wszystko można pogodzić.
Po trzech latach zdecydowałeś się powrócić do Elite League, gdzie będziesz reprezentował zespół Peterborough Panters. Skąd decyzja o powrocie na angielskie tory?
- Angielskie tory to przede wszystkim doskonała lekcja techniki żużlowej. Uważam, iż tylko regularne starty pozwalają utrzymać formę i dlatego zdecydowałem się na ligę angielską. Przy okazji jeszcze raz dziękuję Zenonowi i Krystianowi Plech za pomoc w znalezieniu klubu.
Dlaczego zrezygnowałeś z ligi szwedzkiej?
- Niestety ligę szwedzką dotknął kryzys. Kluby wycofały się z rozgrywek, nie są wypłacalne i dlatego w tej lidze zabrakło dla mnie miejsca. W Szwecji w trakcie sezonu są okienka kontraktowe, pierwsze jest w kwietniu, wiec może wtedy coś się wyklaruje.
Jakie masz cele indywidualne i drużynowe na sezon 2010?
- Prezentować równą, wysoką formę przez cały sezon w ligach, których startuję. Indywidualnie byłbym zadowolony z finału IMP i chciałbym osiągnąć dobry wynik w krajowych eliminacjach do IMŚ. Nie chcę nic więcej mówić, aby nie zapeszyć. Ważne jest też to, aby cało i zdrowo odjechać sezon, bo gdy nie ma zdrowia, to nic nie można zrobić.
Jaki park maszyn będzie miał do dyspozycji Krzysztof Buczkowski?
- Polska i Anglia po dwa kompletne motory, to tak na początek. (uśmiech)
Czy chciałbyś coś przekazać grudziądzkim kibicom?
- Liczę na Waszą dużą frekwencje na stadionie, ale nie tylko grudziądzkim, wsparcie i miłą atmosferę na meczach, ale też po nich (śmiech). Ze swojej strony obiecuję dać z siebie jak najwięcej i zrobię wszystko, by was nie zawieść. Jako drużyna postaramy się stworzyć monolit, który będzie funkcjonował jak szwajcarski zegarek. Do zobaczenia w sezonie 2010!