Żużel. Patrick Hansen: Odnoszę wrażenie, że niektórzy ucieszyli się z moich niepowodzeń

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Patrick Hansen
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Patrick Hansen

Patrick Hansen wygrał pierwszy wyścig w polskich rozgrywkach ligowych po strasznej kontuzji kręgosłupa. - Po wypadku nie ma ani śladu. Odzyskam formę i będę tak samo dobry, jak wcześniej. Jeśli tyko dostanę szansę - mówi nam zawodnik.

W sierpniu 2023 roku społeczność kibicowska zamarła, gdy Patrick Hansen w meczu ligowym w Ostrowie Wlkp. stracił panowanie nad motocyklem i z impetem uderzył o drewnianą część bandy. Na skutek przerażającego wypadku doznał urazu kręgosłupa i stracił czucie w nogach. Istniała groźba, że nigdy nie będzie samodzielnie chodził.

Ostatecznie dzięki uporowi pomyślnie przeszedł proces rehabilitacji, a rok później wrócił do ścigania. W piątek na domowym torze właśnie przeciwko ostrowianom wygrał swój pierwszy wyścig w polskich rozgrywkach ligowych od chwili feralnej kontuzji. I zapowiada, że to dopiero początek.

ZOBACZ WIDEO "Oszukali mnie, zawodników i kibiców. Mogło dojść do katastrofy". Ślączka grzmi po aferze!

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Jak smakuje pierwsze zwycięstwo w Metalkas 2. Ekstralidze po tak poważnym urazie?

Patrick Hansen, żużlowiec H.Skrzydlewska Orła Łódź: Bardzo przyjemne uczucie. Przeszedłem długą drogę. W samym meczu najadłem się stresu. Nie jest łatwo przystępować do ścigania pod koniec zawodów. Na treningach spisywałem się dobrze, ale z każdym kolejnym wyścigiem tor się zmienia, co stanowi dodatkowe wyzwanie.

Pana powrót do ścigania może inspirować i udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych. Po kontuzji nie ma ani śladu?

Na pewno moja sylwetka się delikatnie zmieniła. Miałem pewną przewagę, ze względu na specyficzny styl. Pozwalał mi wypuścić motocykl na wyjściu z łuku i prostować maszynę. Teraz moja postawa jest bardziej defensywa, co widać, ale cały czas nad tym pracuję i czynię widoczne postępy.

Więc nie doskwiera panu żaden ból?

Już od dawna. Właściwie on mi towarzyszył tylko przez pierwsze dwa tygodnie po wypadku i odpuścił. Potem brakowało mi jedynie siły, ale sukcesywnie nabieram jej z każdą chwilą. Oczywiście wcześniej musiałem wrócić do pełni sprawności. To napawa optymizmem. Będzie dobrze.

Czuje pan, że może odzyskać dawną formę?

W tej chwili tak uważam. Zdobyłem trzy punkty w minionym spotkaniu, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Niemniej wyglądam bardzo dobrze na treningach. Dzień wcześniej wygrywałem z kolegami z drużyny. Ani razu nie zakończyłem odsłony na ostatnim miejscu. Odzyskuję regularność. Jeżdżę w kontakcie, co wychodzi mi coraz lepiej. Potrzebuję startów. Wszystko wraca do normy.

Czwartkowy mecz mógł być dla pana wyjątkowy ze względu na rywalizację ze swoją byłą drużyną. Pojawił się sentyment?

To są zawsze miłe pojedynki. Moje myśli krążyły natomiast wokół innych zagadnień. Byłem w pełni skupiony na zadaniu do wykonania.

Sensacyjnie zdziesiątkowana kontuzjami Moonfin Malesa wysoko pokonała H.Skrzydlewska Orła. Pan nie miał na to wpływu, bo pojawił się w meczu bardzo późno. 

Niestety, a chciałbym mieć i dostać szansę wcześniej. Ostrowianie zawsze byli groźną drużyną, która potrafiła zaskoczyć. Wydaje mi się, że w ich szeregach jest dużo luzu, co bardzo pomaga. Z kolei my popełniliśmy dość dużo błędów na trasie, szczególnie przy rozegraniu pierwszego łuku. W żużlu wiele czynników wpływa na końcowy wynik, począwszy od detali. To się na nas zemściło.

Gdyby dostawał pan szanse od początku, wynik meczu mógłby być inny?

Tak nie mogę powiedzieć. Przegraliśmy bardzo wysoko. Nie zamierzam robić z siebie bohatera i powiedzieć, że ze mną od pierwszej serii startów byśmy wygrali te zawody. Czułem się gotowy i mogłem pojawić wcześniej. Nie musiało to jednak wpłynąć na rezultat spotkania. Chłopacy się męczyli od początku. Trudno byłoby odwrócić losy tak jednostronnego meczu.

W wywiadzie dla telewizji powiedział pan, że pierwszy raz w karierze o ewentualnym występie zdecydował rzut monetą. To brzmi kuriozalnie.

No niestety wylądowała na niewłaściwej stronie. Cóż mogę powiedzieć. Jestem zawodnikiem. Muszę szanować to, co każe mi robić sztab szkoleniowy. Nie z każdą decyzją się zgadzam, co nie zmienia faktu, że powinienem dalej wykonywać swoją pracę najlepiej, jak tylko potrafię. Mam nadzieję, że zwycięstwo dało niektórym sygnał - na Patricka Hansena warto stawiać. Nie zamierzam tworzyć kontrowersji. Szanuję wszystkich i robię swoje.

W klubie tłumaczono tą decyzję chłodną oceną sytuacji. Uważano że nie jest pan gotowy, by zakładać rywali tuż za startem. 

Nie zgadzam się z taką opinią, bo na treningach były biegi, w których musiałem się trochę namęczyć i jeździć w kontakcie z chłopakami. Wychodziłem z nich obronną ręką. Szkoda, że nikt nie zwraca uwagi na wyniki ligi niemieckiej. W niej jechałem nawet 6-7 razy, rywalizując z solidnymi żużlowcami, punktując przy tym zadowalająco. Tylko, gdy dostajesz szanse od początku, jest łatwiej od dobry wynik. Człowiek się rozgrzeje i lepiej zaadaptuje do warunków. Z kolei wskakując do składu na sam koniec, jestem bardziej sztywny na motocyklu.

Czuje się pan niedoceniony?

Mam po prostu nadzieję, że w następnym meczu dostanę szansę od początku. Może popełniłem błąd, jadąc do Szwecji i Danii, gdzie są bardziej wymagające tory i wypadłem blado. Niemniej przed kontuzją także nie brylowałem na tamtejszych owalach. Odnoszę wrażenie, że niektórzy ucieszyli się z moich niepowodzeń w Skandynawii. Dzięki temu mogli obrać wygodną dla siebie narrację, że nie potrafię jeździć na żużlu. Na szczęście powoli udowadniam, że się mylili. Chciałbym rozwiać wątpliwości, że to nie jest żaden przytyk do osób pracujących w klubie. Opisuję jak myślą niektórzy kibice i inne osoby ze środowiska.

Zapewne wielu sceptyków nie dawało panu szans, by wrócić do ścigania i punktować. Jakie to uczucie pokazać, że nie mieli racji? 

Czułem też duże wsparcie. Rzesza ludzi mnie skreślała, ale nie brakowało także kibiców prezentujących zupełnie odmienną postawę. Zapewniam, to jeszcze nie jest koniec. Zdaję sobie natomiast sprawę, że dopóki nie będę robił kompletów, dopóty znajdą się jednostki, które będą mnie krytykowały. Ludzie niestety są różni. Nie zważam na to i dalej robię swoje.

Podobno na treningach wygrywa pan rywalizacje z kolegami. Dlaczego więc nie dostaje szans od początku zawodów?

O to lepiej zapytać trenera. Nic nie mogę poradzić. Zgłaszam gotowość i miejmy nadzieję, że to zaprocentuje. Podkreślę raz jeszcze. Szkoda, że niemiecka liga jest nieznana. Ścigałem się tam na przykład Mikkelem Andersenem i Williamem Drejerem. Nie brakowało chłopaków, którzy fajnie jeżdżą i trzymają gaz. Gdybym nie potrafił jeździć na żużlu i zakładać zawodników, nie wywalczałbym w Niemczech dwucyfrowych zdobyczy.

Czuje pan żal do sztabu szkoleniowego? Niesprawiedliwość?

Staram się na to nie patrzeć w ten sposób. Jest trudno, ale każdy jest kowalem swojego losu. Wiem, że potrafię jeździć, nie zapomniałem tego. Wiele osób mnie wspiera. W parku maszyn na różnych meczach i treningach podchodzą do mnie żużlowcy i chwalą. Mówią, że moja jazda wygląda fajnie. Nie brakuje głosów, że nie powinienem kończyć kariery. Tylko teraz nie wszystko jest w moich rękach.

Żużlowiec musi zarabiać, żeby jeździć dobrze, inwestować w sprzęt. Najwyższe wynagrodzenia są za rywalizację w lidze polskiej. 

To żadna tajemnica. Ten rok jest bardzo ważny. Należy sobie zwizualizować jedną rzecz, choć mówię o tym niechętnie, bo nie lubię się żalić. Nawet jeśli teraz wskoczę do składu i zacznę robić komplety, i tak będę stratny, biorąc pod uwagę wkład własny na przygotowanie do sezonu. Nie mówimy o małych środkach. Pieniądze nie są dla mnie priorytetem, jednak jak dla każdego żużlowca, są po prostu niezbędne. Jeśli uda mi się pod koniec sezonu odjechać kilka przyzwoitych spotkań, będę przynajmniej miał coś na stole na przyszły rok. I o to walczę. Dlatego chcę startować jak najwięcej, z jak najlepszym skutkiem.

Co jeśli szans będzie nadal jak na lekarstwo? Taka sytuacja może pana zmusić do zakończenia kariery?

Obawiam się, że jeśli nie zostanę zatrudniony na przyszły rok, nie otrzymam gwarancji startów w jakimś klubie, powiem pas. Nie chcę tego, ale rzeczywistość jest nieubłagana. Musi się znaleźć chętny, który będzie mi w stanie zapłacić. Kocham żużel, ale nie mogę robić tego charytatywnie i dokładać do interesu. Bardzo chciałbym jeździć dalej. Niemniej pewnych rzeczy nie przeskoczę. Dlatego ten rok jest dla mnie niezwykle istotny.

Rozważą pan jazdę ligę niżej?

Nie chciałbym tego robić. Tam też dobrze płacą, ale to byłby dla mnie pewien cios. Mimo wszystko wiem, co sobą prezentuję, i że mogę wygrać z żużlowcami rywalizującymi na zapleczu najlepszej żużlowej ligi świata. Dlatego liczę, że ktoś da mi szansę w Metalkas 2. Ekstralidze. Na pewno stać mnie, by odpłacić się bardzo dobrą jazdą.

Pod warunkiem, że ktoś we mnie uwierzy. Zrobię wszystko, by dalej ścigać się na żużlu. Niemniej jeśli nie będzie mi to dane, trudno. Trzeba żyć dalej. Na szczęście to nie jest jedyna rzecz, na której się znam i mogę zarabiać także w inny sposób. Chciałbym natomiast robić to, co najbardziej lubię. I poruszyć jeszcze jeden wątek.

Mianowicie?

Jestem wdzięczny za każdy start i możliwość samorealizacji, za co dziękuję klubowi i wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Przede wszystkim teamowi, sponsorom i kibicom. A w szczególności rodzinie. Ona daje mi siłę i napędza, by przekraczać kolejne granice w drodze na szczyt.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (9)
avatar
umiarkowany
27.07.2025
Zgłoś do moderacji
10
1
Odpowiedz
nie poddawaj się Patrick. Jesteś coraz bliżej swego celu. Są ludzie, którzy trzymają za Ciebie kciuki. Jesteś fajnym, pozytywnym człowiekiem. Jeździć też potrafisz. Rób dalej swoje, a jeszcze b Czytaj całość
avatar
Józef B
27.07.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
instruktor jazdy na żużlu rzuca monetą ? 
avatar
Józef B
27.07.2025
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
W tym klubie Patryk jeszcze wiele rzeczy Cię zaskoczy 
avatar
mickemick
27.07.2025
Zgłoś do moderacji
9
0
Odpowiedz
Przykre ze to jakis Konikiewicz, dyrektor sportowy decyduje kto i kiedy ma jechac... 
avatar
przecieżtoja
27.07.2025
Zgłoś do moderacji
6
2
Odpowiedz
Trzeba było siedzieć w Ostrowie,a nie rwać się do Gorzowa. ROW też Cię wypożyczył do klubu w którym startujesz albo nie, bo tak wyszło z rzutu monetą. Niemniej życzę powodzenia,bo masz smykałkę Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści