Finały eliminacji rządzą się często swoimi prawami. Dla Andrzeja Lebiediewa szczęśliwy był właśnie ten rozegrany 9 sierpnia w duńskim Holsted, choć nie zaliczył on najlepszego początku zawodów, na inaugurację zdobywając tylko jeden punkt. W kolejnych czterech startach stracił z kolei tylko jedno "oczko", dzięki czemu zakończył zmagania w czołowej czwórce.
Łotysz nie miał częstych okazji do wcześniejszych startów na obiekcie w Holsted, rywalizował tam jednak w bieżącym sezonie, choć warunki wówczas były zgoła odmienne od tych, w których rywalizowano walcząc o awans do cyklu SGP.
ZOBACZ WIDEO: Najbardziej niestabilny zawodnik PGE Ekstraligi? Zdradza powody nierównej formy
- Startowałem w Holsted wcześniej w tym sezonie, na wiosnę w lidze duńskiej, ale wtedy był zupełnie inny tor. Miało to miejsce już chwilę temu, było zimno i trochę mokro. Tym razem mieliśmy pogodę letnią. Fajnie, w słońcu odjechaliśmy te zawody - sprytnie i szybko. Możemy się cieszyć. Niektóre wyścigi były ciekawe, a ten turniej mógł się podobać - mówił Andrzej Lebiediew w rozmowie z WP SportoweFakty.
Przed rokiem czuł się wyjątkowo
Łotysz zwrócił uwagę na fakt, że w tego typu ważnej rywalizacji jednodniowej w każdym wyzwala się dodatkowa motywacja i energia.
- Jak już wspominałem, w tych zawodach wszyscy jadą nieco agresywnie. Nie byłem pierwszy raz w Challenge’u. Chłopacy są wtedy bardziej naładowani, ja też (uśmiech). Buzuje w nas wówczas taka pozytywna adrenalina i nieco sportowej złości. To było widać u każdego zawodnika - dodał.
Lebiediew w poprzednich latach często występował w SGP Challenge, jednak dopiero pierwszy raz udało mu się uzyskać awans do serii w ten sposób. Dwa lata temu dostał stałą "dziką kartę", a przed rokiem awansował tam jako mistrz Europy. Tym samym drugi raz z rzędu awans wywalczył samodzielnie. Dla zawodnika ważne jest, że nie musi on po raz kolejny liczyć na czyjąś przychylność.
- Z pewnością tak, choć przez to trochę mniej będzie "pisaniny" dla was - dziennikarzy (uśmiech). W zeszłym roku cieszyłem się, że dostałem się do Grand Prix po raz pierwszy samodzielnie. Było to dla mnie jeszcze ważniejsze, bo zrobiłem to z pucharem za mistrzostwo Europy. To był podwójny powód do radości. Teraz ponownie awansowałem samodzielnie, właśnie przez Challenge. Każdy wiedział, o co jedzie, dlatego było to również ciężkie zadanie - podkreślił.
Mógł nadal walczyć o medal
Awans do cyklu SGP z Holsted to kolejny z dobrych występów Łotysza w ostatnim czasie. Na początku sierpnia zajął on trzecie miejsce w turnieju serii w Rydze, a było to jego drugie podium w tym sezonie. Do tego dołożył kilka występów w półfinałach, czym coraz mocniej podkreśla on swoją obecność w żużlowej elicie.
- Sądzę, że kibice dobrze oceniają moją jazdę. Nie wyszły mi rundy w Manchesterze. Wydaje mi się, że nadal mógłbym walczyć o medal, jeśli tam pojechałbym na swoim tegorocznym poziomie. W dwóch turniejach zdobyłem wówczas tylko pięć punktów. Kompletnie zawaliłem te imprezy i to kosztowało mnie dużą stratę do strefy medalowej. Uważam jednak, że w tym roku udowadniam, że nadaję się do walki z najlepszymi - dodał.
Lebiediew w tym sezonie prezentuje się naprawdę dobrze, przez co po ośmiu rundach zmagań w SGP zajmuje wysokie, szóste miejsce. To też nie jest bez znaczenia, bo jeśli utrzyma się on w czołowej siódemce, gwarantującej nominalne występy na przyszły rok, skorzysta na tym piąty w Holsted Michael Jepsen Jensen. Duńczyk tym samym jest teraz chyba największym fanem Łotysza w serii.
Chciałby jak najszybciej "rozbić bank"
- On może być pewny, że zrobię wszystko, aby dalej notować dobre wyniki, bez odpuszczania. Będzie miał komu kibicować, a sam postaram się ze wszystkich sił, żeby po tym nieszczęśliwym biegu Michaela (sędzia Artur Kuśmierz wykluczył Duńczyka po upadku Jana Kvecha - przyp. red.), ten los po prostu się dla niego odwrócił, pozytywnie i z uśmiechem. Zrobię wszystko, żeby on dostał się do Grand Prix - zapewnił nasz rozmówca.
Ostatnie dwie odsłony tegorocznej rywalizacji o Indywidualne Mistrzostwo Świata odbędą się we Wrocławiu i Vojens. Czego można się spodziewać w występach Łotysza na zakończenie serii, gdy ma on już zapewniony udział w przyszłorocznych zmaganiach?
- Teraz nie mam obciążenia. Jadę tam zatem po prostu wygrać i tyle. Będę się bawił i chciałbym zwyciężyć w każdej z ostatnich dwóch rund. W zeszłym roku po turnieju w Rydze mówiłem, że liczę w końcu na awans do finału. To udało się w Vojens. W tym moim celem było trafienie na "pudło" i zrobiłem to już dwa razy. Chciałbym zatem jeszcze w tym sezonie "rozbić bank" i wygrać swoją pierwszą rundę. To byłoby spełnienie moich marzeń i wtedy byłbym zadowolony z tego sezonu. Czego mogę więcej chcieć? - zakończył rozmowę z WP SportoweFakty Andrzej Lebiediew.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty