Życie Grzegorza Zengoty to bez wątpienia gotowa historia na książkę lub film o upadkach, wzlotach i ogromnej determinacji, która pozwala mu nadal robić to, co kocha - zawodowo uprawiać żużel. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że nie będzie to możliwe. Teraz cieszy się kolejnymi wygranymi biegami, a 29 sierpnia świętuje swoje 37. urodziny.
Sezon 2019 miał być kolejnym w karierze zielonogórzanina. Po roku spędzonym w swoim macierzystym klubie przeniósł się do Motoru Lublin, ówczesnego beniaminka PGE Ekstraligi, a obecnie trzykrotnego drużynowego mistrza Polski. Zengota podpisał kontrakt na dwa lata. Nigdy w barwach tej drużyny w rozgrywkach ligowych jednak nie zadebiutował.
ZOBACZ WIDEO: W przeszłości nie zostawił na nim suchej nitki. Teraz Komarnicki chce jego pozostania
Martwica i groźba amputacji nogi
W marcu 2019 roku, przygotowując się do sezonu, uległ poważnemu wypadkowi na motocyklu crossowym. Złamał nogę w stawie skokowym. W planach był szybki powrót do ścigania. Wychowanek Falubazu początkowo trafił do renomowanej hiszpańskiej kliniki. Gdy przybył do Polski, lekarze mieli dla niego fatalne informacje. W kontuzjowane miejsce wdała się martwica.
Na wielu etapach leczenia doktorzy zalecali nawet amputację nogi, gdyż łatwiej funkcjonowałoby mu się bez niej. Sugerowali, aby poważnie wziął to pod uwagę po zakończeniu sportowej kariery. Ten jednak nie ma zamiaru decydować się na taki krok. Przez rok był w wielu szpitalach, przechodząc łącznie 15 operacji. Najpierw chodziło o uratowanie nogi, potem złożenie kości, zwalczenie martwicy skóry, a na końcu przeszczepienie skóry w okolice stawu skokowego. W tym celu wycięto mu dość spory płat skóry z uda.
Powrót i kolejny cios
Blisko 15 miesięcy walczył o uratowanie nogi i powrót do sprawności. Ostatecznie to się udało. Pod koniec 2020 roku, po 707 dniach przerwy, wsiadł na motocykl żużlowy i wyjechał na tor. Wystąpił nawet w trzech meczach ligowych, choć już na niższym szczeblu rozgrywkowym w barwach Polonii Bydgoszcz. Wydawać by się mogło, że limit pecha został wyczerpany. Nic z tych rzeczy.
Zengota w 2021 roku dalej reprezentował Polonię. Najpierw zanotował jeden upadek, który skończył się odmą, dziewięcioma połamanymi żebrami i opadniętym płucem. Powrót był szybki, ale też krótki. Po kilku wyścigach miał kolejny wypadek, a obrażenia niemal identyczne. W pewnym momencie zawodnik musiał nawet mieć wbity dren pomiędzy połamane żebra, co poprzedziło cięcie na żywca.
Najbardziej uśmiechnięty żużlowiec świata
Gdy ktoś spojrzy na Zengotę, praktycznie nie ma prawa domyślić się, przez co przeszedł 37-latek. Piątkowy solenizant mimo tych wszystkich przeżyć tryska energią i kto wie, czy nie jest najczęściej uśmiechniętym żużlowcem na świecie. Nie bez powodu często nazywany jest najsympatyczniejszą osobą w całym środowisku.
- Są zawodnicy, którzy odnosili znacznie poważniejsze obrażenia, wykluczające ich ze sportu i normalnego życia. Uważam, że jestem szczęściarzem. Mimo tych wszystkich trudności mogę dalej robić to, co kocham i funkcjonować niemal jak normalny człowiek. Nauczyłem się, żeby pewne rzeczy bardziej doceniać - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Grzegorz Zengota.
Nie jest jednak tak, że jego ciało powróciło do stanu sprzed przerażających kontuzji. Zielonogórzanin zakłada specjalną wkładkę do butów, dzięki czemu trudno zauważyć, że coś jest nie tak. Dzięki niej funkcjonuje normalnie. Bez niej mocno utyka. Na szczęście sama noga zupełnie nie przeszkadza w rywalizacji na motocyklu.
- Staram się dbać o swoje ciało bardziej, niż to robiłem wcześniej, żeby zachować odpowiedni balans. Cały czas trenuję, nie tylko na torze, ale też poza nim. Dużo jeżdżę na rowerze, który stał się dla mnie codziennością i sposobem, aby utrzymać wysoką formę. Zrozumiałem także, że regeneracja jest bardzo istotna. Sporo czasu spędzam z fizjoterapeutami czy osteopatami i różnymi osobami, pomagającymi mi zachować pewien balans w moim ciele - zdradza nasz rozmówca.
Unia Leszno - sportowy dom Zengoty
Obecnie ściga się dla Fogo Unii Leszno i wraz z kolegami z zespołu walczy o powrót do PGE Ekstraligi. Wszystko wskazuje, że jego zespół awansuje do finału Metalkas 2. Ekstraligi, a tam może wywalczyć bezpośrednią promocję lub spróbować ją uzyskać w barażu. Zengota w najlepszej żużlowej lidze świata z wielkopolskim klubem już jednak był. Dokładnie miało to miejsce w sezonach 2023-2024.
Zresztą dołączenie do Unii poprzedził szczęśliwy los. Początkowo Polaka miało nie być w drużynie. Niespodziewanie jednakże opuścił ją Jason Doyle. Wtedy leszczyńscy działacze odezwali się do dwukrotnego drużynowego mistrza świata juniorów, a ten bez wahania skorzystał z oferty. Jego obecny pobyt na południu Wielkopolski jest już drugim. Wcześniej występował w tych barwach przez pięć lat (2013-2017 - dop.red.) na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w naszym kraju.
- Unia Leszno dała mi bardzo dużo. Stworzyła mi sportowy dom oraz rodzinę i chciałbym tam skończyć karierę. Z tym klubem wiążę swoją przyszłość. Aczkolwiek jestem świadomy, że muszę naprawdę cały czas wspinać się na swój sportowy Mount Everest, aby utrzymywać wysoką formę i dać powody zarówno w klubie, jak i kibicom na trybunach do zadowolenia - zapewnia Zengota.
Jego skojarzenie z Unią przez fanów jest tak mocne, że niektórzy mogą już nawet nie pamiętać, że jest on wychowankiem Falubazu Zielona Góra. To tam po raz pierwszy w sezonie 2006 pojawił się na ligowych torach. Łącznie w swoim macierzystym ośrodku spędził siedem lat. - Na co dzień mieszkam w Zielonej Górze i o tym miejscu nie zapominam. Wiem, że ten klub na początku mojej sportowej drogi odegrał ważną rolę i sentyment zawsze pozostanie - mówi 37-latek.
Nadal głodny sukcesów
Zengota w dotychczasowej karierze zdobył cztery tytuły drużynowego mistrza Polski - po dwa z Falubazem i Unią. Dorzucił do tego trzy medale. Oprócz tego jest dwukrotnym drużynowym mistrzem świata juniorów. Posiada także dwa złote krążki Mistrzostw Europy Par. Głód sukcesów jest w nim mimo wszystko dalej.
- Nie wyzbyłem się sportowych ambicji poprzez to, co przeżyłem. Chciałbym zajść na szczyt i robię wszystko, aby stawać się coraz lepszym, a gdzie mnie to zaprowadzi, to sam jestem ciekawy. Będę czerpał pełnymi garściami radość z sukcesów, czy to będzie złoto Indywidualnych Mistrzostw Polski, Drużynowych Mistrzostw Polski, medal w Speedway Euro Championship czy awans do Speedway Grand Prix. Aczkolwiek bardziej skupiam się na samej codziennej pracy niż celach. Staram się z każdej porażki wyciągać jakąś lekcję - wyjaśnia Zengota.
A co po karierze? Piątkowy solenizant otwarcie przyznaje, że nie wybiega tak daleko myślami. Różne przejścia nauczyły go bardziej doceniać każdy dzień i na tym się koncentruje. - Dużo czynników będzie wpływało na moją przyszłość. Na razie skupiam się, żeby być jak najlepszym żużlowcem. Wierzę, że przede mną jeszcze dużo dobrych sportowych przeżyć - kończy.
Mateusz Kmiecik, WP SportoweFakty