Erik Riss jest jedną z gwiazd Krajowej Ligi Żużlowej. Niewielu zawodników może pochwalić się tytułem indywidualnego mistrza świata, a takową zdobycz w swoim CV ma właśnie reprezentant Niemiec. 30-latek w 2014 i 2016 roku zwyciężał w Grand Prix na długim torze.
Ostatni sezon nie był dla zawodnika Trans MF Landshut Devils najlepszy. Chciał się odbudować, tymczasem w trakcie roku wróciły problemy ze wzrokiem. Niemiec nie ukrywa, że to był moment, kiedy jego świat się rozpadł.
ZOBACZ WIDEO: "Nie czekałbym do końca roku”. Cieślak komentuje decyzję Protasiewicza
- Kiedy zachorowałem w 2023 roku, odwiedziłem kilku lekarzy. Po kilku miesiącach otrzymałem diagnozę, że nerw wzrokowy, który znajduje się za okiem, jest opuchnięty. Zaczęto ustalać przyczynę i zdiagnozowano u mnie nadciśnienie śródczaszkowe, co w zasadzie oznacza zbyt wysokie ciśnienie w głowie - mówi otwarcie w rozmowie ze "Speedway Star".
- Byłem wtedy leczony kilkoma punkcjami lędźwiowymi i w końcu zrobiło się lepiej, ale trwało to cztery, pięć miesięcy. Mówiono mi, że to normalne i że potrwa to dłuższą chwilę. Rok 2024 był dla mnie po prostu powrotem, odbudową, przejechaniem pełnego sezonu. Chodziło o to, by wrócić do swojej dawnej formy, standardów i poziomu jazdy sprzed choroby - wyjaśnia.
Erik Riss chciał wrócić na właściwe tory i udało mu się to. Do czasu był zadowolony, że nawet wykonał krok na wyższy poziom, szczególnie w kontekście występów na Wyspach Brytyjskich.
- Aż nagle 2 lipca obudziłem się i znów nie widziałem wyraźnie. I to było dokładnie to samo, co w 2023 roku. Czułem, jakby mój świat się zawalił. Nie mogłem uwierzyć, że to wraca. Nie chciałem w to wierzyć. Pojechałem wtedy najgorsze zawody w całym sezonie, bo po prostu nie widziałem dobrze - wyjawia Riss, który dwa dni wcześniej wywalczył dla Oksfordu 11 punktów i trzy bonusy.
- To było bardzo trudne do zaakceptowania. Ogromnie obciążające psychicznie, bo czułem, że cały 2024 rok poświęciłem tylko na odbudowę siebie i swojej pozycji w sporcie. Kiedy to się powtórzyło, pomyślałem: "Przynajmniej mam doświadczenie". I w głębi duszy przeczuwałem, że to to samo.
Po kolejnej serii badań okazało się, że diagnozą było nadciśnienie śródczaszkowe, a zatem dokładnie ta sama diagnoza, która dotknęła go w 2023 roku. Dla lekarzy sprawa była prosta - miał czekać, aż opuchlizna zejdzie. W tym celu przeszedł terapię sterydową oraz punkcję lędźwiową. To jednak nie pomagało - także w większej dawce.
To właśnie brak reakcji na sterydy sprawił, że lekarz rodzinny Rissa zwątpił w diagnozę, a następnie zorganizował mu wizytę w klinice uniwersyteckiej w Niemczech, w specjalnym oddziale neurooftalmologii.
- Pojechałem tam na początku września. Zbadano mnie ponownie, wykonano wszystkie skany. Lekarz powiedział mi, że wszystkie wcześniejsze diagnozy były błędne. Okazało się, że mam tzw. drusen papilla - w skrócie przewlekłą suchość oczu. Na skanie może to wyglądać jak obrzęk nerwu wzrokowego, a jeśli lekarz nie ma dużego doświadczenia, może to błędnie zinterpretować. Moje oczy produkują zbyt mało wilgoci - wspomina Niemiec.
- Warstwa łez znajdująca się na powierzchni oka odpowiada za ostre widzenie. Nawilżają ją powieki. U mnie ten proces nie działał prawidłowo. Lekarz był absolutnie przekonany, że to właśnie dlatego nie widziałem dobrze. Powiedział, że mam oczy jak 80-latek. Zalecił codzienne stosowanie kropli oraz codzienną terapię cieplną powiek - dodaje.
Lekarz przekazał, że jeśli będzie przestrzegał zaleceń, to do sześciu tygodni poczuje poprawę. I faktycznie tak było. Po pięciu tygodniach mógł powiedzieć, że objawy ustąpiły i może wrócić do sportu. Teraz - póki będzie nadal stosował krople - nie powinien mieć już nawrotów, co jest dla niego ogromną radością.
Tym bardziej że w tym roku stracił pół sezonu, nie mógł wystartować w Grand Prix Challenge oraz pomóc swoim brytyjskim zespołom w walce o najwyższe cele.