Dawno nie urodził się tu taki, który spełniałby wszystkie warunki by wejść na szczyt - I część rozmowy z Mikke Bjerkiem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tuż po zakończeniu ostatniej rundy norweskiej Speedway Ligi w 2009 roku, Mikke Bjerk znalazł czas by opowiedzieć o ciężkiej sytuacji w jakiej znalazł się żużel w kraju fiordów, szkoleniu młodzieży i perspektywach na przyszłość. Gdy większość zawodników poszła pod prysznic lub prosto na grilla, Mikke Bjerk został na torze obserwując trening miniżużlowców. Dzieciaki pilnie słuchały jego pełnych emocji rad. Najlepszy z chłopców zdawał się być łudząco podobny do swojego mentora...

W tym artykule dowiesz się o:

Wiktor Balzarek: Czyżby tradycje żużlowe przeszły z ojca na syna?

Mikke Bjerk: Nie, skądże. Jestem mimo wszystko zbyt młody, żeby mieć dzieciaka w tym wieku (śmieje się Norweg wygodnie zasiadając na rozkładanym krzesełku, wyciąga jednego papierosa z paczki, odpala i zaciąga się głęboko - przyp. red.). Tutaj tak już jest, że doświadczeni zawodnicy przekazują uwagi tym dzieciakom. Dzisiaj akurat wypadło na mnie, innym razem pomoże im Henrik Hansen, czy ktokolwiek inny. Na treningach zawsze mają kogoś, kto podpowie i doradzi.

Nieźle wam idzie, bo kilku chłopców prezentuje się naprawdę fajnie.

- Wcale nie. Dzieciak, którego wziąłeś za mojego syna niby wygrywał z resztą, ale robił elementarne błędy. Dzisiaj jeździli na twardym, równym torze, ale z taką techniką na mocniejszym motocyklu i na dziurach połamałby sobie żebra o własne ręce. Więc co z tego, że wygrywał ze słabszymi?

Mikke chętnie służy młodzieży pomocą. Na zdjęciu z adeptem z Oslo.

Wymagający jesteś, przecież on ma może z osiem lat... Powiedz, potrafisz już ocenić, czy chłopak może zostać niezłym żużlowcem?

- Myślę, że nie.

Dlaczego? Słuchał uważnie każdej twojej wskazówki. Nie ma talentu?

- Nie w tym problem. W tym wieku ja nawet nie wiem, czy on ma talent, czy nie. Dzisiaj widzisz go tu na miniżużlu, jutro będzie jeździł na crossie, a w zimie na nartach. Oni się po prostu bawią w sport, a żeby w Norwegii stać się zawodowcem musisz spełnić całą masę warunków.

Podporządkować się tylko speedwayowi?

- Też. Dzieciak musi to pokochać i wszystko inne zepchnąć na dalszy plan. Musi ćwiczyć częściej niż raz w tygodniu, jak to jest zazwyczaj. Rodzice muszą go wysyłać na wszystkie możliwe tory, musi się nauczyć różnych nawierzchni, geometrii. Od maleńkiego trzeba mieć dobry sprzęt, a po przesiadce na duży tor klasową maszynę, od dobrego tunera. Do tego w wolnej chwili zamiast wyjść do pubu trzeba się zmobilizować do ruchu, do ćwiczeń. To jest w ogromnym stopniu kwestia rodziców, czy zapłacą za taką zabawę i czy pociecha będzie skłonna do wyrzeczeń. Dopiero potem okaże się, czy chłopak ma potencjał i czy nie zniechęcą go kontuzje. Od dawna nie urodził się tu taki, który spełniałby wszystkie warunki by wejść na szczyt. Dlatego nie sądzę, żeby maluch, o którym rozmawiamy miał być tym, któremu się uda.

Jaki jest w tym wszystkim udział federacji żużlowej?

- Nie chcę o tym mówić. Powiem tak, weźmy mój przykład: jednego dnia mam ligę i zawody na długim torze. Ilu nas jest w Norwegii żużlowców - dwudziestu? I prawie każdy łączy te dwie odmiany, jeździmy i tu i tu. A ktoś jednego dnia organizuje eliminacje na długim torze i ligę - i coś musimy wybrać, przecież nie da się startować jednego dnia w dwóch różnych miejscach. Dużo by mówić, ale nie chcę tego komentować.

Czy w związku z tym widzisz na horyzoncie zawodnika, który mógłby stawić czoło przeciwnościom i osiągnąć europejski poziom?

- Nie ma takiego.

Podpowiem ci: młody Gunnestad?

- Lars Daniel?

Tak.

- Nie, to nie będzie dobry żużlowiec.

W Polsce kilka klubów ponoć się nim interesowało. Podpisał nawet kontrakt w Ostrowie, choć...

- ... choć nie startował?

Tak. Skąd wiedziałeś?

- Nie wiedziałem. Ale nie startował, bo był za słaby.

Ma nazwisko Gunnestad, to jakaś gwarancja wyniku. No i magnes dla starszych kibiców jakby nie patrzeć.

- Raczej problem. Wszyscy myślą, że będzie dobry, bo jego ojciec był bardzo dobry. A to zupełnie nie tak.

Dlaczego? Lars senior był świetnym zawodnikiem, młody ma zaplecze, ojcowską radę, sprzęt - wszystko to, o czym przed chwilą mówiłeś... Nie wierzę, że nie odziedziczył smykałki do wyścigów.

- Nie w tym rzecz. Mówiłem też, że musisz się absolutnie podporządkować reżimowi, myśleć tylko o żużlu, wolny czas spędzać albo w garażu albo trenując. Lars Daniel może i ma talent, nie mnie to oceniać. Ale my zdaje się mówimy o poważnym ściganiu, a w nim nie ma miejsca na kobiety, dyskoteki i piwo, jeśli wiesz, co mam na myśli.

A młodszy Gunnestad? Lars ma przecież dwóch synów.

- Thomas. No, to jest inna historia. Do tej pory jeździł tylko na miniżużlu, w tym roku chyba pierwszy raz wsiadł na pięćsetkę. Przyjechali na jakiś trening i przecieraliśmy oczy. Nie dość, że wygrywał z doświadczonymi seniorami, to jeszcze jego jazda wyglądała naprawdę ładnie. Potem okazało się, że w dodatku słucha co się do niego mówi, więc jest na najlepszej drodze. Jeśli dalej będzie tak pracował i się przykładał, to będzie jedynym Norwegiem, o którym w przyszłości usłyszy świat. Ale do tego daleka droga.

Ma się chłopak gdzie uczyć? Ile macie czynnych torów w Norwegii?

- Uff... Niech policzę: jeden, dwa, trzy... chyba z sześć. Z tym, że jeden zamknęli, a jeden nowy w Kristiansund, z tego co słyszałem, nie dostał homologacji, więc nie da się tam ścigać. Ale Gunnestad zabrał dzieciaki do Danii i Szwecji, tam ćwiczą. Tu wpadają tylko gościnnie, od czasu do czasu.

W lidze ich nie widać.

- Młodszy jeszcze jeździ na miniżużlu i szczerze mówiąc nie ma tam sobie równych.

W lidze zostali zawodnicy w twoim wieku i następców nie widać. Będzie problem bo Henrik B. Hansen nie zdecydował jeszcze czy po kontuzji wróci do ścigania na dobre, a Bjorn Hansen jednoznacznie oznajmił, że sezon 2009 jest jego ostatnim w klasycznym żużlu.

- Tak. Henrik jest po kontuzji i wyjechał na tor zobaczyć czy da sobie radę, a Bjorn będzie jeździł tylko na długim torze. Tak samo zresztą jak ja.

Więc kto będzie jeździł w lidze?

- Nie wiem. Może starsi zawodnicy.

Z całym szacunkiem, ale oni prezentują najwyżej poziom amatorski.

- Co zrobić. To starsi ludzie, mają czas i pieniądze, żeby bawić się w speedway. Pytasz o tory. Widzisz, ich stać na to, żeby zaorać sobie pole za domem, wysypać trochę nawierzchni i pościgać się dookoła. A jak będzie nudno, to zaproszą kolegów na grilla i piwko i już jest speedway we czwórkę. Młodzi się nie garną, nasze pokolenie odpuszcza – zostali starsi.

Mówisz jakby dopełnić się miała apokalipsa i za kilka lat żużel miał z Norwegii zniknąć. Speedway umiera?

- Umiera. I całkiem możliwe, że za jakieś pięć - dziesięć lat go tu nie będzie.

M. Bjerk przygotowujący się do zawodów. Czy rzeczywiście to jeden z ostatnich takich obrazków?

Źródło artykułu:
Komentarze (0)