Bartłomiej Czekański - Bez hamulców: Przeżuj to sam

WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski
WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski

Dziś bigos, czyli subiektywny, żużlowy przegląd ubiegłego roku w wydaniu Czekańskiego. A więc "przeżuj to sam", jak śpiewała grupa Lampart, sorry, Lombard. Inaczej: lichwa? Żartuję.

W tym artykule dowiesz się o:

Widziałeś wczoraj znów w dzienniku

Zmęczonych ludzi wzburzony tłum

I jeden szczegół wzrok Twój przykuł

Ogromne morze ludzkich głów

A spiker cedził ostre słowa

Od których nagła wzbierała złość

I począł w Tobie gniew kiełkować

Aż pomyślałeś: milczenia dość

Przeżyj to sam, przeżyj to sam

Nie zamieniaj serca w twardy głaz

Póki jeszcze serce masz

Początek roku to czas plebiscytomanii (która trwa nawet do połowy lutego, choć teraz mamy już w zasadzie tylko rozstrzygnięcia). Mnie z różnych manii najbardziej podoba się, co już wiecie, bo pisałem, ta długonoga Mania z sąsiedztwa. Zastanawiam się, co jeszcze musi wygrać nasza speedwayowa reprezentacja, żeby wysoka kapituła "Przeglądu Sportowego" ogłosiła ją drużyną roku, a "Narodowego" Cieślaka, najlepszym trenerem. Dobrze, że przynajmniej kibice wybrali Tomka Golloba do czołowej dziesiątki sportowców '2009. Jednak według mnie, abstrahując od silnej konkurencji, zaledwie siódme miejsce jest za niskie, jak na jego ubiegłoroczne sukcesy. Fani żużla trochę zaspali?

A wracając do nie tak dawnych werdyktów kapituły "PS", to dopóki w stolycy nie powstanie mocna, ekstraligowa drużyna żużlowa, dopóty speedway wciąż będzie tam tylko egzotyczną, niszową dyscypliną sportu. A nawet niepoważną. Widać, nawet coraz fajniejsze promowanie żużla przez TVP nie zmienia nastawienia do niego ze strony tzw. Warszawki. Oni tam w tym swoim wschodnim, obciachowym mieście (znaczy się w naszej nieszczęsnej tzw. stolycy) w większości nie wiedzą, że speedwayowe mecze ligowe przyciągają w Polandii nawet i po 20 tysięcy ludzi na trybuny (np. w Lesznie). Kij więc "Warszawce" w oko i póki co, na razie pozostaje nam wierzyć, że może usilne starania red. Rafała Darżynkiewicza i sportowej TVP oraz Warszawskiego Towarzystwa Speedwaya kiedyś wreszcie coś zmienią na lepsze w tej materii.

Na szczęście u mnie na wiosce w plebiscycie "Polski - Gazety Wrocławskiej" oraz Radia Wrocław na najlepszych sportowców Dolnego Śląska, w kategorii trener roku tryumfował Marek Cieślak! Na wielkim balu w hotelu

"Monopol" nasz żużlowy "Narodowy", a zarazem coach WTS-u, otrzymał 10 tysięcy złotych nagrody. I chytrus nic nie postawił! Piąte miejsce wśród szkoleniowców zajął Tomasz Skrzypek, trener kick-bokserów Fightera Wrocław i kadry narodowej, a jednocześnie od niedawna opiekun żużlowców Betardu Wrocław, jeśli chodzi o przygotowania ogólnorozwojowe.

W kategorii najlepszy dolnośląski sportowiec roku, junior WTS-u Maciej Janowski zajął dziewiąte miejsce.

Tak więc, jak nie w Warszawce, to przynajmniej na Dolnym Śląsku (a pewnie gdzie indziej też) speedway jest doceniany i honorowany nagrodami.

Kto miał farta, a kto dał plamę

Play offy, choć w swym założeniu są ciekawe, bo przegrywający w dwumeczu odpada (no, raz zdarza się lucky looser), ale przez zupełnie rozwalony kalendarz emocje gdzieś się rozmywają. I np. dziś już mało kto pamięta, jak wyglądała tabela ligowa sprzed dwóch - trzech lat, a nie wszyscy są w stanie, tak na szybkiego, przypomnieć nawet kto wtedy został drużynowym mistrzem Polski. O pierepałkach z rozegraniem ubiegłorocznego finału Ekstraligi w Zielonce nie będę już wspominał. Kolejne limo pod okiem naszego żużla.

Tak sobie pomyślałem, że poza Falubazem, który sięgnął po 18 latach przerwy po koronę DMP i szczęśliwą Polonią Bydzią, która skazywana była na baraże, a zajęła czwarte miejsce, pozostałe drużyny według mnie, dały plamę. Inna sprawa, że rywalizacja bywała w miarę wyrównana i nawet spadkowe Wybrzeże nie było chłopcem do bicia.

Falubazy, czyi Motomyszy. Kozacy na własnym torze. Głównie, kiedy było przyczepnie. A zazwyczaj było. Na wyjeździe w sezonie, zdaje się, wygrali tylko trzy razy, w tym raz ze spadkowym Wybrzeżem. Trzeba jednak przyznać, że w kilku meczach dzielnie postawili się gospodarzom, ale przecież przegrali nawet w takim kiepskim Wrocławiu. Na szczęście dla nich zwyciężyli w dramatycznym finałowym rewanżu w Toruniu. Deszcz był wtedy ich zbawicielem. "Motomyszy" to dziwna to drużyna. Tylko jeden koleś od nich zameldował się w pierwszej dziesiątce klasyfikacji indywidualnej Ekstraligi pod względem średniej punktowej. Na ósmym miejscu. To "PePe" Protasiewicz, który jechał życiówkę. W dobrym wyniku nie przeszkodziła mu nawet bolesna kontuzja. Za to najlepszy ich obcokrajowiec "Fredka" Lindgren pod względem średniej był dopiero czwartym zawodnikiem swojej drużyny (1,956 pkt). To po to płacimy takie kolosalne pieniądze stranieri, żeby indywidualnie nie łapali się nawet do pierwszej trójki w klubie? Inna sprawa, że pod koniec sezonu (poza przypałem w półfinale DMP w Bydzi) Szwed się rozjeździł i nawet momentami wyglądał na lidera Falubazu. Za to "PUK, PUK, zastałem Jolkę?" Iversen to jakieś kompletne nieporozumienie. I mego zdania nie zmienia jego siedem bezcennych punkcików finale w Toruniu. Dobrucki to gość. Walasek bez rewelacji, lecz trzymał poziom. Zwłaszcza po szerokiej. Falubazom kilka meczów wygrał najlepszy polski junior Grześ Zengota. I to jest ich bohater sezonu! A oni teraz droczyli się z nim, czy chcą go w ogóle zatrzymać w klubie i wypłacić jakieś sensowne pieniądze na sezon '2010!

Zielonka ma majstra i niech się cieszy. Ja też się cieszę, bo to miasto całe żyje żużlem i 18 lat czekało na taki sukces. Gratuluję, lecz wciąż się zastanawiam: tak naprawdę, mistrz czy nie mistrz? Tak, czy siak, gratulacje! Złoto jest.

Unibaksy, czyli Krzyżactwo. "Anioły" po rundzie zasadniczej prowadziły z pięciopunktową przewagą nad Falubazem, a mimo tego mnie obroniły mistrzostwa. Och, te play offy! Dla mnie torunianie byli tu najwaleczniejszą drużyną. We Wrocławiu i w Gorzowie przegrywała ona i wydawało się, że jest bez szans, a jednak pokonała rywali ambitnym rzutem na taśmę. I sprytną taktyką. Tylko w najważniejszym meczu sezonu, w finałowym rewanżu u siebie z Zielonką, to jej się nie udało. A było blisko... przy pomocy sędziego. Wreszcie padł mit niezwyciężonej nowej Motoareny. Może gdyby nie deszcz? Najlepszy wśród "Krzyżaków" Sullivan ledwie 11. w polskiej Ekstralidze. Równy zespół, z dużymi talentami typu Holder, Ward i Miedziński, acz bez wielkich aktualnych gwiazd. Może stąd kilka wstydliwych wpadek? Jaguś już nie ten, bez ambicji na GP, coraz bardziej pogrąża się w ligowej przeciętności, Ryan niby odbudował się po miłosnych zawodach, lecz wciąż to jeszcze nie ten "Kangur" co kiedyś. Waleczny Kościecha najsłabszym ogniwem... Niby same nazwiska nie jadą, lecz może gdyby "Pierniki" miały w swoich szeregach supergwiazdę i superpewniaka typu Crump czy Pedersen, to wciąż byłyby mistrzami? W finale zabrakło kogoś, kto porwałby za sobą cały Unibax i wygrywałby wyścig za wyścigiem. Ale z "Brzydkim Kaczątkiem" Andersenem to jakby kandydat na majstra w sezonie '2010.

"Medaliki" z Częstochowy. Dla mnie najsilniejsza personalnie drużyna, choć nie jestem fanem Richardsona. Nie na tyle jednak, żeby go nazywać "Pussy". Gdyby nie absencje Nickiego Pedersena i problemy finansowe (tak się kończy życie na wyrost i nieliczenie się z ekonomią), to właśnie Włókniarz byłby drużynowym mistrzem Polski '2009. Byli na to wystarczająco silni, acz nie tak bardzo, jak się im wydawało (bo można było ich objechać nawet, gdy mieli w składzie Nickiego i Grega). Myślę, że na majstra jednak by im ten skład (ale pełny) ostatecznie wystarczył. Tak sądzę. Tylko ta kasa, a raczej jej brak, Panie Maślanka... Brąz to porażka. A teraz co, spadek będzie?

Bydzia. Skazywana na baraże, wykorzystała swego fuksa. A to też trzeba umieć. Brawo! Dostała w prezencie dwa punkty od osłabionego Włókniarza i w przedostatnim swoim meczu rundy zasadniczej stoczyła porywający i - co najważniejsze dla niej - zwycięski pojedynek u siebie ze Stalą Gorzów. Polonia jeździła dzielnie, była waleczna, wykorzystała swoją szansę, lecz nadal upieram się, że właściwe dla niej miejsce w Ekstralidze to było siódme, czyli baraże z Gdańskiem. "Tyfusy" zaś zawędrowały znacznie wyżej. A przy okazji: czemu ten Sajfutdinow na ogół tak dobrze nie jeździł w lidze jak w GP? Olewał?

Unia Leszno. Totalna klapa. Królowa naszego żużla była naga. Adams z pewnymi wpadkami, Hampel też nie ten co w sezonie '2008 i dalej... nic. Krzysio Kasprzak z 18. średnią w lidze, poniżej dwóch punktów na bieg, często zawodzący. Damiana Balińskiego dręczyła kontuzja, starał się, lecz nie punktował. Może to już nie jest zawodnik na Ekstraligę? Beznadzieja i największe rozczarowanie rozgrywek. A pomyśleć, że przed minionym sezonem ja sam w swoich artykułach zawieszałem "Bykom" na szyjach złote medale DMP! Jak to się człowiek może pomylić.

"Stalówka" Gorzów. Naprawdę, Panie Komarnicki trzeba mieć kosmicznego pecha, albo tak bardzo nie znać się na żużlu, żeby mając Golloba i Holtę w składzie nie wejść nawet do czołowej czwórki Ekstraligi. A może było jakieś drugie dno? Te obniżki kontraktów, te teksty w stylu "kto to jest Gollob, kto to jest Holta"? I wszystkim się odechciało? No comments. Tylko gorzowskich kibiców żal.

Atlas Wrocław. I oni ze Skotem i Łotem, czyli z Flipem i Flapem chcieli mierzyć w medal! Zdaje się, że do klubu obu nieudaczników nie sprowadzał Marek Cieślak, ale ich zaakceptował, bo nikt nie mógł się spodziewać, że Nicholls zaliczy takiego doła. W WTS-ie, może poza Madsenem, nikt nie jechał tak, jakby oczekiwali od niego kibice. Łącznie z Maćkiem Janowskim, choć tego niby bronią statystyki. Ale liczby czasem kłamią. Cieślak miał nosa do Madsena, bo ja po przedsezonowych treningach we Wrocławiu pytałem Marka o tego Duńczyka: "Co to za wynalazek?!". A Madsen z Jeleniewskim uratowali Ekstraligę dla Wrocławia w barażach z Gdańskiem. Tylko gdzie wcześniej był "Jeleń"?! Nierówny z wpadkami na wyjazdach. Facet z takimi możliwościami! Średnia na sezon: 1,625. To jakieś żarty. Utalentowany Tomek Jędrzejak udowodnił, że na torze Stadionu Olimpijskiego we Wrocku jednak można wyprzedzać. Szkoda, że tylko jego. Na ogół w takim był "sztosie". Poza pojedynczymi przebłyskami. Generalnie w trakcie wyścigów był jednak zagubiony jak dziecko we mgle. Próbował się obudzić pod koniec rozgrywek. Crump był najlepszy w lidze, ale dwa razy nie otworzył kranów paliwa, co kosztowało Atlas meczowe punkty. Przed ostatnim biegiem barażowego spotkania WTS - Wybrzeże we Wrocku, kiedy trzeba było punktowo dobić rywali, to Jason zmienił motor, na którym dotąd wygrywał, by... przetestować inna maszynę przed Grand Prix! Koszmar! I ta jego jazda parą. Co wspólny start, to Maciek Janowski leży (jak np. w rundzie zasadniczej w Gdańsku), wywieziony przez swego lidera. W sumie kiepska drużyna.

Wybrzeże Gdańsk. Od początku pisałem, że "Nadmorscy" spadną. I spadli. Na cztery mecze z Wrockiem, wygrali tylko jeden i to w kontrowersyjnych okolicznościach. Do tego trzy punkty dostali w prezencie od osłabionego Włókniarza. Fakt, na ogół nie byli chłopcem do bicia, ale tylko dlatego, że życiówkę jechali Bjerre i Vaculik. "Życiówkę" jechali też Andersen i "Sqra". Tyle, że w drugą stronę, tzn. do tyłu. Panie Prezesie Polny! Generalnie jest tak, że jak się nie ma miedzi, to się w domu siedzi.

Tyle o Ekstralidze. Falubaz i Polonia na dużym plusie, Unibax na pewnym minusie, reszta z ręką w nocniku. A przed sezonem tacy wszyscy byli silni, tak się napinali. Kibice też. I co? I kicha!

Moje subiektywne rankingi '2009

Najlepsi polscy żużlowcy:

1. Tomasz Gollob

2. Jarosław Hampel

3. Piotr Protasiewicz.

To były prawdziwe asy, choć nie we wszystkich meczach. W poczekalni: Wiesław Jaguś, Adrian Miedziński, Rafał Dobrucki i Grzegorz Walasek (sorry Janusz Kołodziej i Seba Ułamek, ale zająłem się tu wybiórczo głównie Ekstraligą). Potencjał: Daniel Jeleniewski.

Najbardziej dali plamę: Adam Skórnicki, Rafał Okoniewski, Tomasz Chrzanowski, Krzysztof Kasprzak, Damian Baliński. To sami wiecie i mam nadzieję, że oni też to wiedzą.

Najlepsi trenerzy:

1. Marek Cieślak

2. Jan Ząbik/menago Jacek Gajewski

3. Piotr Żyto

Tak się składa, że w polskim żużlu mamy znakomitych szkoleniowców, acz Robertowi Sawinie, Staszkowi Chomskiemu (jest trenerem już 30 rok!), czy Czesławowi Czernickiemu ten sezon po prostu nie wyszedł. No cóż, tak krawiec kraje jak mu (materiału) staje.

Najlepsi juniorzy:

1. Grzegorz Zengota

2. Maciej Janowski

3. Przemysław Pawlicki

W poczekalni: Patryk Dudek.

Kolejne wielkie nadzieje: Janusz Baniak, Piotr Pawlicki i Łukasz Sówka (z Ostrowa, ciekawe, czy Zielonka da mu pojeździć w Ekstralidze)

Najbardziej niedoceniany junior: bojowy Damian Sperz.

Najlepsi obcokrajowcy:

1. Jason Crump

2. Nicki Pedersen

3. Leigh Adams

4. Kenneth Bjerre

5. Greg Hancock i Chris Holder.

W poczekalni: Andreas Jonsson, Ryan Sullivan, Lee Richardson. "Przyszywany" Rune Holta generalnie bez punktowego wyrazu, a "Fredka" Lindgren obudził się dopiero pod koniec sezonu.

Zawiedli: Scott Nicholls, David Watt (choć wiadomo, że to tylko wyrobnik), Hans Andersen, Niels Kristian Iversen (ostatni niezły mecz nie zmienia tej opinii), Jonas Davidsson i po części Antonio Lindbaeck. Sajfutdinow też w lidze mógłby być skuteczniejszy i regularniejszy.

Najlepsi zagraniczni juniorzy:

1. Emil Sajfutdinow

2. Martin Vaculik

3. Tai Woffinden

4. Darcy Ward

5. Leon Madsen

6. Thomas H. Jonasson

W poczekalni: Matej Kus.

Nadzieje na przyszłość: Dennis Andersson i Michael Jepsen Jensen.

Porażka: Jurica Pavlic.

Najsympatyczniejszy:

1. Greg Hancock

2. Jarosław Hampel

3. Wiesław Jaguś i Adam Skórnicki

Antypatyczny:

W tym roku niestety odbiło Ryanowi Sullivanowi (awantura z Richardsonem, miał też swój udział w aferze z szalikiem Falubazu).

Najbardziej kolorowy:

1. Adam Skórnicki

2. Sławomir Drabik

Weteran: Sławomir Drabik

Najbardziej wygadany:

1. Sławomir Drabik (najsławniejszy jajcarz)

2. Władysław Komarnicki (jeszcze lepszy kabareciarz)

3. Wojciech Stępniewski (biegły tłumacz z angielskiego, ze szczególnym uwzględnieniem słowa "pussy")

4. Grzegorz Walasek (ten jak coś powie...)

Tylko Drabikowi udają się dowcipne puenty, reszcie panów podpowiem, że w ich przypadku naprawdę milczenie jest złotem.

Mister elegancji:

1. Greg Hancock

2. Jarosław Hampel

3. Leigh Adams

W poczekalni: Piotr Protasiewicz

Widowiskowa, agresywna jazda:

1. Rune Holta

2. Rune Holta

3. Rune Holta

4. Tomasz Gollob

5. Wiesław Jaguś

6. Nicki Pedersen

7. Greg Walasek

8. Emil Sajfutdinow

9. Darcy Ward

10. Chris Holder.

Poczekalnia: momentami... Robert Kościecha. Z pierwszej ligi polecam Piotrka Świderskiego. Przyjrzyjcie się też Norbiemu Kościuchowi i Ronnie Jamrożemu.

Pechowiec:

Wszyscy żużlowcy, którzy trafili do niewypłacalnych klubów oraz Adrian Miedziński z powodu swego piruetu kończącego sezon ligowy.

Najtwardszy, niezłomny:

1. Jason Crump

2. Wiesław Jaguś, Rafał Dobrucki i Piotr Protasiewicz.

Fair Play: Jacek Dreczka, rzecznik Stali Gorzów, który nie pozwolił kilku zaściankowym tamtejszym działaczom ukryć rekordu gorzowskiego toru uzyskanego przez Grzesia Zengotę. Im się w pałkach nie mieściło, że rekordzistą może być facet ze znienawidzonej przez nich Zielonki. Dreczka niedawno zrezygnował z rzecznikowania Stali i związał się z poznańskimi "Scorpionami".

Działacz roku: Żaden nie zasłużył. To chyba jasne jak słońce.

Najlepszy mecz sezonu:

1. Falubaz – Gorzów (ćwierćfinał play off). Było jeszcze kilka fascynujących spotkań. A jaka jest Wasza lista np. pięciu ekstraligowych hitów?

Wtopy sezonu: Gorzów w Zielonce (do 27 w plecy) i w Lesznie (do 29 ), Unibax w Lesznie (do 28) oraz w Zielonce (do 23! ).

Najlepsza publiczność:

1. Zielona Góra

2. Leszno (obie grupy ze sporymi zastrzeżeniami), ekstraligowi kibice są też w Pile czy w Rybniku. Mam sentyment do tych z Ostrowa. Wrocławskich jest za mało. No, może jeszcze Toruń zasługuje na ciepłą wzmiankę? Ja chciałbym zapracować na przyjaźń tych z bliskiego mi Opola.

Dziennikarz telewizyjny:

Rafał Darżynkiewicz (z Krzyśkiem Cegielskim do pomocy). Twierdzę też, że wszyscy nasi telewizyjni i radiowi komentatorzy żużlowi trzymają poziom. Oczywiście "Koniu" Darżynkiewicz, Tomasz Lorek, czy "Cegła" są najsławniejsi. Ale Andrzeja Mielcarka, Piotra Olkowicza, Marcina Feddka, Pawła Wójcika, Roberta Nogi, Roberta Wardzały, Adama Skórnickiego i innych też fajnie się słucha. Przynajmniej ja ich z przyjemnością słucham.

Resume

Uwaga! Powtarzam: te wszystkie moje powyższe rankingi są tylko moje, subiektywne (już je po trosze przedstawiałem). Wy na pewno macie innych własnych faworytów do poszczególnych rubryk. Chciałbym ich poznać. Co schrzaniłem?

Będę pisał wolno, czyli różne popeliny

Niedawno w tym miejscu pożartowałem sobie, że firma Prestige za pieniądze m.in. Zielonej Góry zorganizowała tamże Galę Zielonogórskiego Sportu Żużlowego i dla ściemy wmówiła wszystkim, że jest to impreza ogólnopolska. Dla miejscowych była więc buźka, klapa, rąsia, goździk. A dla przyjezdnych filmik pokazujący ze złej strony Tomka Golloba i prezesa Władysława Komarnickiego ze znienawidzonej w Grodzie Bachusa Stali Gorzów. Obaj panowie zaś byli zaproszeni na galę. Na szczęście dla nich (i pewnie dla organizatorów) nie dotarli. Taki filmik nie powinien ukazać się nawet na zielonogórskich dożynkach. Inna sprawa, że Gollob i Komarnicki sami się podkładają. Przemyślałem gruntownie sprawę i uważam, że kapitanowi polskiej reprezentacji nie wypada tak z buta traktować młodych dziennikarzy, nawet jeśli są nachalni. A Władkowe "Kto to jest Gollob, kto to jest Holta?" to szczyt arogancji. Po czymś takim nie przejechałbym dla tego prezesa nawet pół okrążenia. I Holta już nie przejedzie. Widać, Norweg okazał się bardziej honorowy od Polaka (tzn. od Golloba).

Zadrwiłem też z tego, że PZM (i pewnie GKSŻ również) kazał wyznaczonym zawodnikom stawić się na tej gali i na bankiecie pod rygorem kar. A najbardziej pociągnąłem łacha z samego siebie, że także zostanę ukarany za absencję w Zielonce, bo dla żużla jestem równie ważny jak... Tomek Gollob. Oczywiście, że nie jestem. To po prostu autoironia. Niestety, nie zrozumiał jej szef GKSŻ Piotruś Szymański i mi się na SF "odgryzł". Następnym razem będę więc pisał wolno, bo on (i jego poplecznicy, jeśli jeszcze tacy są), zdaje się, wolno czyta, a jeszcze wolniej kuma, czyli łapie, o co w tekście chodzi. Raczej taki wolnomyśliciel z niego.

A mnie wciąż intryguje ta miłość przewodniczącego Szymańskiego do pana Stefańskiego i firmy Prestige. Toż to jak jakiś romantyczny film.

No cóż, na zielonogórskiej gali mieliśmy więc pierwszą żużlową wtopę i popelinę '2010 – ów niesławny filmik.

A teraz....

Popeliny roku 2009:

1. prezesi klubowi za psucie rynku transferowego, zaściankowość i nielojalność wobec siebie

2. facet, który układał tegoroczny kalendarz żużlowy

3. działacze KM Ostrów (są z II ligi, ale od 2 lat już wszyscy chyba mamy ich dosyć – dużo by pisać, cała nadzieja teraz w Ostrovii)

4. GKSŻ za ukaranie żużlowców, którzy solidarnie odmówili startu na niebezpiecznym torze (w tle jest sędzia Marek Wojaczek) oraz za ustalenie przy zielonym stoliku wyniku barażu Ostrów – Grudziądz, i pewnie za wiele innych rzeczy też

5. arbiter finałowego meczu na Motoarenie

6. Darcy Ward i Chris Holder przy współudziale Ryana Sullivana za podeptanie zielonogórskich barw i image'u żużla

7. Daugavpils za wycofanie się z barażu z Atlasem

8. grupka wrocławskich kiboli, którzy wypuścili na tor świnkę z leszczyńskim szalikiem

9. ekipa gorzowskich hoolsów rzucających petardami w zielonogórskich fanów (ci zaś odpowiadali im butelkami i kamieniami), do tego dołożyłbym niesmaczne waśnie prezesów Dowhana i Komarnickiego

10. Emil Sajfutdinow za bójkę z Nichollsem (ten ostatni też miał swój udział w tej burdzie na GP)

11. Tomasz Gollob za swoje zachowanie na GP w Bydgoszczy (pozostawienie swego motoru na torze w czasie trwającego jeszcze wyścigu)

12. PSŻ Poznań za namówienie innych klubów, żeby te zagłosowały za pozostawieniem w polskich ligach drużyn zagranicznych.

I tyle na dziś tego mojego podsumowania sezonu '2009. A Wasze jakie jest? Przeżuj to sam.

Bartłomiej Czekański

Bolesne Post Scriptum

Ten rok zaczął się dla mnie fatalnie i niech się... już skończy. TVP przeżywa kłopoty finansowe, z anteny spadają programy, a moi koledzy zostają bez pracy. Mam nadzieję, że to tylko chwilowo, choć ekonomiści powiadają, że do Polski światowy kryzys tak naprawdę dotrze dopiero w tym roku. Nawet nie wiem, jaki kształt w tej sytuacji będzie miał nasz żużlowy magazyn "Wokół Toru" w TVP Sport. Może te złe czasy jednak jakoś szybko miną?

Inna sprawa w mej duszy nie minie. Nie mogę jeść, spać, pracować, nie mogę funkcjonować. Pisałem Wam, że mój przyjaciel i partner z rajdowej załogi - Krzysztof jest poszukiwany listem gończym jako podejrzany o zabójstwo. Zrobiono o tej sprawie nawet hitowy program TVN pt. "Uwaga". Pewnie oglądaliście. I tam właśnie opowiedziałem o Krzyśku takim, jakiego znam, czyli o człowieku dobrym, spokojnym, skorym do pomocy innym. Mówiłem prawdę, mówiłem to co wiem i to co czuję. Zrozumcie: ja jestem przyjacielem na dobre i złe, nawet w tak tragicznej sytuacji. Generalnie, Waszym przyjacielem na dobre i złe też jestem, mimo że czasem tak bardzo się spieramy.

Dramat. Zginął człowiek, a mój przyjaciel jest podejrzany o to zabójstwo. Trauma. Po wspomnianej audycji w TVN, na forach internetowych już mnie krzyżują: "Czekański pokazał drugą twarz", "Czekański broni mordercy, bo jest taki sam i już mu nie wierzę", itp., itd.

A ja jestem uczciwym facetem i tylko Was proszę, żebyście przeczytali to moje poniższe "oświadczenie" i apel zdruzgotanej rodziny Krzyśka. O nic więcej. Zanim znów rzucicie we mnie kamieniem. Bartek Cz.

Moje oświadczenie po programie "TVN Uwaga"!

Tak, Krzysztof, to mój przyjaciel i znałem go (tzn. znam) jako porządnego człowieka. Nie tylko ja. Jeździliśmy razem na rajdach, bywaliśmy razem na meczach żużlowych (jego tato nie opuszcza spotkań Sparty). Widywaliśmy się często. Był okey. I tak właśnie o nim mówiłem w audycji TVN "Uwaga". Bo takim go znam. Mówiłem prawdę i to, co czuję. Nikt z nas nie był przy tym tragicznym zdarzeniu, w wyniku którego zginął człowiek (straszne!) i nie wiemy, jak naprawdę było. Chcę w to wierzyć, że jeśli stało się coś tak złego, to Krzysiek być może stanął w obronie swojej ciężarnej córki (właśnie urodziła córeczkę). W to wierzę. Inaczej w ogóle nie potrafię sobie tego tragicznego zajścia i roli w nim Krzyśka wyobrazić. Krzysiek byłby zabójcą?! I skąd u niego jakiś nóż?! Nie mogę uwierzyć. To mnie przerasta. Myślę, że nikt z nas nie ma prawa być sędzią i ferować przedwczesnych wyroków, li tylko na podstawie doniesień mediów. Poczekajmy.

Sam w ewentualnej obronie swojej rodziny (choć powtarzam: nie wiem jak to wtedy było na skrzyżowaniu Hallera z Powstańców Śląskich we Wrocławiu) w razie czego też bym walczył wszelkimi dostępnymi środkami.

Nic nie jest takie proste i oczywiste, jak się wydaje. Jeśli bowiem chodzi np. o poprzedni incydent (jeszcze z lipca), o którym teraz też donosi prasa, i o którym mówiono w "Uwadze", to po prostu, jak słyszałem Krzysiek poszarpał się z ponoć - jakby to nazwać - znajomym swojej żony, o czym nikt nie mówi. Można się tylko domyślać o co, a raczej o kogo, im wówczas poszło. Z tego co wiem, nie była to więc sprzeczka nieznanych sobie kierowców. Facet, jak się obecnie żali, rzekomo dostał metalową rurką po rękach, ale prokuratura podała przecież prasie, że... nie miał żadnych obrażeń! Co do nagłośnionej sprzedaży przez Krzyśka swojego placu Biedronce, to sprawę transakcji załatwiali między sobą wyłącznie prawnicy obu stron, a teraz ową transakcję jakby blokuje burzliwy rozwód Krzysztofa z żoną i ich spór o majątek. I nikt tu nikogo nie okradł. Będą dalsze negocjacje prawników. Co do rzekomego przystawienia ostrej broni żonie do skroni, to prokuratura umorzyła postępowanie (ten ich rozwód, to jak film "Wojna państwa Rose" i żadna ze stron nie pozostaje sobie dłużna, ale wiem, że Krzysiek to nie jest damski bokser). Zaś ów zajadły "dawny rywal z rajdowych tras", który w programie "TVN Uwaga" nie pokazał swej twarzy, a zagrał rolę niemal "samozwańczego prokuratora" i opluł Krzyśka, jest od lat w zażartym konflikcie z nim i teraz, wykorzystując okazję, po prostu mści się. We Wrocławiu wiedzą o kogo chodzi. Miejscowa prasa szeroko pisała o różnych wyskokach i "wyczynach" tego człowieka, który teraz tak oczernia Krzyśka, jakby sam był "pierwszym sprawiedliwym". A nie jest.

No cóż, możecie już nie mieć do mnie szacunku, jak piszecie w internecie, że staję za człowiekiem podejrzanym o zabójstwo (myślę jednak, że pochopnie to piszecie), ale ja do siebie szacunek mam. Zawsze będę przedstawiał mego przyjaciela w dobrym świetle, bo wiem jakim jest (w głębi duszy dobrym) człowiekiem. I ilu ludziom pomógł w potrzebie. Takim go właśnie znałem. I o tym właśnie mówiłem w "Uwadze". Powtarzam jeszcze raz: mówiłem prawdę, to co wiem i co czuję! I nie wiem, co mogło się stać!

Będę Krzyśka bronił, na ile go da się w tej sytuacji bronić. Każdy bowiem ma prawo do obrony. Każdy! Krzysiek dla mnie jest jak brat, a ja zawsze staję za rodziną. Za Wami - Kibice także stanę, bo Wy dla mnie też jesteście rodziną. Żużlową. Zawsze Wam pomogę, gdy będziecie w potrzebie (tylko nie finansowo, bo sam jestem cienki). Taki charakterny jestem. I jestem dumny z tego swego niepokornego charakteru. Może i czasem błądzę, ale żebyście wiedzieli, że uczciwy jestem i nigdy nie popadłem w konflikt z prawem, poza... przedwczesnym zakończeniem studiów prawniczych. Nie popełniłem żadnego przestępstwa. No, może poza pisaniem tekstów o żużlu, ale to raczej – jak chcą niektórzy – przestępstwo przeciw dobremu smakowi.

Oczywiście, nie ma słów pocieszenia, które można by teraz zanieść rodzinie zmarłego. To wręcz nieprawdopodobny dramat.

Ale i rodzina Krzysztofa przeżywa traumę. Uwierzcie. Ja również nie mogę sobie znaleźć miejsca. Stąd te moje teksty są teraz takie rwane.

Krzysztof, zaklinam Cię, nie uciekaj, zgłoś się jak najszybciej do prokuratury i wyjaśnij wszystko to, co się wydarzyło na wrocławskim skrzyżowaniu w tamten tragiczny wieczór! Zginął człowiek! Znajdź w sobie teraz siłę i odwagę, i jeśli trzeba będzie, gotowość do poniesienia ewentualnej odpowiedzialności. Bartek Czekański

*I nie słuchajcie bredni, że Krzysiek był w dziesiątce najlepszych "rajdowców-amatorów"! On przecież był w 2000 roku (ze mną jako pilotem) w "10" najlepszych polskich "zawodowych", licencjonowanych kierowców rajdowych! Obok Kuliga, Kuzaja, Hołowczyca, Kuchara itd. A ten samochód, rzekomo "sklecony w garażu", to był nowiutki 300-konny mitsubishi lancer EVO V, przygotowany dla Leszka Kuzaja na rajdowe mistrzostwa świata grupy N w 1999 roku przez znaną, specjalistyczną firmę Gatmo. Krzysiek odkupił go od Leszka za grube pieniądze, bo "Kuzi" wtedy wybrał jednak starty w polskim championacie, ale za kierownicą jeszcze droższego subaru WRC. A poza tym, niby "wszystko się zgadza". Jak w radiu Erewań.

Apel rodziny i przyjaciół do Krzysztofa Tercjaka

Kochany Krzysiu!

Stało się coś strasznego. Zginął Człowiek. Dla Jego bliskich to wielka tragedia. Trudno znaleźć słowa, by wyrazić żal i współczucie, zanieść pocieszenie.

Lecz tego fatalnego wieczora nieodwracalnie zmieniło się także życie Twoje i Twoich bliskich, Twojej rodziny i przyjaciół.

Piszemy ten list do Ciebie, ponieważ jest nam ciężko. Znamy Cię jak nikt inny. Towarzyszyliśmy Ci w sukcesach i w porażkach. W niejednej kraksie braliśmy z Tobą udział i nie raz cieszyliśmy się ze zwycięstwa. My najlepiej wiemy, że jesteś dobrym, kochającym, wrażliwym człowiekiem, który chętnie pomaga innym w potrzebie i który zawsze postępuje fair. Jesteśmy pewni, że to, co się zdarzyło, było wynikiem jakiegoś dziwnego splotu okoliczności. Wierzymy, że był to po prostu nieszczęśliwy wypadek. Rozumiemy, że agresja skierowana przeciw najbliższym wywołuje niekiedy reakcje nieobliczalne.

Dlatego w trosce o Ciebie samego prosimy Cię Krzysiu: otrząśnij się z szoku, ujawnij się i wyjaśnij wszystko. Nie uciekaj. Miej siłę pokonać ten bardzo ostry zakręt, na jakim się znalazłeś, a w razie potrzeby znajdź w sobie gotowość do poniesienia odpowiedzialności.

Pamiętaj, gdziekolwiek teraz jesteś, że kochamy Cię, wierzymy w Ciebie i zawsze będziemy przy Tobie

Podpisano:

Rodzina i przyjaciele, w tym...

Bartłomiej Czekański

Źródło artykułu: