Duńska młodzież: Dobrzy kombinatorzy czy narzędzia negocjacyjne w rękach rodziców?

25 października w "Jaskółczym gnieździe" odbył się kończący sezon 2009 młodzieżowy turniej Tuaron Cup, który był jednocześnie trzecim Memoriałem Szczepana Bukowskiego. Zawody te były swego rodzaju "castingiem", bo działacze z Tarnowa nie ukrywali, że interesują ich zwłaszcza dwa nazwiska: Michael Jepsen Jensen, o którego biła się wówczas cała żużlowa Polska oraz Vaclav Milik. Tymczasem, jak to zwykle bywa w tego rodzaju turniejach objawił się ktoś trzeci. Wszystko poszło jednak na marne ponieważ na końcu i tak wszystkie negocjacje zakończyły się fiaskiem.

Tym kimś był Nicklas Porsing, który w dniu tarnowskiego turnieju nie miał jeszcze skończonych szesnastu lat. Mimo to zajął siódmą lokatę z dorobkiem dziewięciu punktów i "pobił" na głowę tarnowską młodzież z Jakubem Jamrogiem czy Łukaszem Lesiakiem na czele. Za sobą miał także Milika i wytransferowanego ostatnio z Częstochowy do Lublina Szewda Alexandra Edberga.

Taka postawa nie uszła uwadze tarnowskim działaczom, którzy niemal od razu wzięli "w obroty" utalentowanego Duńczyka. Porsing też swój rozum ma więc zobaczył prawdopodobnie, że na rozmowach w mieście generała Bema może coś ugrać i puścił w rodzimy eter informację o rzekomym związaniu się z "Jaskółkami". Tarnowska reakcja była natychmiastowa, bowiem na oficjalnej stronie klubu, duńską notkę szybko zdementowano. Niewątpliwie jednak przez dłuższy okres było coś na rzeczy. - Jesteśmy w kontakcie z tym zawodnikiem . Decyzję podejmiemy w styczniu. Walorami jakie za nim przemawiają jest to, że posiada własny sprzęt i kompletne zaplecze - mówił kilka tygodni temu prezes Bogdan Gurgul. Potem słuch po Porsingu szybko zaginął.

Tarnowskim włodarzom trudno się dziwić, wszak już raz wpadli w szał zakupów jeźdźców, którzy "wystrzelili" w jednym turnieju. Bo takimi zawodnikami byli Tobias Busch (ważny kontrakt w Tarnowie, ale brak chętnych na wypożyczenie) oraz Peter Juul Larsen. Zwłaszcza ten drugi był niemal idealnym odwzorowaniem Porsinga. Siedemnastolatek z kompletnym zapleczem sprzętowym i po niezłym występie w kończących sezon zawodach. To musiał zrobić wrażenie. Szybko podpisano z nim trzyletnią umowę, która wciąż obowiązuje. Ale na tym jego dobre starty się skończyły i tarnowianie chętnie by się go pozbyli.

Trudności w rozmowach z tak młodymi Duńczykami to jedno, a dogadanie się z ich rodzicami to drugie. Nie od dziś przecież wiadomo, że trzymający rękę na pulsie swojego utalentowanego syna tatuś to prawdziwa zmora wielu polskich działaczy. Być może więc Porsing zażyczył sobie po prostu tego, co chciał osiągnąć Michael Jepsen Jensen. - Zawodnik ten chciał jeździć u nas w podstawowym składzie, a my jak wiadomo mamy dwóch bardzo dobrych zagranicznych juniorów Martina Vaculika i Patricka Hougaarda - wyjaśniał sternik ŻSSA Unia. Wiadomo więc było, że temat Jepsena Jensena szybko upadnie. Potem Skandynaw szukał szczęścia w Gorzowie Wielkopolskim, Lesznie aż ostatecznie zakotwiczył w Toruniu, gdzie trudno przypuszczać, by wygrał rywalizację z Darcy Wardem. No chyba, że dla Australijczyka jest szykowana jada w podstawowym składzie, w co trudno przypuszczać.

W Tarnowie, szukać na siłę młodzieżowca (przy tak mocnej kadrze) wręcz się nie opłacało. W ekstraligowej drużynie "Jaskółek" widnieje więcej nazwisk juniorów niż seniorów. A branie kolejnego wiązałoby się z następnymi zupełnie niepotrzebnymi kosztami. Z takiego też założenia wyszedł prawdopodobnie prezes Unii Tarnów - Bogdan Gurgul, który od początku swojej prezesury nie prowadzi klubu "ponad stan", a pieniędzmi dysponuje bardzo rozważnie i na tyle ile może sobie pozwolić.

Komentarze (0)