Jak przebiegają przygotowania do nowego sezonu u Pana Protasiewicza? - Wydaje mi się, że żadnych rewolucyjnych zmian w moich przygotowaniach nie ma. Wszystko biegnie od wielu, wielu lat swoim tempem i swoim tokiem. Przygotowania ogólnorozwojowe tak samo przebiegają, więc nic szczególnego czy odkrywczego w tym temacie nie mogę powiedzieć. Jestem tym samym człowiekiem na tym samym miejscu. Nie ma więc co zmieniać, w sumie skoro zdało to egzamin w zeszłym roku, nie ma sensu, żeby przygotowywać się jeszcze inaczej. Jeśli chodzi o przygotowania sprzętowe, to ten sam mechanik będzie odpowiadał za motocykle, ponieważ spisywał się do tej pory bardzo dobrze. Wierzę, że będzie podobnie w sezonie 2010. Są też przygotowania w dopinaniu budżetów sponsorskich, tutaj też jest ciężka praca dla zawodników, z czego wszyscy zdajemy sobie sprawę. Na szczęście wszystko już podopinane i w tym momencie czekam już na rozwój sytuacji z pogodą i liczę, że za dwa tygodnie będę mógł wyjechać na tor - powiedział Piotr Protasiewicz.
A jak wygląda sytuacja z wydolnością fizyczną? - Powiem tak, że od wielu lat w testach wydolnościowych zawsze miałem świetne wyniki, a nie zawsze przekładać się to musiało na wynik sportowy. Żużel jest akurat taką dyscypliną sportu, że zawodnik to jest jedno, a sprzęt i szczęście oraz wiele innych czynników to jest drugie. Wiadomo, że przygotowanym fizycznie trzeba być bardzo dobrze, bo przede wszystkim stres powoduje wielkie zamieszanie i na to trzeba zwracać uwagę tak jak i na koszmarne odległości w kilometrach, które wykonujemy uczestnicząc w meczach w ligach zagranicznych. Także tutaj musi być wytrzymałość i przygotowanie kondycyjne. Same zawody, które, wbrew pozorom, trwają bardzo krótko, bo startujemy jedynie w 5-6 biegach. Mimo wszystko jest to jednak jakimś obciążeniem, ale w tym sporcie każdy detal musi być dopracowany. Szczęścia do tego oczywiście też potrzeba. Uważam, że fizycznie jestem już przygotowany jak co roku, ale jak to będzie w sezonie to zobaczymy, musimy poczekać jeszcze parę tygodni - stwierdził "PePe".
Większość zawodników planuje potrenować na torach południowej Europy przy tak kapryśnej aurze, jaka panuje ostatnimi czasy w Polsce. Jak jest w przypadku "Protasa"? - Co roku próbuję wyjeżdżać i trenować na torze w Gorican. Nie są to żadne testy tylko chęć pojeżdżenia, odbycia tych pierwszych kółek. W tamtym roku byliśmy w Gorican, w tym natomiast, jeśli aura pozwoli, a tutaj będzie nie za ciekawie, wybiorę się ponownie na południe na parę treningów.
Jaki wpływ na sprawy sprzętowe zdaniem Protasiewicza będą miały nowe tłumiki, które będą obowiązywały od najbliższego sezonu? - Jeśli byłyby to tłumiki Akrapovica to byłby to wielki problem, ale obudziły się inne koncerny, które gdzieś tam wyprodukowały tłumiki. Mają być one bardziej ciche i dla środowiska mniej uciążliwe, co uważam, że ogólnie jest wielką pomyłką światowego żużla. W Formule 1 nikomu to nie przeszkadza, a są turnieje gdzie się jeździ po ulicach miast. Wracając do żużla, powstały tłumiki, które po testach wstępnych nie mają ubytków mocy. Trochę mnie to pocieszyło, moich kolegów z toru również, także mamy nadzieję, że nie będzie miało to wpływu na osiągi. Jeśli chodzi o resztę spraw to myślę, że nie powinno z tym być zbyt wielkich problemów. Mogą jedynie zabić ten efekt prawdziwego czarnego sportu - skomentował.
Czy jakieś konkretne zakupy trzeba pod kątem nowych tłumików zaplanować? - Trzeba będzie zakupić te nowe tłumiki, gdzie nie jest to kwestia kilku złotych, tylko dużo większych pieniążków. Aczkolwiek nie są to na szczęście kwoty, które panowały na samym początku po wprowadzeniu tego modelu przez Akrapovica. Należałoby zakupić ich z pewnością od razu kilka. Jeśli dojdą do tego dwa różne rodzaje, narazi nas to na jeszcze wyższe koszta. Najważniejsze jednak żeby nie było problemów jeśli chodzi o osiągi silników czy sprzętu. Z tego co słyszałem nie będzie z tym żadnych kłopotów, więc jestem w tym momencie spokojny - opowiedział zawodnik.
Jak wygląda sprawa z bazą sprzętową u Piotra Protasiewicza w sezonie 2010? - Od wielu, wielu lat nie zawsze ilość idzie w jakość, aczkolwiek z większej palety silników można coś tam więcej wybrać. Sprzęt ubiegłoroczny, na którym startowałem jest już przygotowany i czeka na sprzyjające warunki. Oczywiście dokupionych zostało parę nowych silników. A co jeszcze, to już życie pokaże.
Pomiędzy sezonami zawodnicy mają wreszcie czas na sprawy niekoniecznie związane ze speedwayem. Na co ten czas poświęcił ten zawodnik? - Na pewno poświęcam więcej czasu rodzinie, ponieważ w trakcie sezonu mam go zdecydowanie za mało. Jeśli chodzi o jakiś inny sport, to jest nim narciarstwo. Kiedyś poważnie się nim bawiłem i lubiłem bardzo jeździć. Mam też mnóstwo spraw prywatnych, którymi zajmuję się w tym czasie, bo jak wiemy nie samym żużlem człowiek żyje - skomentował lider Falubazu.
Wielu kibiców upatrywałoby właśnie Piotra na stanowisku kapitana drużyny Falubazu. Co na ten temat myśli sam zainteresowany? - Kapitan jest jeden od wielu, wielu lat – Andrzej Huszcza się nazywa i tutaj się nic nie zmieni. My możemy być tylko, jak by to określić, takimi zastępcami próbującymi na torze wypełniać jego nieobecność. On dla wszystkich zielonogórskich kibiców był kapitanem, jest i długo, długo będzie. Jeśli będzie taka wola klubu czy kolegów z toru to czemu nie, podejmę się tego, nie pierwszy raz będę kapitanem. Aczkolwiek oficjalnie nic się nie zmieniło. Na razie żadnych takich ruchów nie ma, czy zapytań. Wydaje mi się, że im bliżej sezonu, tym więcej spraw się wyjaśni. Na razie każdy żyje budżetami, sprawami sponsorskimi, sprzętowymi. W klubie jest tak samo. To jest temat, który wyjdzie, wydaje mi się, na krótko przed rozgrywkami - zakończył najprawdopodobniej przyszły kapitan zielonogórskiego Falubazu.