Zasłaniając się starą śpiewką o ekologii, tudzież walką ze szkodliwym dla zdrowia hałasem, na nutę UE, wymyślono, a co gorsza wprost narzucono, stosowanie nowych tłumików w motocyklach żużlowych, z rygorem natychmiastowej wykonalności. Polski Związek Motorowy, od lat najbardziej gorliwy i bezkrytyczny odbiorca nieświeżych produktów chorej wyobraźni dżentelmenów ze światowej federacji FIM, nowe tłumiki zalecił stosować w polskich ligach od sezonu 2010, nie pytając nikogo o zdanie, ani polskich działaczy klubowych, mechaników, samych żużlowców, ani wreszcie tych, dla których rzekomo cały ten cyrk się kręci - kibiców.
Pierwsze próby na torze dały negatywne wyniki. Protestują zawodnicy, narażeni na dodatkowe koszty, defekty sprzętu, a nawet liczniejsze kontuzje. Złorzeczą kibice. Tylko "Piotr Opoka" - PZM pozostaje niewzruszony, a jego zbrojne ramię - Główna Komisja Sportu Żużlowego nie staje niestety po stronie środowiska, z którego żyje i które reprezentuje. Dodajmy - co wcale nie takie częste, a bardzo chwalebne - środowiska tym razem wyjątkowo zgodnego w ocenie nowego pomysłu. Rodzi się pytanie: kto tu jest podmiotem, a kto jedynie dopełnieniem?...
Jesteśmy jako państwo członkiem Unii Europejskiej, mamy z tego określone korzyści, ponosimy też, o czym mówi się rzadziej, niemałe koszty. To normalne, bo w każdej społeczności musi obowiązywać czytelna karta praw i obowiązków. Ale czy naprawdę musimy przyjmować za dobrą monetę wszystkie nawet najbardziej bzdurne postanowienia parlamentu europejskiego oraz, mniej lub bardziej wysokich, bądź też mniej lub bardziej karłowatych komisarzy? Myślę, że nie! Mamy w Brukseli swoich przedstawicieli, posłów PE różnych opcji; dlaczego milczą, gdy gwałcone są nasze niezbywalne prawa, przywiązanie do naszych odwiecznych tradycji?
Jednym z atrybutów wyścigów motocyklowych jest niepowtarzalny, o dużej mocy dźwięk. Speedway w Polsce osiągnął szczyty swej popularności, jest prawdziwym magnesem przyciągającym na piękniejące stadiony dziesiątki tysięcy kibiców. Mamy prawo być z tego dumni - świat został daleko z tyłu, gdy chodzi o odbiór wyścigów zwanych żużlowymi. Nikt nie rusza o wiele głośniejszej Formuły 1, nikomu do głowy nie przychodzi zakaz dudniących koncertów na rynkach i centralnych placach miast, gdzie bębenki w uszach dosłownie pękają, nikt nie zabrania jazdy ulicami specjalnych samochodów z silnym nagłośnieniem, za pomocą którego oferuje się kolejny "atrakcyjny" kredyt konsumpcyjny, nawet bez zgody współmałżonka. To wolno, na to UE daje w Polsce przyzwolenie, bo tam przelewają się większe pieniądze i silniejszy głos mają możni tego świata. A speedway jest jakiś taki inny - coraz bardziej pozytywnie kojarzony wyłącznie z Polską. To nie może tak dłużej trwać, bo jeszcze się ta "zaraza" rozprzestrzeni..., a tak cicho już było: dogorywające resztki żużlowych zgliszcz na zapomnianych przez Boga wioskach poprawnie ucywilizowanego Zachodu.
Nie tylko w Polsce ryk żużlowych maszyn dla fanów speedwaya jest nieodłącznym elementem widowiska. Jest niczym porywający koncert rockowy, dla wielu - najpiękniejsza pod słońcem muzyka. Tłumiąc ten specyficzny - krótkotrwały grzmot, zabija się ducha tego sportu. To prawie tak, jak zmusić do oglądania opery przy wyłączonym nagłośnieniu. Temat wydawał się od dawna zamknięty. Stadionów żużlowych nie buduje się w centrach miast, a raczej na ich obrzeżach, na ogół za przyzwoleniem większości mieszkańców, którzy automatycznie stają się kibicami. Do dziś niepowtarzalny głośny dźwięk ścigających się motocykli na stadionie działa na wielu fanów jak syrena wzywająca strażaków do akcji.
Paradoksalnie, te nieszczęsne narzucone nam tłumiki w motocyklach żużlowych, mogą okazać się błogosławieństwem. Są bowiem niebywałą szansą na zintegrowanie się środowiska. Zjednoczeni w jasno wyznaczonym celu: prezesi, żużlowcy i sympatycy ze sponsorami oraz media - wszyscy razem możemy pokazać, że potrafimy skutecznie zawalczyć o swoje. Warunek jest jeden: wszyscy razem, bez wyjątków! Bez podziału na ligi ekstra i pierwsze, drugie i gorsze.
A zatem tłumiki zamieniające motory żużlowe na obmierzłe kosiarki spalinowe są dla środowiska żużlowego w Polsce szansą, ale tylko wtedy, gdy je zgodnie, raz na zawsze wszyscy razem, odrzucimy... na złom. Niezależnie od konsekwencji tego kroku, jako jawnego aktu nieposłuszeństwa wobec naprędce ustanowionego - bez testów praktycznych, bez szerszych konsultacji, opinii ekspertów - nakazu. Jest to bowiem przepis, poza wszystkim, jawnie zagrażający zdrowiu i życiu uprawiających dyscyplinę zawodników. Gra idzie także o bezpieczeństwo i higienę pracy - niezbywalne prawa każdego człowieka i obywatela, wykonującego swoje obowiązki zawodowe, wynikające z umowy bądź kontraktu.
Gremia nadrzędne - Główna Komisja i Polski Związek - miałyby wówczas dwa wyjścia. Primo: przyjąć solidarny punkt widzenia środowiska i walczyć w jego imieniu na europejskich politycznych salonach o normalność. Secundo: pozostać przy swoim, pozawieszać jednych, innych pokarać, a potem już tylko... zaśpiewać cienko sobie a muzom i... wynieść sztandar. Ku chwale ojczyzny!
A żużel?... Bez obaw, zostanie, jak to przewidział prawie 150 lat temu pewien polski Poeta:
Gorejąc nie wiesz, czy stawasz się wolny,
Czy to, co twoje, ma być zatracone?
Czy popiół tylko zostanie i zamęt,
Co idzie w przepaść z burzą? - czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament,
Wiekuistego zwycięstwa zaranie!...
(Cyprian Kamil Norwid z dramatu "Za kulisami")
Stefan Smołka