Żużlowiec, ojciec i... komentator - sylwetka Michała Mitko

Na torze waleczny i nieustępliwy, w życiu prywatnym wzorowy mąż i ojciec. Michał Mitko opowiada nam o początkach kariery, sukcesach i porażkach oraz... pracy komentatora.

Pierwsze żużlowe kroki

Rybnik to miasto ze wspaniałymi tradycjami żużlowymi. Antoni Woryna, Andrzej Wyglenda, Piotr Pyszny, Antoni Skupień - lista wychowanków ROW-u przedstawia się imponująco. Ci zawodnicy stanowili autorytety dla zawodników młodszego pokolenia, jak Michał Mitko. 22- letni rybniczanin wspomina, że speedway pasjonował go od wczesnego dzieciństwa. - Na pierwsze zawody zabrał mnie ojciec, gdy miałem trzy lata. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Mieszkałem 500 metrów od stadionu i grzechem byłoby opuszczenie jakiejkolwiek imprezy - powiedział Michał, który wstąpił do szkółki znacznie później. Do podjęcia decyzji zmotywowała go podróż do Częstochowy. Podróż niezwykła. - Pod Jasną Górę udałem się oczywiście z tatą. Istota tego momentu polegała na tym, że jechaliśmy ciężarówką wioząc zawodnikom motocykle. Po raz pierwszy obserwowałem zawody z wysokości parku maszyn i... wszystko stało się jasne. Powąchałem metanolu i poczułem, że żużel jest tym, czym chcę się zajmować.

Michał przekonał się na własnej skórze, że początki bywają trudne. Na jego drodze pojawili się jednak ludzie, którzy pomogli pokonać przeszkody. - Pierwsze treningi rozpocząłem w wieku 13 lat. Pewnie, że nie było łatwo. Ale dzięki uporowi i ambicji uzyskałem licencję. Spora w tym zasługa trenerów- tłumaczy popularny "Siwy" i wspomina pierwszych szkoleniowców. - Wpierw zetknąłem się z Janem Grabowskim. To świetny, ale bardzo wymagający fachowiec. W stosunku do podopiecznych był surowy, lecz to procentowało. Później spotkałem Mirosława Korbela. Przy jego boku nauczyłem się najwięcej i za to będę mu dozgonnie wdzięczny.

7. czerwca 2005 roku to dla Michała dzień wyjątkowy. Wtedy, za drugim podejściem, zdał egzamin na żużlowy certyfikat. - Wcześniejsza próba, w Gorzowie, zakończyła się niepowodzeniem. Dopadł mnie pech. W czasie jazdy zatarł się silnik, wskutek czego upadłem i oblałem egzamin. Byłem lekko podłamany, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Podczas testu w Rybniku nie miałem żadnych problemów i otrzymałem licencję - mówi 22-latek. Oficjalny debiut nastąpił również na jego macierzystym torze. Choć Młodzieżowa Liga Południowa nie była rozgrywkami prestiżowymi, występ Michała należało uznać za udany. Stawiający pierwsze kroki w profesjonalnym sporcie zawodnik zdobył 4. punkty, w niczym nie ustępując bardziej doświadczonym rywalom. Mitko czuł jednak niedosyt. - Nie mogłem być do końca zadowolony. W dwóch startach dotknąłem taśmy, z powodu problemów ze sprzęgłem. Mój dorobek powinien być większy. Tak rozpoczęła się kariera Michała Mitko. Kariera obfitująca od początku w sukcesy.

Michał znany jest z waleczności.

Apogeum w Holsted, kryzys w Gorican

W 2008 roku Michał dostał powołanie do narodowej kadry juniorów. W obliczu kontuzji kilku zawodników, 20-letni wówczas Mitko pojechał do Holsted na finał Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Turniej był pasjonującym widowiskiem, a losy tytułu ważyły się do samego końca. Bohaterem został "Siwy", który zajął drugie miejsce w ostatnim wyścigu, przesądzając o zwycięstwie biało-czerwonych. - Nie zapomnę tej chwili do końca życia. To był moment szczególny w mojej karierze. Ale pamiętam też wydarzenia mniej spektakularne, a dla mnie równie ważnych - mówi Michał i przywołuje finał Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski z 2007 roku. - Rozgrywano go oczywiście w Rybniku. Wspólnie z kolegami sięgnąłem po złoto. Radość była tym większa, że wywalczyłem komplet punktów - pierwszy w swoim życiu.

Wychowanek RKM-u najmilej wspomina sezon 2007. Oprócz triumfu w MDMP pojawiły się inne osiągnięcia. - Wystartowałem z dobrym skutkiem we wszystkich finałach juniorskich rozgrywek. Dobrze spisywałem się także w lidze - tłumaczy Mitko, który uważa, że nie ma sprecyzowanej jasno recepty na sukces. - Kiedy jesteś w formie, pojawia się automatyzm. Podjeżdżasz pod taśmę, puszczasz sprzęgło i... wychodzisz na prowadzenie. Wszystko wydaje się banalne. Gdy znajdujesz się w złej dyspozycji, jest na odwrót. Jazda zamiast frajdy, sprawia ci mękę. Miałem taki moment w poprzednim sezonie. Nigdy nie myślałem jednak o końcu kariery. Życie nie jest usłane różami; pojawiają się gorsze chwile, ale należy szukać wyjścia z sytuacji i przezwyciężać kryzys.

Taki dołek przytrafił się Michałowi podczas najważniejszej imprezy w zeszłym sezonie, w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. "Siwy", upatrywany jako czarny koń zawodów, zajął dopiero 14. pozycję. - Temu turniejowi poświęciłem wszystkie przygotowania. Marzyła mi się wysoka lokata, może medal, a wyszło fatalnie. Przekombinowałem ze sprzętem i nie trafiłem z formą. W dwóch słowach: dałem "ciała".

Zdaniem Michała dobra forma jest warunkowana przez czynniki psychiczne. - Psychika odgrywa niebagatelną rolę. Ważny jest porządek w głowie. Trzeba mieć usystematyzowane myśli i być odpornym na krytykę. Ogromne znaczenie ma również przygotowanie fizyczne. Żużel to nie sport dla mięczaków. Osoba słaba i bez kondycji kariery nie zrobi - mówi Mitko. Często słabe rezultaty są powodowane stresem. - Ważne, żeby był on twoim przyjacielem. Żeby zamiast paraliżować, motywował cię do lepszej postawy.

Zdaniem Mitki, psychika odgrywa w żużlu istotną rolę.

Syndrom rybnickich wychowanków nie istnieje?

Rybnik to kuźnia żużlowych talentów. Sęk w tym, że umiejętności często nie przekładają się na wyniki. Roman Chromik, Łukasz Szmid, Wojciech Druchniak czy Rafał Szombierski... Długo wymieniać można adeptów szkółki RKM-u, którzy po wejściu w dorosły speedway byli cieniami samych siebie. Zaczęto mówić o syndromie rybnickich wychowanków. Wedle tej tezy rybniczanin sukces osiąga tylko w wieku juniora. Później jego kariera przypomina równią pochyłą. Mitko istnieniu syndromu zaprzecza. - Uważam, że każdy jest kowalem swojego losu. Każdy przypadek należy rozpatrywać osobno, nie wolno generalizować. Wszystko zależy od osób, które w życiu spotkasz. W Rybniku zawodnik albo miał pecha, albo prowadził niesportowy tryb. Wierzę, że wbrew wszelkim tezom mój talent będzie się rozwijał - podkreśla Michał.

"Siwy" wyróżnia się wśród swoich rówieśników. To typ człowieka otwartego, sympatycznego, ale przede wszystkim ułożonego. Po zawodach w domu czekają na niego dwie ukochane kobiety: żona Joanna i córka Amelia. - To istotne, że mam do kogo wracać. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna, wspiera mnie w najcięższych momentach. Niestety, poświęcam jej mało czasu. Taka jest praca żużlowca. Staram się wszystko kontrolować i przy nadarzającej się okazji wynagradzam żonie trud włożony w utrzymanie domu i wychowanie córki. Sporo zawdzięczam także rodzicom. Oni kształtowali mój charakter i pomagali, gdy sam nie dawałem rady.

W zimowym okienku transferowym Michał zdecydował się na zmianę barw. 22-latek ma nadzieję, że przeprowadzka w nowe miejsce wyjdzie mu na dobre. - Poprzedni rok był w moim wykonaniu przeciętny. W Rybniku czułem się wypalony; uznałem, iż potrzebuję zmiany otoczenia. Wybór padł na Opole. Tamtejsi działacze wykazali mną zainteresowanie. Poczułem się potrzebny. Dlatego parafowałem kontrakt z Kolejarzem - wyjaśnia Mitko i dodaje, że z rybnickimi działaczami utrzymuje świetne kontakty. - Nasze drogi rozeszły się, ale nie spaliłem za sobą mostów. Włodarze są dla mnie życzliwi i pozwalają mi uczestniczyć w treningach zespołu. Cieszę się, że nasza współpraca układa się wzorowo.

"Siwy" rozpoczął treningi w Opolu.

Gdybym nie był żużlowcem...

Michał obrusza się na pytanie, czym zajmowałby się, gdyby nie został żużlowcem. - Bo ja byłem nim od zawsze! Ciągoty do ścigania się mam od dawna. W dzieciństwie, zanim wsiadłem na motocykl, ścigałem się z kolegami na rowerach. Majstrowałem przy moim sprzęcie, zmieniałem przełożenia... Później przerzuciłem się na motory. Do teraz każde moje zainteresowanie jest związane z benzyną - tłumaczy Michał, który nie zastanawia się nad przyszłością po zakończeniu sportowej kariery. - Na razie liczy się tylko żużel.

Jedno zajęcie "Siwego" wzbudza jednak szczególne zainteresowanie. Jego głos mogliśmy niedawno usłyszeć w telewizji. Mitko zadebiutował w roli... komentatora żużlowego! Wcielił się w tę funkcję podczas gali lodowej w Opolu. Zebrał świetne recenzje, ale pracę reportera traktuje z przymrużeniem oka. - Komentowanie zawodów było wyświadczeniem koleżeńskiej przysługi. To doświadczenie będę jednak wspominał miło. Nie ukrywam, że nie mam problemów z wysłowieniem się. Jestem osobą kontaktową i lubię rozmawiać, spotykać się z kibicami. Dlatego praca w telewizji sprawiła mi przyjemność i jeśli nadarzy się okazja, to podejmę się podobnego zadania.

Komentarze (0)