Stefan Smołka: Rocznica PZM

Nie dojdzie w tym roku do kompromitującego stłumienia powszechnej woli - najbardziej rozpoznawalnej i liczącej się cechy speedway’a - ekscytującego "ryku" ścigających się motocykli. Zwyciężył rozsądek.

W tym artykule dowiesz się o:

Jeszcze przed inauguracją ligowych bitew, które do jesieni bez reszty zdominują centrum uwagi, warto w tym miejscu przypomnieć komu to zawdzięczamy, bo krytykować jest znacznie łatwiej niż oddawać komuś zasługi.

Polski Związek Motorowy upoważnił podległą sobie Główną Komisję Sportu Żużlowego do wydania pomyślnej dla środowiska decyzji. Teraz chodzi o podtrzymanie jej na następne lata, czyniąc konieczny wyłom w unijnej dyrektywie, na wzór choćby Formuły 1.

W całym tym zamieszaniu uwadze większości umknęła pewna znacząca rocznica. Otóż minionej zimy PZM skończył 60 lat. Dokładnie 30 stycznia 1950 roku w Warszawie doszło do połączenia dwóch niezależnych organizacji: Automobilklubu Polskiego i Polskiego Związku Motocyklowego. W efekcie powstał jeden Polski Związek Motorowy. Dzień ten został zapisany do niezbyt chlubnych kart historii, ponieważ ustanawiając jeden związek, likwidował dwie inne jakże zasłużone dla Polski organizacje, swoimi początkami sięgające lat pierwszych po odzyskaniu niepodległości. Automobilklub Polski formalnie zatwierdzony został przez nowe państwo w roku 1921, ale jego prawdziwe zaranie miało miejsce dużo wcześniej. W 1909 roku w Warszawie władze carskie po długiej - rocznej batalii o zapisy statutowe zezwoliły wreszcie na powstanie Towarzystwa Automobilistów Królestwa Polskiego z księciem Władysławem Druckim-Lubeckim jako prezesem i Stanisławem Grodzkim - sekretarzem generalnym na czele. W grudniu zeszłego roku minęło 100 lat od tej daty.

Znaczek PZM z czasów prezesury Romana Pijanowskiego

Polski Związek Motocyklowy miał nie tak dawne, ale za to bardzo burzliwe dzieje. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku w granicach państwa polskiego niezależnie od siebie powstały aż dwa związki pod nazwą PZM. Jeden z nich działał w obrębie Kongresówki, czyli dawnego zaboru rosyjskiego, obejmując również obszar Polski Wschodniej, drugi zaś w Poznaniu, skupiając liczne kluby Wielkopolski. W Grudziądzu, przy okazji szosowych mistrzostw Polski 12 września 1926 roku doszło do oczekiwanej fuzji obu regionalnych PZM-ów. Od tego momentu Polska miała jeden Polski Związek Motocyklowy z siedzibą na Nalewkach w Warszawie. Wojna, pośród wielu innych nadziei, przerwała również tę działalność na ponad sześć długich lat, licząc okupację i czas odbudowy ze zniszczeń. Dopiero w styczniu 1946 roku mgr Józef Docha z niewielkim gronem współpracowników (Krzysztof Brun, Adolf Klimkowski, Wacław Kosowski, Hieronim Krupiński, Maciej Perzyński), ale za to z ogromną energią wskrzesił działalność Związku po wojnie. Ustanowiono motocyklowe, a od 1947 roku żużlowe IMP. Od roku 1948 rozpoczęły się w Polsce rozgrywki ligowe, których sześćdziesiątą trzecią edycję właśnie rozpoczynamy. Nie zapominajmy, że to także zasługa ofiarnych działaczy Związku Motocyklowego. Niestety, pierwszy powojenny prezes, znany już przed wojną jako sławny motocyklista, uczestnik licznych wyścigów i rajdów, m.in. Międzynarodowej Sześciodniówki oraz Rajdów Tatrzańskich, żołnierz AK - Józef Docha nie doczekał dni zasłużonej chwały. Był nękany, prześladowany, a w końcu aresztowany przez stalinowski aparat terroru. Nie było go, tak jak zresztą wielu innych zasłużonych działaczy, gdy konstytuował się nowy zarząd PZM, przed 60 laty, a na jego czele stawał Ryszard Gdulewski. Józef Docha w końcu szczęśliwie uwolniony, ale podupadły na zdrowiu, zmarł w maju 1951 roku w wieku lat 44.

Nowe otwarcie nastąpiło w 1956 roku. Zerwano wówczas ze starą ekipą z nadania, ustanowiono nowy statut i wybrano nowych ludzi. Prezesem został Roman Pijanowski z Warszawy, również zasłużony żołnierz i powstaniec warszawski, człowiek z samego serca motoryzacyjnej branży. Prezes Pijanowski mając świetne kontakty ze światową federacją budował silną pozycję PZM w świecie. W efekcie Polska doczekała się najpierw udziału, a potem organizacji najważniejszych imprez motocyklowych, a zwłaszcza w naszym kraju zawsze najważniejszych żużlowych finałów MŚ. Złote medale Wyglendy i Szczakiela w MŚP’71 i samego Szczakiela w IMŚ’73, to niewątpliwie pokłosie usilnych starań samego prezesa oraz jego współpracowników, do których zaliczyć musimy w pierwszym rzędzie: Zenona Sokołowskiego, Bogdana Matuszaka, Kryspina Trycha, Władysława Pietrzaka, Erazma Gajewskiego, Stefana Pyza, Lecha Barana, Zbigniewa Flasińskiego, Andrzeja Jabłkowskiego, Rościsława Słowieckiego, Józefa Olejniczaka, Romana Cheładze, Ludwika Dragę, Stanisława Bazelę, Andrzeja Witkowskiego i Andrzeja Grodzkiego - żeby ograniczyć się tylko do tych najbardziej znanych Polaków - delegatów bądź członków władz FIM. Za pominięcie w tym miejscu innych, nie mniej godnych, z góry przepraszam. Poszczególne komisje PZM zajmują się całościową problematyką dotyczącą nie tylko sportu motorowego, z jego wszystkimi odmianami, homologacją torów, ale i motoryzacji w ogóle, m.in. również palącą kwestią bezpieczeństwa w ruchu drogowym.

Czy nam się podoba, czy też nie, nie byłoby naszego speedway’a, gdyby nie ludzie, którzy przez lata ciągnęli wózek z napisem PZM po wyboistych drogach Rzeczypospolitej. W ten świąteczny, przedsezonowy, rocznicowy czas - pamiętajmy o zasługach! Sto lat! Dziękujemy i prosimy o jeszcze!

Stefan Smołka

Komentarze (0)