Pozłacany kask

Nie udało się rozegrać finału Złotego Kasku w październiku 2009 roku. Na drodze stanęły organizatorom kłopoty z jesienną aurą, w związku z czym dokonano czynu bez precedensu i przełożono imprezę na wiosnę 2010. Jednak z różnych względów zawody zostały najpierw wykreślone z kalendarza PZM 2010, a następnie ponownie przełożone na inny termin. Zastanówmy się wobec zaistniałych zawirowań: dlaczego impreza ta straciła swą renomę?

W tym artykule dowiesz się o:

Początek

Złoty Kask wszedł do kalendarza żużlowego w 1961 roku. Kibicom od razu przypadła do gustu formuła wyłaniania triumfatora, poza tym, zawodnicy walczyli o nominacje do składu reprezentacji Polski, która w tym właśnie roku po raz pierwszy gościła najlepsze ekipy świata na swoim terenie, mianowicie we Wrocławiu.

Zdobywcę trofeum wyłaniało poprzez rozegranie aż dziewięciu turniejów, z których odliczano zawodnikom dwa najsłabsze występy. Pierwsze zawody rozegrano 22 kwietnia 1961 roku w Bydgoszczy, ostatnie 9 września w Warszawie, która, co ciekawe, nie posiadała już ligowej drużyny.

Z kronikarskiego obowiązku podać należy, iż zwycięzcą pierwszej, historycznej edycji Złotego Kasku został Florian Kapała z 96 punktami na koncie.

Rok później triumfatora wyłoniono po rozegraniu ośmiu turniejów, w 1963 roku było to 6 imprez. Zawody cieszyły się niesłabnącą popularnością, trofeum ceniono w sposób szczególny.

Lata 1966 to 1970 to złota epoka Złotego Kasku. Impreza stanowiła doskonałe pole do popisu dla najlepszych jeźdźców, GKSŻ bacznie przyglądała się rywalizacji i selekcjonowała spośród najwybitniejszych polskich żużlowców reprezentantów kraju. Posypały się medale żużlowców z orłem na piersi, będące pokłosiem między innymi organizacji tego właśnie turnieju.

W 1966 w Goeteborgu reprezentowało nas czterech zawodników, na najniższym stopniu podium na Ullevi stanął Antoni Woryna, w 1968 brązowy krążek zawisł na piersi młodziutkiego Edwarda Jancarza. Rok później do Londynu na finał Indywidualnych Mistrzostw Świata wybrało się aż sześciu naszych żużlowców!

Złoty Kask punktem odniesienia

W 1970 roku finał indywidualnego czempionatu miał odbyć się po raz pierwszy w Polsce. Postanowiono zatem, iż Złoty Kask będzie głównym testem dla wszystkich zawodników, którzy chcą być wystawieni w finałowej batalii, a szóstka zawodników zostanie wytypowana przez GKSŻ w oparciu o wyniki i przebieg tej rywalizacji.

Postanowiono zmienić formułę wyłaniania triumfatora. Do rozgrywek powołano aż 32 żużlowców rozstawionych w grupach A i B. Po rozegraniu trzech turniejów nastąpiło przemieszanie zawodników i rozegranie trzech kolejnych turniejów dla grup C i D. Szesnastoosobowa grupa zawodników wystartowała w decydującej fazie ZK 1970 na zasadach obowiązujących w poprzednich sezonach.

Turniejom towarzyszyła nerwowa atmosfera, wszyscy zdawali sobie sprawę ze stawki o jaką idzie walka. Czasami nawet w ręcz. Stanisław Tkocz uderzył w parkingu rybnickiego obiektu Józefa Jarmułę i został zawieszony na pół roku. W programach zawodów roiło się od wykluczeń, upadków, defektów. Rywalizacja nabierała rumieńców i szybko zmierzała do końca.

Tymczasem 8 sierpnia w lokalu KS Sparta we Wrocławiu zebrała się kapituła GKSŻ mająca wybrać sześciu uczestników finału IMŚ. Burzliwa narada. Padały nazwiska Wyglendy, Waloszka, Muchy, Woryny, Gluecklicha, Szczakiela, Friedka, Migosia... Tymczasem miejsc jest tylko sześć. Spotkanie zaczynające się o 10:30 przeciągnęło się...

Na podium wrocławskiego finału stanęło aż dwóch Polaków. Srebrny Waloszek i brązowy Woryna. Przed nimi w klasyfikacji uplasował się legendarny Ivan Mauger. Długotrwałe rozgrywki o Złoty Kask okazały się skuteczną formą przygotowań naszych reprezentantów.

Pierwsze złoto

Rok 1973 to rok doskonale znany każdemu mniej, lub bardziej zorientowanemu w temacie kibicowi żużla. Zawodnicy walczyli ponownie o podwójną stawkę. Oprócz cennego trofeum do obsadzenia pozostawało pięć miejsc na chorzowski finał mistrzostw świata. Podobnie jak w przypadku wrocławskich zawodów kapituła GKSŻ na podstawie imprez elity o Kask miała wytypować finalistów, którzy przywdzieją z dumą biało - czerwony plastron.

Oprócz Złotego Kasku brano pod uwagę testmecze reprezentacji narodowej oraz wyniki ligowe. I tutaj ciekawostka - wyłącznie liczono się z punktami zdobytymi na torze przeciwnika! Ciekawa inicjatywa, prawda?

Inną interesującą nowinką była organizacja spotkań kadry z zespołami pierwszej ligi.

Komisja wytypowała do startu między innymi Jerzego Szczakiela, którego nominacja przyjęta została w niektórych kręgach z niedowierzaniem. Być może Opolanin nie należał nigdy do wybitnych, rasowych zawodników - jak uważają jego oponenci, ale niezaprzeczalnym faktem jest, że posiada w swoim dorobku jedyny polski złoty medal indywidualnych mistrzostw świata.

Stopniowy upadek renomy

Druga połowa lat siedemdziesiątych to zmiany regulaminowe, spowodowane pogarszającą się sytuacją gospodarczą, które stopniowo narastając doprowadziły Złoty Kask do jednodniowej formuły. Początkowo rozgrywano ćwierćfinały, aby dać szansę większej liczbie zawodników, potem zaniechano i tej formuły, a trofeum Złotego Kasku znajduje nowego właściciela podczas jednodniowych zawodów.

Zawodów, które de facto traktowane są przez żużlowców jako zło konieczne. Niskie gratyfikacje pieniężne, natłok innych imprez i inne czynniki sprawiły, że gdy przychodzi do rozgrywania Złotego Kasku wśród żużlowców wybucha dziwna epidemia. Wszyscy nagle chorują, mają rodzinne uroczystości, typu: chrzciny, wesela, komunie.

Złoty Kask stracił renomę. Przyczyniła się do tego również bierność żużlowych władz akceptujących takie zachowania czołowych polskich zawodników. Szczytem stałoby się (przez moment realne, a nawet zaistniałe!) wykreślenie zaległego Złotego Kasku 2009 z kalendarza imprez żużlowych na rok 2010. W żużlowych annałach pozostałaby luka, która mogłaby być smutnym epilogiem historii Złotego Kasku, grzebiąc tradycję tych zawodów... Tradycję, której pozostało już tak mało w skomercjalizowanym do granic możliwości żużlu.

Bartłomiej Jejda

Komentarze (0)