Mateusz Kędzierski: Jak się czujesz po tym wypadku w biegu 13?
Chris Harris: Czuję się dobrze, jestem trochę potłuczony…
Jak oceniasz swój sobotni występ podczas pierwszej rundy Grand Prix?
- Początek był bardzo dobry, później było trochę gorzej. Byłem rozczarowany swoją jazdą w biegach trzecim i czwartym, w których zająłem ostatnie pozycje. Po tych gonitwach przeprowadziliśmy pewne korekty, wymieniliśmy kilka części w motocyklach i to zaprocentowało w biegu piątym, który wygrałem. Dokonane poprawki pozwoliły mi na start w półfinale, z czego się cieszę.
Pierwsza ósemka to twój cel na tegoroczne Grand Prix?
- Tak, pierwsza ósemka to mój główny cel w tym sezonie. Oczywiście chciałbym ostatecznie zając jak najwyższą pozycję w Grand Prix. Na tą chwilę jestem jednak bardzo zadowolony, wszystko "gra" tak jak powinno, więc już czekam na kolejny występ w cyklu.
W przerwie zimowej byłeś bardzo zajęty. Podobno wprowadziłeś kilka ważnych zmian w przygotowaniu swojego sprzętu?
- Tak, wraz z moim teamem ciężko pracowaliśmy podczas minionej zimy. Dokonaliśmy kilku ważnych zmian w motocyklach, które od tamtej pory spisują się naprawdę dobrze. Spędzałem również dużo czasu na siłowni by poprawić swoją kondycję. Cieszymy się, że sezon w końcu ruszył, bo mamy w nim wiele do zrobienia.
Jakim sprzętem będziesz dysponował w polskiej lidze?
- Właściwie mam sześć motocykli do jazdy w Polsce, Szwecji i Grand Prix. Podczas meczu z Grudziądzem straciłem jeden.
Lubisz rzeszowski tor?
- Tak, praktycznie od zawsze lubiłem tutaj startować. Rzeszowski tor zazwyczaj jest przyczepny, a to mi bardzo odpowiada. Jeżeli w kolejnych meczach ligowych będę spisywał się na tym torze tak jak w meczu z Grudziądzem, to będę bardzo zadowolony.
W tym sezonie nie miałeś okazji do jazd próbnych na owalu w Rzeszowie. Kierownictwo Marmy Hadykówki Rzeszów zapraszało cię na treningi, jednak nie zdecydowałeś się na przyjazd. Dlaczego?
- Byłem bardzo zajęty wszystkim przedsezonowymi sprawami, lotami itd. Dzisiejszy występ pokazał, że chyba nie muszę dużo trenować na tym torze (śmiech, dop.red.).
Kto będzie według ciebie najgroźniejszym rywalem zespołu z Rzeszowa w walce o ekstraligę?
- Cóż, biorąc pod uwagę naszego dzisiejszego rywala, GTŻ Grudziądz, to są oni bardzo mocni na papierze, jednak w spotkaniu nie pojechali za dobrze. W polskiej pierwszej lidze jest wielu bardzo dobrych zawodników, więc walka o ekstraligę będzie z pewnością trudna. My nie możemy zlekceważyć ani jednej drużyny przeciwnej. Liczę, że Rzeszów po każdej kolejce ligowej będzie na czele tabeli.
Co możesz powiedzieć o swoich nowych kolegach z drużyny?
- Większość z nich znam bardzo dobrze, rywalizowałem z nimi przez kilka lat. Oczywiście świetnie znam Lee Richardsona. Chłopaki z drużyny wyglądają na sympatycznych ludzi, dzisiaj szczerze przywitali mnie w zespole, z czego się cieszę.
Co do Lee Richardsona, to stwierdził on, że stać cię na bycie liderem ekipy z Rzeszowa. Jak to skomentujesz?
- Uważam, że musimy jechać jako drużyna. Nie jest dobrze gdy jeden zawodnik wywalczy 15 punktów, a reszta nie zdobędzie ani jednego. Dzisiaj pojechaliśmy jako zespół i efekty są widoczne. Fajnie by było gdyby w kolejnych meczach, w naszym teamie było kilku liderów, nie tylko jeden.
Teraz pytanie związane z Elite League. Co jest powodem tak słabej postawy Coventry Bees na początku tego sezonu?
- Niestety sam do końca tego nie wiem. Liczę, że nasza jazda w Anglii wyklaruję się, bo przecież jesteśmy dobrymi żużlowcami. Ostatnio, w końcu udało nam się wygrać jedno spotkanie, chłopaki stali się pewniejsi siebie, stąd mam nadzieję, że w końcu zaczniemy dobrze jechać i odnosić sukcesy w lidze.
Menedżer Coventry Bees, Alun Rossiter jest pod wielkim wrażeniem twojej jazdy na początku sezonu 2010. Co możesz o nim powiedzieć?
- "Rosco" to fajny człowiek, lubi dużo mówić… (śmiech, dop.red.) Jego wielką pasją jest speedway.