Renat Gafurov w niedzielnym pojedynku z Marmą Hadykówką Rzeszów - podobnie jak na meczu w Gnieźnie - na torze spisał się dobrze, jednak dotknął taśmy.... - Nie wiem czemu znowu dotknąłem taśmy. Może nerwy? Chłopaki po meczu mówili, że Richardson ruszał się przy taśmie, przez co sędzia trzymał nas dłużej. Dlatego właśnie tak wyszło - powiedział Rosjanin, który ma nadzieję, że w trzecim meczu nie będzie już taśmy. - Postaram się, aby do takich sytuacji już nie dochodziło - zarzekł się Gafurov w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
W niedzielę było widać współpracę na torze pomiędzy Gafurovem i Dawidem Stachyrą. - Staramy się współpracować na torze. Uważam, że w środkowej części sezonu będziemy rozumieć się jeszcze lepiej, jak tylko trener pozwoli nam razem jeździć - zaśmiał się żużlowiec Lotosu Wybrzeże, który dzień wcześniej uczestniczył w meczu ligi niemieckiej. - Wiadomo, że w Niemczech jest trochę słabszy poziom. W przeciwnej drużynie startowali jednak tacy zawodnicy jak Miedziński, czy Nermark. Pojeździliśmy, wygraliśmy mecz i jestem zadowolony. Wyszła nam niestety długa podróż. Na szczęście nie było podczas niej żadnych problemów i byliśmy gotowi na start w Gdańsku - skomentował Renat Gafurov.
Czy takie podróże nie mają negatywnego wpływu na jazdę w zawodach? - Zdecydowanie nie - stanowczo zaprzeczył Gafurov. - Jestem przyzwyczajony do takich dojazdów. Wiadomo, że w Rosji jest wszędzie daleko i dlatego nie jest to dla mnie problem - przypomniał zawodnik Lotosu Wybrzeże, który już za tydzień jedzie do Poznania, gdzie nigdy mu zbyt dobrze nie szło. - Przyznaję, że ciężko mi się dopasować do tego toru, gdyż w Poznaniu jest trochę dziwna nawierzchnia. Pracujemy cały czas i uważam, że powinno być lepiej niż we wcześniejszych latach - zakończył żużlowiec.
Gafurov wraz ze Stachyrą mkną po kolejne podwójne zwycięstwo