Połamani, potłuczeni i poobijani - wieści z obozu Rekinów po starciu z GTŻ

Krajobraz jak po wojnie panuje w kadrze drużyny RKM ROW Rybnik po niedzielnym meczu z GTŻ Grudziądz. Bilans przegranej walki to dwie ofiary, dwóch rannych i trzech żywych - tak można w skrócie podsumować bitwę z grudziądzanami. Jak wygląda sprawa poszkodowanych?

Najgorzej wygląda sprawa z krajowym liderem Rekinów, czyli Ronnim Jamrożym. - Ronnie będzie miał problem z nadgarstkiem i według doktora, który zbadał go już tutaj na stadionie, jego przerwa w startach potrwa od sześciu do ośmiu tygodni - mówił jeszcze w niedzielę Michał Pawlaszczyk, prezes rybnickiego zespołu.

W poniedziałek rano zawodnik przeszedł w szpitalu szczegółowe badania, które na całe szczęście wykluczyły jakiekolwiek złamania. - Dzisiaj rano przeszedłem dodatkowe badania, po których nie stwierdzono żadnych złamań. Jednak moja ręka nie wygląda za ciekawie. Bo oprócz tego, że jest mocno cała poparzona, to mam założone na nią 5 szwów. Od jutra rozpoczynam zabiegi, które mają mi pomóc dojść do sprawności. Będą to lasery i masaże na miejsca, gdzie można je wykonać. W Rybniku zostanę do czwartku i tutaj będę chodził na te zabiegi - poinformował za pomocą swojej strony internetowej zawodnik. Jamroży nie wie ile dokładnie potrwa jego rozbrat z jadą na żużlu. - Na tą chwilę nie wiadomo ile potrwa przerwa w startach. Najpierw musimy zobaczyć jak szybko będą goiły się rany.

Druga ofiara to Rafał Fleger. Młodzieżowiec Rekinów już w pierwszym swoim starcie upadł na tor, a wypadek był opłakany w skutkach. - Rafał Fleger ma podobno, jak to powiedział lekarz, najprostsze złamania obojczyka, a leczenie potrwa około czterech tygodni - powiedział Pawlaszczyk. Sam Fleger miał żal do sędziego, że dopuścił do rozegrania zawodów na takim torze. - Myślę, że sędzia powinien podjąć decyzję o odwołaniu zawodów - powiedział krótko Fleger.

Niedobrze rywalizacja z grudziądzanami zakończyła się również dla innego rybnickiego juniora, mianowicie Sławomira Pysznego. - Sławek Pyszny jest potłuczony. Narzekał na ból w żebrach - mówi Pawlaszczyk. Jak się okazało Pyszny ma stłuczone żebra oraz mostek.

Ostatnim z poszkodowanych jest Andrei Karpow. Ukrainiec w 15 biegu chciał wspólnie z Danielem Nermarkiem dowieźć pięć punktów dla Rekinów, ale na wyjściu z łuku nie opanował motocykla i z pełnym impetem uderzył w bandę, po czym dostał jeszcze motorem. Jak sam powiedział zaraz po meczu był bardzo mocno poobijany i bolała go... dupa. Zawodnik po meczu udał się do szpitala na prześwietlenie, które na całe szczęście nie wykazały u niego żadnych złamań. Wszyscy drżeli bowiem o zdrowie ukraińskiego Rekina, który tor po upadku opuścił w karetce z gorsetem usztywniającym na szyi.

Najbardziej zawiedziony po meczu był menadżer rybnickiego zespołu, który nie tylko musiał przełknąć gorycz porażki, ale i myśleć kto nadaje się do jazdy w czwartkowym meczu w Gnieźnie. Trudno się nie dziwić, gdyż rybniczanie w starciu z Grudziądzem stracili dwóch podstawowych juniorów oraz krajowego lidera. Pyszny być może w Gnieźnie pojedzie, Jamrożego zastąpić może Mariusz Węgrzyk.

Tylko dwóch zawodników było w stanie po meczu z GTŻ Grudziądz wyjść do publiczności i podziękować za doping. Byli to Daniel Nermark i Nicolai Klindt

Źródło artykułu: