Michał Pawlaszczyk: Musimy zobaczyć kto nam został i kim możemy jechać

Włodarzom RKM ROW Rybnik niedzielny mecz z GTŻ Grudziądz będzie śnił się po nocach jako jeden z najczarniejszych koszmarów. Rybniczanie nie tylko przegrali z grudziądzanami na własnym torze pierwszy raz od 13 lat, ale i czterech z nich odniosło kontuzje. Po spotkaniu trudno było się dziwić, że niewesołą minę miał prezes Rekinów Michał Pawlaszczyk.

- Mecz przegrany i cztery kontuzje. No cóż, taki jest sport żużlowy, to nie są szachy. Dzisiaj trafiło na nas. Daj Boże, żeby nie trafiło na żadną inną drużynę. Każdy kto widział te zawody, kiwał głową, bo chyba dawno nie widział na torze takiej rzezi. Były rozmowy wśród zawodników, wśród których część chciała jechać, a część mówiła stanowczo, że ten tor nie nadaje się do rywalizacji. To jednak nie prezes, wiceprezes czy żadna inna osoba funkcyjna danego klubu nie jest od podejmowania takich decyzji. Tor został odebrany przez sędziego, który przedstawił wskazówki, co trzeba zrobić, żeby nadawał się on do jazdy. Potem dopuścił go do zawodów, dlatego trudno dyskutować czy były podstawy do odwołania meczu. Moje doświadczenie w tym temacie jest z pewnością zdecydowanie uboższe w porównaniu z sędzią - mówił tuż po zakończeniu spotkania Michał Pawlaszczyk, prezes RKM ROW Rybnik.

W niedzielnym spotkaniu rybnicki tor nie tylko nie był atutem gospodarzy, ale i ich prawdziwym przekleństwem. Rekiny miały olbrzymie problemy z płynnym przejechaniem czterech kółek w biegu, a kilku z nich swój udział w meczu zakończyło na bandzie. - Umówmy się, że jeżeli my pojedziemy do Gniezna, to wiadome jest, że będzie tam beton. Tak samo ma się sprawa z grudziądzanami, którzy przyjeżdżając na mecz do Rybnika, doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że będzie tutaj przyczepnie. Sobotni i niedzielny deszcz uniemożliwił nam przygotowanie toru tak, ażeby był on naszym handicapem - komentuje Pawlaszczyk. - Rozchodziło się już tylko o to, żeby ten mecz w ogóle odjechać. Tor był równy dla każdego. Proszę zauważyć, że Rory Schlein na początku był jednym z tych, którzy nie chcieli jechać na tym torze, a potem okazał się najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania.

Rekiny z pewnością nie czuły się na swoim torze jak ryby w wodzie. Z powodu urazów do końca meczu nie dotrwali: Rafał Fleger, Ronnie Jamroży, Sławomir Pyszny i Andrei Karpov. Włodarze rybnickiego klubu mają teraz nie lada problem, bo w środku tygodnia czeka ich wyjazdowa konfrontacja ze Startem Gniezno. - Teraz musimy zobaczyć kto nam został i kim w czwartek pojedziemy na mecz. Będzie burza mózgów - ocenia sternik rybnickiego klubu.

Czy rybnicki zespół przemyśli sprawę wzmocnień? - Jeżeli będzie trzeba to zrobić, to musimy się zastanowić, czy jest ktoś, kogo można do nas sprowadzić. Musimy pomyśleć i przejrzeć wszystkich tych, którzy są jeszcze wolni. Nie wiadomo na razie czy bardziej potrzebujemy juniora, czy seniora - komentuje Pawlaszczyk. - Jest też opcja, że zaciskamy pasa i jedziemy tym, co mamy.

Z pewnością więcej informacji na ten temat zostanie podane w środę. Wtedy odbędzie się specjalna konferencja prasowa. Czy na niej padnie nazwisko nowego Rekina?

Źródło artykułu: