Wygrana nie była przypadkowa- wypowiedzi po meczu Kolejarz Opole - Kolejarz Rawicz

W niedzielę Kolejarz Opole doznał porażki na własnym torze ze swoim imiennikiem z Rawicza. Zawody były wyrównane, a o wyniku decydował głównie start. Opolanie winą za niepowodzenia obarczali zmienne warunki torowe. Radość trwała wśród rawiczan.

Dariusz Cieślak (prezes Kolejarza Rawicz): Na obcych stadionach wygrywamy rzadko. Wiem, że poprzednio triumfowaliśmy w Krośnie w 2007 roku. Dzisiejsze zwycięstwo nie jest jednak przypadkiem. Drużyna pokazała już w Lublinie, że potrafi powalczyć na wyjeździe. Cieszę się, że mimo przeciwności udało nam się pokonać opolan. Doskonale spisał się Sebastian Alden. W najważniejszym momencie nie zawiódł Witek Gołubowskij. Emocje przed ostatnim wyścigiem były ogromne, na szczęście wytrzymaliśmy ciśnienie. Atmosfera w zespole jest fantastyczna. Każdy wzajemnie sobie pomaga zarówno w parku maszyn, jak i na torze. Myślę, że w tym składzie możemy sporo osiągnąć.

Henryk Jasek (trener Kolejarza Rawicz): Przyjechaliśmy do Opola z zamiarem zwycięstwa. Zdawaliśmy sobie sprawę, że rywal na własnym torze jest silny, ale znałem też możliwości naszych zawodników. Sędzia podjął kilka kontrowersyjnych decyzji. Moim zdaniem niesłuszne było wykluczenie Erica Anderssona, który nie miał kontaktu z Adamem Pawliczkiem. Wcześniej Max Dilger spowodował upadek Antona Rosena, czego arbiter również nie zauważył. Te werdykty były w naszej opinii niesprawiedliwe. Dobrze, że sprawiedliwości stało się zadość i wygraliśmy. Na pochwałę zasługuje cały zespół, bo każdy dorzucił swoją cegiełkę. Słabiej spisał się Marcin Sekula, który nie wytrzymał presji. Powrót do Opola zestresował go. Wyjazdowe triumfy mają szczególną wartość, bo rozgrywki są nieobliczalne i każdy punkt może być rozstrzygający.

Marcin Sekula (Kolejarz Rawicz): Był to mój powrót na stare śmieci. Niestety wypadł nieudanie. Dobrze, że koledzy z drużyny stanęli na wysokości zadania. Odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Ten weekend okazał się dla nas bardzo udany. Wpierw wygrana z Krosnem, teraz w Opolu. Lepszego scenariusza nie mogliśmy sobie wymarzyć.

Sebastian Alden (Kolejarz Rawicz): Zawody mogły się podobać kibicom. Były bardzo ciekawe, emocjonujące do samego końca. Przed ostatnim wyścigiem miałem wysoki poziom adrenaliny. Na szczęście wytrzymałem napięcie i wspólnie z Wiktorem (Gołubowskim - dop. red.) zapewniliśmy zespołowi zwycięstwo. Znajduję się od początku sezonu w wysokiej formie. Sprzęt spisuje się idealnie, a ja potrafię to wykorzystać. Oby tak dalej.

Andrzej Maroszek (trener Kolejarza Opole): Katastrofa. To słowo najlepiej oddaje postawę zawodników. Nie można winą za niepowodzenie obarczać tor, bo to nie usprawiedliwia bezbarwnej i statycznej jazdy. Zawiódł każdy za wyjątkiem Marcina Piekarskiego. Nawet lider zespołu, Ricky Kling, miał słabsze momenty. W ostatnim wyścigu został łatwo wyprzedzony przez rywali. Trzeba zastanowić się nad przyszłością. Być może powołamy pod broń Fritza Wallnera.

Adam Pawliczek (Kolejarz Opole): Na tej nawierzchni doskonale radzili sobie goście. W Rawiczu trenują na podobnej, dlatego dzisiaj czuli się jak ryby w wodzie. Byliśmy zupełnie zagubieni. Oczekiwaliśmy twardego toru, takiego jak zawsze. Pod tym kątem ustawialiśmy silniki. Tymczasem było bardziej przyczepnie i zanim dopasowaliśmy się, to goście osiągnęli kilkupunktową przewagę. Kombinowałem z przełożeniami, ale to nie przyniosło skutku. Dopiero gdy zmieniłem motocykl, odzyskałem szybkość na dystansie.

Michał Mitko (Kolejarz Opole): To że nawierzchnia uległa zmianie, jest winą warunków pogodowych. Toromistrz musiał po opadach zbronować tor, który po nasączeniu, stawał się zupełnie inny. Robiłem korekty w silnikach, ale ciągle byłem wolny. Dopiero gdy podniosłem zębatkę o dwa oczka wyżej, dopasowałem się do nawierzchni. Wszyscy zawiedliśmy, ale w następnych spotkaniach postaramy się zrehabilitować.

Max Dilger (Kolejarz Opole): W sobotę dobrze pojechałem w Lendavie, w eliminacjach do IMŚJ, ale dzisiaj spisałem się słabo. W pierwszych biegach fatalnie wychodziłem spod taśmy i nie nawiązałem walki z rywalami. W trzecim wyścigu wystartowałem lepiej, lecz nie byłem wystarczająco szybki. Był to pierwszy występ w Opolu w tym sezonie. Tor uległ małym zmianom i muszę go dokładniej poznać. Kontuzja obojczyka została wyleczona. Po upadku poczułem lekki ból, który jednak szybko ustąpił.

Marcin Piekarski (Kolejarz Opole): Z trzech biegów jestem zadowolony. Dobrze wyszedłem spod taśmy i nie dałem się wyprzedzić. W czwartym starcie źle się przełożyłem i nie zdobyłem punktu. Chciałem wystąpić w jeszcze jednym wyścigu, ale trener zadecydował inaczej. Mam nadzieję, że ten mecz będzie przełomowy. Kibice wieszali na mnie psy, lecz winę za słabą postawę ponosił sprzęt. Teraz doszedłem z silnikami do ładu i myślę, że to co najgorsze, mam za sobą.

Komentarze (0)