Speedway i hokej mieszkają w jednej rodzinie, wszak klub Swindon Robins jest zaprzyjaźniony z drużyną hokejową Swindon Wildcats, a Grzegorz Zengota w grudniu 2009 roku gościł na meczu hokeistów ze Swindon…
Przyjazd "Zengiego" do hrabstwa Wiltshire zbiegł się w czasie z wiadomością jakoby miasto Swindon było połączone bliźniaczą pępowiną z Disneylandem. Gary Patchett, współpromotor Rudzików śmiał się w duchu, bo Grześ reprezentuje barwy mistrza DMP i ściga się z Myszką Miki na plastronie, więc coś było na rzeczy… Patchett, zaangażowany również w działalność dla klubu Birmingham Brummies, przyleciał do Polski późną jesienią 2009 roku, aby uzgodnić warunki kontraktu z "Zengim". Na szczęście przezorny Grześ zażyczył sobie wizyty w Swindon, aby móc obejrzeć warsztat, w którym przyjdzie mu pracować, warunki mieszkaniowe i stadion wicemistrzów Anglii. W grudniowy sobotni wieczór Andrzej Zygadło, menedżer "Zengiego" w towarzystwie swego podopiecznego i Aluna Rossitera obejrzeli hokejowy mecz Swindon Wildcats z Sheffield. Gary Patchett trochę martwił się podczas negocjacji, bo wcześniej zarzucił sieci na inny polski talent - Adriana Miedzińskiego - ale nici wyszły z rozmów. Myśli w głowie Patchetta fruwały szybciej aniżeli krążek po tafli, więc odetchnął ze spokojem, gdy Polakom spodobała się oferta. - Jestem zaszczycony, że podpisaliśmy roczny kontrakt z "Zengim" - mówi Patchett. - Wcześniej sprawa była skomplikowana przez juniorskie imprezy, a teraz, gdy skończył 21 lat, będzie swobodniejszy. "Zengi" był siódmy w finale IMŚJ w Gorican, stanowił ważne ogniwo w triumfie Polaków w drużynowych mistrzostwach świata juniorów, a ponadto ma doświadczenie nabyte w szwedzkiej Elitserien podczas startów w Dackarnie Malilla. Jan Andersson, tuner silników, który zaczynał karierę żużlowca na Wyspach w Swindon, będzie odpowiedzialny za szykowanie szaf dla "Zengiego". Dwa lata temu Jan próbował umieścić "Zengiego" w jednym z klubów Premier League. Teraz, gdy "Zengi" jest już dojrzałym zawodnikiem, będzie mógł wspierać Swindon Robins - zakończył Gary Patchett.
Sam "Zengi" wybrał Anglię, bo lubi nowe wyzwania i chce poprawić technikę jazdy na torach, które różnią się od polskich i szwedzkich obiektów. "Bimbo", dobry druh "Zengiego", od dawna chciał angażu Polaka na Wyspach. Bimbo posiada zacną "kartę pracy". Był mechanikiem u Henki Gustafssona, Larsa Gunnestada, Lee Richardsona, Grega Walaska, Antonio Lindbaecka. Wie, że gdy wszystko dookoła ciebie jest nowe i nie wiesz co czeka cię w następnym zaułku, wówczas wyostrzają się zmysły, trzeba wziąć się w garść, a z tego płyną same pozytywy. Poza tym, zdolności interpersonalne "Bimbo"… On potrafi nawiązać kontakt z każdym napotkanym przechodniem, a to szalenie istotne w świecie coraz bardziej zasklepiającym się w okrągłych, bezpiecznych wypowiedziach.
Kolegą "Zengiego" w Swindon jest grzeczny chłopak Simon Stead. Jego ojciec mawia, że "Steady" jest wręcz za grzeczny, aby osiągnąć wybitny wynik w speedwayu i pewnie ma sporo racji. Nie oznacza to, że Simon to spolegliwy jegomość i nie lubi zagrzmieć. 14 kwietnia 2010 roku podczas meczu Poole Pirates ze Swindon Robins, Simon zadarł ze swoim starym kumplem, kierownikiem startu w Poole - Robem Wadhamem. W gorącej atmosferze podwyższonej adrenaliny, obaj panowie wyrzucili z siebie potok krwistych przekleństw, ale gdy opadł kurz, uścisnęli sobie dłonie. Mecz był już dawno rozstrzygnięty, gdyż przed 15 wyścigiem gospodarze prowadzili 54:33. "Steady" został wystawiony w ostatnim biegu, ale wściekł się, gdy kierownik startu Rob Wadham zaczął pomagać Arturowi Mroczce. Simon wylał swe żale zarówno przed podniesieniem taśm maszyny startowej jak i po zakończonym wyścigu, gdy przyjechał za plecami Bjarne Pedersena, Leigha Adamsa i Artura Mroczki. - Każdy zawodnik ma dla siebie przestrzeń pod taśmą. Niestety, łokieć Mroczki i część kierownicy jego motocykla wkroczyły na moje terytorium. Nieważne, czy zawłaszczył sobie centymetr mojego pola czy sześć cali - jeśli przekracza linię, czyni nielegalnie. Sędzia nie powinien pozwolić mu na takie cyrki przed startem. Start marshall dał Arturowi przewagę dopuszczając do nielegalnego startu. Zapytałem Roba pod taśmą czy nie widzi, że Mroczka jest na moim polu, na co Wadham odparł, że jest szczęśliwy widząc ustawienie Polaka - tłumaczył "Steady".
W szatni po meczu panowie wyjaśnili sobie sporną kwestię. - Lubię jeździć w Poole, Roba znam od lat, a gdy tylko wezmę prysznic po zawodach, uspokajam się. Wadham przyznał się do popełnionego błędu. Nie powinien zezwolić Polakowi na takie ustawienie pod taśmą. Zapominamy o tym incydencie i jedziemy dalej - zamknął dysputę Simon, zawodnik Swindon i Polonii Piła.
We wspomnianym meczu Piratów z Rudzikami klasą dla siebie był Leigh Adams. "Lejek" zdobył 16 punktów z jokerem, przegrał tylko dwukrotnie z Bjarne Pedersenem, ale nie dał szans rodakom objeżdżając Holdera, Watta, Warda i Doyle’a. - Leigh Adams jest największą gwiazdą w Mildura. Możesz stanąć na każdym skrzyżowaniu, na stacji benzynowej, w urzędzie miasta - wszyscy go znają. Ma wspaniałe podejście do młodzieży, wychowa w przyszłości kolejne zastępy talenciaków - mówi o Adamsie Justin Sedgmen. Co ciekawe, Adams wykręcił 16 punktów na torze, na którym zaczynał karierę na Wyspach, będąc w pełni zrelaksowanym. - Nie jeżdżę już tak ofensywnie, nie mam zbyt wielu imprez. Po 22 latach jazdy na wysokim poziomie, przestawiam się na wyciszony model startów. Chcę zorganizować piękne turnieje pożegnalne w Polsce i w Anglii - rzucił na leszczyńskim "Smoku" Leigh. Richard Clark, brytyjski dziennikarz sportowy miłujący muzykę punk, szepnął mi w Lesznie, że Leigh Adams jest tym dla Leszna czym The Beatles dla Liverpoolu. Trafny osąd.
Lekkim szokiem dla Adamsa było odejście ze Swindon Aluna Rossitera. "Rosco", człowiek, który był smutny zdobywając z Rudzikami tytuł wicemistrza Anglii w sezonie 2009, planował skok na najwyższy stopień podium. Alun spędził sześć sezonów w Swindon, odejście musiało zaboleć, bo porywczy i impulsywny Rosco przywiązuje się do drużyn, z którymi pracuje. Teraz ma podwójną rozterkę, bo przecież w finale sezonu 2007, jego ukochane Swindon przegrało z Coventry tytuł mistrzów Sky Sports Elite League. - Wiele osób zdziwiło moje odejście ze Swindon, w końcu na Abbey Stadium zostawiłem serce, ale czasami należy podejmować odważne decyzje. Nawet Colin Pratt był zdziwiony, bo wielokrotnie przepędzał mnie od zawodników Coventry, gdy nawijałem z nimi w ich boksach. Jestem człowiekiem żużla, nie umiem żyć bez speedwaya, więc ciężko rozwinąć linę w parku maszyn i napisać: zakaz wstępu dla Rosco. Przecież potrafiłem wcisnąć się nawet do norweskiej hali Vikingskipet i poprowadzić spikerkę na Grand Prix! - śmieje się Alun.
Pozycja Pszczółek w tabeli nie wywołuje już takiej salwy śmiechu na twarzy Rosco. Nierówna forma zawodników zepchnęła mistrzów z lat 2005 i 2007 na ostatnie miejsce w tabeli. Jedyne zwycięstwo jakie odniosły Pszczółki miało miejsce 22 kwietnia 2010 roku. Coventry pokonało na własnym torze ekipę Lakeside 53:40. "Rosco" wiąże spore nadzieje z długo oczekiwanym debiutem Przemysława Pawlickiego, który miał nastąpić 30 kwietnia w derbowym meczu przeciwko Wolverhampton. - Przemek (fonetycznie "Rosco" wymawia Shemek) pojechał świetnie w rundzie kwalifikacyjnej do MŚ juniorów w Neustadt. Przegrał tylko z Martinem Vaculikiem. 14 punktów to świetny wynik. Wiem, że od pojedynczego występu na kontynencie do regularnej jazdy na Wyspach droga daleka, ale wierzę, że Polak będzie mocnym punktem naszej ekipy - rzekł "Rosco". Wiele będzie zależało od postawy Chrisa Harrisa, który cudownie zachował się na Ullevi ocalając kości Hansa Andersena. Jeśli "Bomber" będzie świetnie wychodził spod taśmy, wówczas Alun może być pewien, że nie będzie opuszczał Abbey Stadium w tak ponurym nastroju jak w miniony poniedziałek wyjeżdżał z Monmore Green...
Tomasz Lorek