Włosy się jeżyły - rozmowa ze Zdzisławem Ruteckim, trenerem Orła Łódź

W ostatnim meczu w składzie Orła Łódź pojawiło się dwóch Duńczyków. Jeden z nich - Morten Risager, zajął miejsce Marcina Jędrzejewskiego. Czemu tak się stało? Między innymi o tym po spotkaniu z KMŻ Lublin opowiedział w rozmowie z portalem Sportowefakty.pl szkoleniowiec łodzian Zdzisław Rutecki.

Magdalena Skorupska: Pana podopieczni dzisiaj nie zawiedli. Jak ocenia pan ich postawę na torze?

Zdzisław Rutecki: Jestem zadowolony z postawy wszystkich zawodników. Widzę u Cukanowa lekkie zmęczenie. Jechał w Danii, pojechał u siebie na bardzo ciężkim torze, gdzie zrobił osiemnaście punktów. To się odbiło na jego dzisiejszej zdobyczy punktowej. Ale walczył, jest to podstawowy junior zagraniczny i mam nadzieję, że do końca sezonu będę korzystał z jego usług.

W składzie zabrakło Marcina Jędrzejewskiego. Dlaczego?

- W sobotę startował w lidze we Lwowie. Tam miał upadek. Nie mogłem się z nim skontaktować telefonicznie. Udało się przez inną osobę, ale ktoś inaczej mi to naświetlił, że niby jest kontuzjowany i ma rękę na temblaku. Szybko musiałem ściągać Risagera i nie mogłem się już wycofać, kiedy dowiedziałem się, że Jędrzejewskiemu nic nie jest. Jeżeli ściągam zawodnika to nie powiem mu, że nie jedzie, bo jedzie Jędrzejewski, który mówi, że się dobrze czuje. Stało się jak się stało i pauzował jeden mecz. Pojedzie w następnym.

Zanotował ostatnio kilka upadków, więc może dobrze się stało, że odpocznie?

- No właśnie. Nie za ciekawy miał występ w Pile, w Danii sześć punktów, we Lwowie zrobił sześć punktów. Może to i dobrze, że troszkę odpoczął.

Jest pan zadowolony z postawy obcokrajowców?

- Aż za bardzo. Walczyli Vissing z Risagerem. Jak widziałem to włosy się jeżyły, zastanawiałem się czy wyjedzie z tej bandy czy nie wyjedzie. Ale to rywalizacja między nimi, chcą się jak najlepiej zaprezentować. Risager wystartował w Krakowie, dał plamę, dwa zera. Przyjechał na swój koszt na trening, chciał się pokazać, żeby zapomnieć o jego słabszym występie. Po treningu nie był brany pod uwagę, bo myślałem, że pojedzie Jędrzejewski. Wyszła taka sytuacja, że musiałem go z trasy ściągać z powrotem. Mam nadzieję, że godnie się zaprezentował.

Duńczycy pojadą także w następnym meczu w Krośnie?

- Na pewno skorzystam z jakiegoś zagranicznego zawodnika. Wiem mniej więcej który zawodnik pojedzie na jakim torze. Na chwilę obecną nie chciałbym mówić, ale ten skład, który wystartował w tym meczu nie wystąpi w Krośnie. Eriksson jeszcze jest w odwodzie. Miał startować przeciwko KMŻ ale przedzwonił, że ma kontuzję biodra i zapowiedział, że na Krosno już będzie zdrowy. Możemy jeszcze jego spróbować. Przecież też jest doświadczonym zawodnikiem. Jest jeszcze Zdenek Simota. To jest ból głowy, bo jest za dużo zawodników.

Mimo słabszych występów w poprzednich meczach kolejną szansę startu dostał Stanisław Burza, ale nie miał pewnego miejsca w składzie.

- Sugerowano mi, żeby nie brać Stasia, ale mówiłem "spokojnie, znam jego możliwości". Jest to doświadczony zawodnik. Stasiu zawsze coś kombinuje w sprzęcie. Na treningu też nie prezentował się za ciekawie na początku. Jacek Rempała wsiadł na jego motocykl, on jechał na Jacka. Wygrał na jego motocyklu, dzięki czemu uwierzył w siebie. Po prostu dobrali odpowiednie przełożenia i już na meczu widać było efekt na torze. Jak za dawnych czasów pan Stanisław Burza.

Żużlowcy Orła świetnie jadą na własnym torze. Gorzej radzą sobie na wyjazdach.

- Wiadomo, że każdy inaczej jedzie na własnym torze. Chociaż w tym meczu dużo wpadek mieli gospodarze. Przegrali nieoczekiwanie na własnych torach. To są uroki sportu. Mówimy o Pile. Po ośmiu biegach prowadzić dziesięcioma punktami i przegrać siedmioma... Przegraliśmy cztery razy 5:1, raz 4:2 i raz 3:2 i tylko jeden bieg z siedmiu wygraliśmy 4:2. Stało się jak się stało, poszliśmy w złym kierunku z przełożeniami, wykorzystali to gospodarze i taką zdobycz punktową uzyskali.

To dopiero początek sezonu.

- Każdy szuka jeszcze optymalnych ustawień, są kłopoty ze sprzętem. Komuś się rozleci silnik, pokupowali nowe, nie mogą trafić. Widać to również u zawodników w ekstralidze. Ci, którzy byli czołowymi zawodnikami w swoich zespołach na chwilę obecną nie zdobywają punktów. Trzeba byłoby cały zespół wymienić, a nie na tym rzecz polega. Trzeba spokojnie, sezon dopiero się rozkręca.

Poprzedni sezon pokazał, że wygranie wszystkich spotkań rundy zasadniczej nie gwarantuje awansu. Jak będzie tym razem?

- Teraz są inne zasady, punkty z rundy zasadniczej się liczą i trzeba je zdobywać, żeby mieć jakąś przewagę i play-off jechać spokojniej.

Komentarze (0)