Po upadku w Rybniku Janusz Kołodziej intensywnie pracuje nad powrotem do zdrowia. - Każdego dnia dwukrotnie przechodzę zabieg "mrożenia" barku. Mam też specjalne zamrażacze w swojej lodówce, którymi dodatkowo wychładzam stłuczone miejsca. Poza tym stosuje specjalne plastry, które odciążają barki. Wykonuje też szereg specjalistycznych ćwiczeń. Nie siedzę więc bezczynnie tylko cały czas robię coś co wspomaga moje szybkie dojście do pełni zdrowia. To wszystko przynosi efekty. Z każdym dniem czuję się lepiej - powiedział dla SportoweFakty.pl zawodnik Unii Leszno.
Wypadek nie wpłynął negatywnie na kondycję psychiczną Janusza Kołodzieja. - Pod tym względem jest naprawdę dobrze. Staram się nie rozpamiętywać tego zdarzenia i patrzeć w przyszłość. Najbardziej żałuje tej tygodniowej przerwy. Cóż mam jednak zrobić? Niedługo wsiądę na motocykl i wszystko wróci do normy. Myślę, że ten uraz nie wpłynie negatywnie na moją formę. Tydzień przerwy może okazać się niezłym wypoczynkiem. Na pewno nie ma mowy o jakimś roztrenowaniu. Oczywiście nie mogę teraz jeździć na motocyklu, ale przecież nie zapomnę w tydzień jak to się robi. Staram się jak najwięcej ruszać. Dużo spaceruję i ćwiczę. Muszę jednak być ostrożny i nie nadwyrężać barku.
Pierwsze doniesienia po kraksie Kołodzieja mówiły o wyrwaniu obojczyka i złamaniu. Dlaczego lekarzom w Rybniku nie udało się postawić trafnej diagnozy?- Bezpośrednio po wypadku nie wiedziałem co mi się stało, czułem ból. Kiedy lekarz dotknął mojego barku stwierdził, że czuje kość i w związku z tym obojczyk jest wyrwany. Potem w szpitalu myślano, że to złamanie. Dopiero szczegółowe badania jakie zastały przeprowadzone w Lesznie wykluczyły poważny uraz. Lekarze w Rybniku mieli prawo mieć problem z postawieniem diagnozy. Prawda jest taka, że moje obojczyki są konkretnie poharatane i przy każdym kolejnym złamaniu trudno cokolwiek odczytać ze zdjęcia rentgenowskiego. W Rybnickim szpitalu lekarz mówił o złamaniu widząc na zdjęciu stary, dawno zaleczony uraz - powiedział Janusz Kołodziej.
Zawodnik przyznał, że nie zapadła jeszcze ostateczna decyzja o jego udziale w niedzielnym spotkaniu przeciwko drużynie z Tarnowa. - Tak naprawdę dopiero w niedzielę rano zostanie podjęta decyzja o moim udziale w tym meczu. Wtedy okaże się czy w spotkaniu wystąpi Adam Shields czy ja. Chciałbym jednak zaznaczyć, że mój udział w meczu jest bardzo mało prawdopodobny. Przy podejmowaniu ostatecznej decyzji na pewno zwycięży zdrowy rozsądek.
Janusz Kołodziej jest w tej chwili najskuteczniejszym żużlowcem Unii Leszno. - Nie uważam się za lidera drużyny. Jestem jednym z kilku zawodników, którzy mają wpływ na siłę naszego zespołu. Jeśli nie wystąpię w niedzielę jestem spokojny o to, że Adam Shields wykona dobrą robotę. To jest w końcu solidny żużlowiec. Generalnie Unia Leszno jest w tej chwili bardzo mocna i nie powinna mieć najmniejszych problemów z odniesieniem zwycięstwa w meczu z tarnowianami. Nie sądzę jednak, żeby to spotkanie zakończyło się pogromem przyjezdnych. Jestem przekonany, że świetny mecz zaliczy Krzysztof Kasprzak. Tor będzie zapewne sprzyjał walce i uważam, że kibice obejrzą kapitalne widowisko. Mam przeczucie, że to będzie ciekawy mecz - zakończył "Koldi".