Tai Woffinden: Nie ma czego świętować

Po dramatycznie słabych występach w Lesznie i Goeteborgu, Tai Woffinden podczas sobotniej Grand Prix Czech w Pradze wygrał wreszcie swój pierwszy wyścig w Indywidualnych Mistrzostwach Świata. 19-letni Brytyjczyk w 1. gonitwie wieczoru okazał się lepszy od Hansa Andersena, Mateja Kusa oraz Jasona Crumpa.

W tym artykule dowiesz się o:

Reprezentant Zjednoczonego Królestwa na Stadionie Marketa zainkasował łącznie 5 punktów, co pozwoliło mu na zajęcie 14. lokaty. - Było naprawdę nieźle. Oczywiście nie ma czego świętować, bo na to przyjdzie pora, kiedy uda mi się wygrać pierwszy turniej w cyklu, ale na pewno każdy na moim miejscu byłby zadowolony. W zwycięskim wyścigu idealnie wyszedłem spod taśmy i to było kluczem do sukcesu - powiedział Woffinden.

Zawodnik Włókniarza Częstochowa w sobotnich zawodach wystąpił z kontuzjowanym nadgarstkiem. - W czwartek miałem robiony zastrzyk z kortyzonu i dzięki temu czułem się w miarę dobrze. Oczywiście nadal odczuwam ból, ale nie jest on już tak silny jak na początku - dodał 19-latek.

Po trzech turniejach tegorocznego czempionatu Tai z dorobkiem 10 punktów zajmuje dopiero 16. pozycję w klasyfikacji przejściowej IMŚ. Do liderującego Kennetha Bjerre Brytyjczyk traci już 32 oczka, a od zajmującego ostatnie gwarantujące starty w przyszłorocznej serii miejsce Chrisa Holdera dzieli go 16 punktów. - W Pradze wywalczyłem o jedno oczko więcej niż w Goeteborgu oraz wygrałem wyścig, więc jestem zadowolony. Wciąż jest jednak ciężko, ale mam nadzieję, że cały czas będę czynił postępy - zakończył Woffinden.

Kolejna odsłona Grand Prix 2010 odbędzie się 5 czerwca w Kopenhadze.

Komentarze (0)