Henryk Jasek: Zwycięstwo w Krakowie jest w naszym zasięgu

Do 30 maja Kolejarz Rawicz dowodzony przez Henryka Jaska nie przegrał przed własną publicznością żadnego meczu. Tego dnia do Rawicza zawitał Orzeł Łódź, który po wyrównanym spotkaniu okazał się lepszy od zawodników RKS-u.

Jak zawody te ocenia trener miejscowych? - Mecz ten był do wygrania. Gołubowskij robiąc takie błędy przyczynił się do takiego, a nie innego wyniku. Trudno się spodziewać, że można wygrać mecz, przegrywając dwa ostatnie biegi podwójnie. Trzeba pochwalić Marcinkowskiego, bo skoro ten chłopak po tak małej ilości jazdy przed tymi zawodami jedzie w tym meczu w piętnastym wyścigu, to świadczy o jego ambicji i chęci walki, a także o umiejętnościach. Musi jeszcze trochę pojeździć, żeby poczuć więcej "luzu", na razie jest jeszcze za bardzo spięty. Generalnie na pochwałę zasługuje tylko on, bo wszyscy inni mogli pojechać trochę lepiej. 8 punktów Anderssona w 6 biegach to jest mało - analizuje Henryk Jasek.

W niedzielę tor, w dużej mierze ze względu na aurę, był przyczepny. Widać było, że większość miejscowych zawodników dobrze się na nim czuła. Czy w kolejnych meczach powinien być on przygotowany w podobny sposób? - Na pewno nie mogliśmy zrobić toru twardego dla Łodzi, bo oni na takim jeżdżą, my musieliśmy zrobić przyczepniejszy. Myślę, że tak, musimy na takim torze jeździć. Obawialiśmy się deszczu, bo wiadomo, że gdyby były trochę większe opady, to mecz by się nie odbył. Trzeba było więc trochę wypośrodkować z tym torem, nie mógł on być zbyt przyczepny. Szkoda, że zawody zakończyły się takim wynikiem, były one do wygrania, a przegraliśmy je w głupi sposób - dodaje Jasek.

Dość niespodziewanie dwa punkty w swym pierwszym biegu przywiózł Tomasz Łukaszewicz: - Tomek zrobił co prawda dwa punkty, ale tak naprawdę, to nie jechał w tym biegu. Gaz miał zamknięty już na półprostej. Nie mogę puszczać do biegów zawodnika, który tak przymyka gaz. Tomek "spalił się" trochę nerwowo, za bardzo to wszystko przeżywał. W parkingu było widać, że jest "spalony" - wyjaśnia wrocławianin.

Już w najbliższą niedzielę rawiczanie jadą na mecz ligowy do Krakowa. O punkt bonusowy fani "Niedźwiadków" mogą być raczej spokojni, gdyż mają przewagę z pierwszego spotkania wynoszącą 30 punktów. O zwycięstwo na wyjeździe będzie jednak dużo trudniej. Czy podobne zdanie ma opiekun Kolejarza? - Ja myślę, że zwycięstwo oczywiście jest w naszym zasięgu - przewiduje były zawodnik klubów z Tarnowa i Wrocławia.

Duży wpływ na postawę rawickiej drużyny w meczu z łodzianami miała absencja Marcina Nowaczyka. W spotkaniu z Wandą już jednak wystartuje: - Marcin wraca do składu. Trochę się niedawno "zagubił", ale już "załapał" o co chodzi, co pokazał właśnie w tym biegu podczas półfinału MPPK, w którym został wykluczony. Widać było, że potrafi jechać. Musi uwierzyć w siebie, bo sprzęt ma w tej chwili w miarę dopasowany - wierzy w swego podopiecznego trener.

Komentarze (0)