Po upadku Karlsson nie był w pełni sił i po konsultacjach z trenerem Janem Krzystyniakiem nie oglądaliśmy go w biegach nominowanych. Niedyspozycja Karlssona zaważyła w dużym stopniu na porażce częstochowskiego zespołu, który przy odrobinie szczęścia mógł pokusić się o wygraną. - Popełniłem błąd i natrafiłem na jedną z dziur na torze - opowiadał doświadczony Skandynaw. - Nie czułem się najlepiej po upadku i nie mogłem wystąpić we wszystkich biegach. Ten upadek uniemożliwił mi dobrą i skuteczną jazdę. Do toru nie mam zastrzeżeń. Był troszeczkę wymagający, ale taki, jaki chcieliśmy, więc było w porządku - uważa Karlsson.
Szwed był podobnego zdania, jak koledzy z zespołu i uważał, że wygrana była na wyciągnięcie ręki. Jego zdaniem Włókniarz pokazał się z dobrej strony, co dobrze rokuje w kontekście czwartkowego meczu z Tauronem Azotami Tarnów, który będzie dla częstochowian meczem o przysłowiowe "sześć punktów". - To był dobry mecz i mogliśmy zwyciężyć, a musimy pamiętać, że Gorzów jest bardzo dobrym zespołem. Teraz przed nami mecz z Tarnowem i musimy się dobrze do niego przygotować, aby uzyskać korzystny wynik.
"Okularnik" jeszcze w zeszłym sezonie reprezentował barwy gorzowskiego zespołu i w niedzielę stanął naprzeciw swoich byłych kolegów. Spotkanie nie wyzwoliło jednak w doświadczonym zawodniku dodatkowego dreszczyku emocji. - Nie odczuwałem dodatkowej presji. To było normalne spotkanie dla mnie. Jest mi niezwykle przykro z powodu upadku, bo miałem szybkie motocykle i wszystko było dobrze przygotowane. Gdyby nie ten upadek, to byłoby bardzo dobrze - kończy Peter Karlsson.